Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komunalny - znaczy czyj?

Andrzej Pieczyrak
Andrzej Pieczyrak
Las komunalny w Gliwicach
Las komunalny w Gliwicach Andrzej Pieczyrak
Przymiotnik komunalny kojarzył mi się dotąd z określeniem dobra wspólnego, służącego ogółowi obywateli. Obecna rzeczywistość skłania jednak do zrewidowania tego poglądu.

Przymiotnik komunalny wywodzi się od łacińskiego comunis - wspólny, powszechny, ogólny. W takim znaczeniu stosowano to określenie przez wieki. Z czasem zaczęło się ono odnosić przede wszystkim do wspólnej własności mieszkańców miast. W słowniku wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych autorstwa Władysława Kopalińskiego czytamy następujące wyjaśnienie: „komunalny - miejski, podlegający samorządowi miejskiemu”. Zatem tereny i budynki komunalne to własność wspólna, utrzymywana z podatków danej społeczności i służąca zaspokajaniu potrzeb ogółu. Taki był pierwotny sens tego słowa i tak rozumiały go władze miejskie przez długie lata.

Tereny komunalne

Od zarania dziejów ośrodków miejskich pewne tereny i urządzenia miały status komunalnych. Były to place targowe, drogi, składy magazynowe, budynki użyteczności publicznej, a także ujęcia wody, kanalizacja czy wodociągi. Gminne inwestycje służyły lokalnej społeczności i przyczyniały się do podnoszenia ogólnego poziomu życia i dobrobytu.
W czasach współczesnych do tej listy dołączyły ogólnodostępne tereny zielone i rekreacyjne a także parkingi. Aktualne europejskie trendy kładą nacisk na jakość i ilość terenów ogólnodostępnych, które zyskały sobie nowoczesne miano przestrzeni publicznej. Zauważono bowiem, że miasto z dużą ilością zagospodarowanych terenów komunalnych jest miastem atrakcyjnym, przyciąga turystów i nowych mieszkańców, ciekawe osobowości a także inwestorów. Miasta najprężniej rozwijające się to nie te, w których skumulowany jest wielki przemysł ale takie, które są przyjazne dla jego mieszkańców.

Zieleń komunalna

Nie jest tajemnicą, że od dłuższego czasu prowadzę działania, by powstrzymać masową wycinkę drzew w moim mieście. A największe wycinki w Gliwicach prowadzone są na terenach komunalnych. Od lat magistracki rzecznik prasowy każdą krytykę takiego postępowania kwituje stwierdzeniem „taka jest cena postępu”, a niezadowolonym – taktownie proponuje przeprowadzkę w Bieszczady.

Nie jest to - niestety - wyłącznie lokalny problem. Od lat, w kraju cierpiącym na deficyt drewna, lekką ręką wydaje się zezwolenia na wycinkę tysięcy drzew będących własnością wspólną mieszkańców miast, bez pytania ich o zgodę. Lasy Państwowe nie ulegają presji rynku i nie dopuszczają do rabunkowej gospodarki. Za to na naszych oczach odbywa się wyrąb wiekowych drzew komunalnych i sprzedaż pozyskanego drewna za cenę wielokrotnie niższą niż wartość rynkowa. Bywa, że drewno sprzedawane przez miejskie spółki po 70 złotych za metr przestrzenny kosztuje na wolnym rynku kilka tysięcy złotych. Szlachetnego drewna potrzebują nie tylko stolarze, ale również właściciele pizzerni, ludwisarze a nawet zwyczajni posiadacze kominków. Popyt jest duży, a zatem interes prosperuje. Wycinki, oraz tak zwane cięcia pielęgnacyjne są dochodowym interesem, a najtańszym i najłatwiejszym źródłem pozyskania materiału okazują się tereny komunalne. Korzystając z dobra wspólnego bogacą się zatem nieliczni, a miasta tracą tereny zielone i bezcenny drzewostan.

Komunalne Gliwice

Inny przykład zawłaszczenia terenów komunalnych przez prywatne firmy to pomysł na strefy płatnego parkowania w Gliwicach. Aby rozwiązać problem braku miejsc parkingowych magistrat postanowił, że za parkowanie wzdłuż miejskich ulic trzeba będzie zapłacić. I podobnie jak w przypadku drzew miejskich, za realizację tego pomysłu zapłacą mieszkańcy oraz osoby pracujące w śródmieściu, a zysk w 30 proc. powędruje do kieszeni prywatnego przedsiębiorcy, który będzie zarządzał tym przedsięwzięciem. Zastanawiam się, dlaczego tereny komunalne są coraz częściej traktowane nie jako dobro wspólne, lecz jako źródło pozyskiwania dochodu przez wybranych? A pojęcie komunalny ewoluuje w dziwną stronę, coraz częściej oznaczając taki, na utrzymanie którego płacą wszyscy, a zyski czerpią nieliczni.

Ocenę, czy takie rozumienie przymiotnika komunalny jest bliższe jego pierwotnemu znaczeniu - comunis czy jego wypaczonej wersji – komunizm, pozostawiam czytelnikom. Ja w każdym razie będę dążyć, by przywrócone zostało pierwotne znaczenie słowom, które dziś stały się jedynie pustymi frazesami w ustach naszych decydentów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto