Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec ery Federera?

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Roger Federer at the 2009 Wimbledon Championships
Roger Federer at the 2009 Wimbledon Championships
Czy szwajcarski geniusz jeszcze wróci na szczyt rankingu ATP. Czy może jego czas na tenisowym Panteonie dobiegł końca? Sezon 2010 w wykonaniu Rogera Federera.

Początek roku był dla Szwajcara bardzo udany. Półfinał w silnie obsadzonym turnieju w Katarze oraz bezapelacyjne zwycięstwo w Australian Open (stracił tylko dwa sety) utwierdziły w przekonaniu środowisko tenisowe, że dominacja „króla Rogera” nie jest zagrożona. Sam zawodnik podobno stwierdził, że w takiej dyspozycji jest w stanie zdobyć klasycznego Wielkiego Szlema. Zapowiadał ponadto poświęcenie większej uwagi na grę w mniejszych turniejach, podczas których będzie testował różne style gry.

Między występem w Melbourne a kolejnymi zawodami w Indian Wells upłynęły dwa miesiące. Ten czas został przeznaczony przede wszystkim na regenerację organizmu po wielkoszlemowych trudach i doleczenie urazów. Po 12 latach profesjonalnej kariery Federer często narzeka na bóle pleców i problemy z barkiem.

Turniej w Kalifornii zakończył się dla Szwajcara w III rundzie, po porażce w trzech setach z Cypryjczykiem Baghdatisem. W następnych zawodach z cyklu Masters w Miami, doszedł on do najlepszej szesnastki turnieju. Miesiąc później, w Rzymie, ówczesny lider światowych list odpadł już po drugim spotkaniu, niespodziewanie ulegając Ernestsowi Gulbisowi. Te trzy występy były pierwszym sygnałem, że ze Szwajcarem dzieje się coś niepokojącego. Kolejny turniej, na ziemnych kortach w portugalskim Estroril, przyniósł jego przegraną w półfinale.

Najlepsze zawody przed zbliżającym się French Open Federer rozegrał w Madrycie. Dopiero w finale musiał on uznać wyższość swojego największego rywala Rafaela Nadala i nie obronił trofeum wywalczonego tam rok wcześniej. Dobra forma, jaką zaprezentował w stolicy Hiszpanii, pomogła tchnąć optymizm na przyszłość i puścić w niepamięć poprzednie słabsze występy.

Drabinka turniejowa Rolanda Garrosa ułożyła się dla tenisisty z nr 1 niezwykle pomyślnie. Aż do ćwierćfinału na jego drodze nie stanął żaden z zawodników mogących mu poważnie zagrozić. Dość powiedzieć, że przez pierwszą fazę turnieju nie stracił seta. W piątym meczu na paryskich kortach naprzeciwko 16-ktornego zwycięzcy turniejów wielkoszlemowych stanął jego ubiegłoroczny rywal w finale - Robin Soderling. Po pierwszym secie, wygranym przez Federera 6:3, wydawało się, że ma on mecz pod kontrolą. Kolejne partie przyniosły jednak diametralną zmianę sytuacji. Systematycznie spadała liczba bezpośrednio wygranych akcji (tzw. „winnersów”) przez Szwajcara. Nie znalazł on również recepty na atomowe serwisy Szweda i zabójczo skuteczny forehand (oba te zagrania są znakami firmowymi tenisisty rozstawionego z nr 7). Pojedynek zakończył się ostatecznie zwycięstwem Soderlinga w czterech setach.

Występ na French Open był już poważnym ostrzeżeniem dla Federera. Wymiernym efektem jego słabszej dyspozycji była utrata pozycji lidera rankingu ATP na rzecz Nadala (po raz pierwszy Hiszpan zdetronizował Szwajcara w drugiej połowie 2008 r., lecz po kilku miesiącach tenisiści z powrotem zamienili się miejscami). Przed Wimbledonem Szwajcar wystąpił jeszcze w niemieckim Halle. Zgodnie z przewidywaniami dotarł tam do finału, gdzie niespodziewanie uległ byłemu nr 1 Lleytonowi Hewettowi, którego przez ostatnie lata regularnie ogrywał.

Na odrodzenie się Federera bardzo liczono na trawiastych kortach w Londynie. W poprzednich latach znakomicie przystosowywał się on do atmosfery najstarszego wielkoszlemowego turnieju i nieprzerwanie od 2003 r. dochodził w nim do finału. Tym razem gra Szwajcara nie układała się po jego myśli. W pierwszych dwóch rundach niemiłosiernie męczył się z dużo niżej notowanymi zawodnikami (przegrywając nawet 0:2 w setach z nieznanym szerszej publiczności Kolumbijczykiem Fallą). Dopiero wygrane w następnych spotkaniach z doświadczonym Francuzem Clement i rewelacją Rolanda Garrosa Austriakiem Melzerem mogły wzbudzić ostrożny entuzjazm. W 1/4 na drodze turniejowego nr 2 stanął Tomas Berdych, który podobnie jak poprzedni rywal Szwajcara, bardzo korzystnie zaprezentował się we Francji. 25-latek z Czech podszedł do meczu bez respektu wobec bardziej utytułowanego rywala, oddając mu tylko jednego seta. Co ważne, w rankingu ATP opublikowanym tuż po zakończeniu Wimbledonu, Szwajcar spadł na 3 miejsce, ustępując miejsca Nadalowi i Djokovicowi. Tak „nisko” nie plasował się on od listopada 2003 r. (za „Przeglądem Sportowym”). Po raz kolejny mówiono o nękającej go kontuzji pleców i słabszej dyspozycji fizycznej. Sam Federer przyznał, że nie poruszał się na korcie jak nas do tego przyzwyczaił i był spóźniony do wielu piłek.

W tym tygodniu Federer będzie grał w Toronto, dokąd przyjechała cała tenisowa czołówka. Następnie wystąpi na kortach w Cincinnati i będzie to dla niego ostatnie przetarcie przez rozpoczynającym się za niecałe trzy tygodnie US Open.

Styczniowa wygrana w Australia Open pozostaje w tym roku jego jedyną wiktorią. Dla porównania, w 2004 roku, kiedy po raz pierwszy Szwajcar zakończył sezon jako lider list rankingowych, odnosił zwycięstwa w jedenastu turniejach, w tym te najważniejsze: w Melbourne, Londynie i Nowym Jorku.

Dopiero po zakończeniu zmagań na Flushing Meadows, w połowie września, będzie można powoli zacząć podsumowywać sezon w wykonaniu Federera i z większą dozą prawdopodobieństwa udzielić odpowiedzi na pytanie o jego przyszłość.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto