Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec marzeń o finale. Przegraliśmy z Brazylią 1:3

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
W półfinale Ligi Światowej siatkarska reprezentacja Polski przegrała z Brazylią 1:3. Po ciężkim spotkaniu biało-czerwoni nie sprostali faworyzowanym rywalom i o trzecie miejsce w katowickim turnieju zagrają jutro z reprezentacją USA. W wielkim finale Brazylia zmierzy się z Rosją.

Pierwszy set: nerwówka dla Brazylii

Mecz dość bezpieczną zagrywką rozpoczął Sebastian Świderski, lecz pierwszy punkt w sobotni wieczór padł łupem Andre Nascimento, który należał również do bohaterów piątkowego pojedynku Brazylii z Rosją. Początek spotkania przebiegał pod znakiem dość wyrównanej gry obu zespołów. Canarinhos szybko potwierdzali swoje nieprzeciętne umiejętności obronne, raz po raz broniąc ataki Polaków. Podopieczni Raula Lozano rozpoczęli jednak bój o finał z dużym spokojem, nie pozwalając rywalom uzyskać przewagi, jak miało to miejsce w finale mistrzostw świata w Japonii i na pierwszą przerwę techniczną schodzili z jednopunktowym prowadzeniem.

Brazylijczycy przewyższali nas głównie w polu zagrywki, a problemy z przyjęciem uniemożliwiały Pawłowi Zagumnemu dogrywanie dokładnych piłek do atakujących. Obrońcy trofeum nie ustrzgali się jednak prostych błędów, do jakich zaliczyć można było choćby przekroczenie linii przy serwisie Andre.

Biało-czerwoni, niesieni fantastycznym dopingiem kibiców w Spodku, grali przede wszystkim konsekwentnie i przy stanie 16-14 mogli snuć plany o wygranym secie. Siatkarze z Kraju Kawy szybko doprowadzili jednak do wyrównania – przyczynił się do tego as serwisowy typowanego do tytułu najlepszego gracza turnieju Giby.

Końcówka pierwszego seta zapowiadała się niezwykle interesująco. Polacy coraz częściej pomagali rywalom w zdobywaniu punktów. Najpierw w piłkę wystawioną przez Zagumnego nie trafił Pliński, a chwilę później zagrywkę zepsuł Michał Winiarski i trener Lozano zmuszony był poprosić o czas. Przy remisie 23-23 emocje w Spodku sięgały już zenitu. Nadzieje fanów na korzystny wynik błyskawicznie przeistoczyły się jednak w gorycz rozczarowania po tym, jak na polu ataku pomylili się kolejno Sebastian Świderski i Mariusz Wlazły. Pierwsza partia dla Brazylii.

Drugi set: Wyrównanie

Od początku drugiego seta Polacy zdołali wypracować sobie kilkupunktową przewagę. Proste błędy rywali i postawa daleka od ideału kazały przypuszczać, że Canarinhos są dzisiaj zespołem do pokonania. Na główną postać w reprezentacji Polski wyrastali Wlazły i Winiarski. To właśnie po ich akcjach, a także prostym błędzie Giby zdystansowaliśmy przeciwników na cztery "oczka".

Radość Polaków nie trwała jednak długo. Brazylijczycy grali coraz pewniej i błyskawicznie doprowadzili do wyrównania. Raul Lozano postanowił sięgnąć po bohatera grupowego spotkania z Francją, Grzegorza Szymańskiego, który na pozycji atakującego zmienił Wlazłego. Gra Polaków wyraźnie się ożywiła, wreszcie funkcjonować zaczął blok i na drugą przerwę techniczną schodziliśmy z prowadzeniem 16-13.

W kolejnych akcjach biało-czerwoni jeszcze bardziej powiększyli przewagę, w świetnym stylu powstrzymując ataki Giby i Andre. Rywale ponownie zmniejszyli jednak stratę, a kibice do ostatnich chwil drżeć musieli o losy seta. W polu zagrywki kolejno błędy popełnili Marcelinho i Gustavo, a zwycięstwo Polski w drugiej partii 25-23 przypieczętował Szymański.

Bezwzględni mistrzowie

Już w drugiej akcji trzeciego seta zatrzymaliśmy Brazylijczyków podwójnym blokiem. Chwilę później Canarinhos zrewanżowali się jednak tym samym, dwukrotnie zatrzymując na środku Daniela Plińskiego i dość łatwo uzyskali przewagę czterech punktów. Gracze z Ameryki Południowej przewyższali biało-czerwonych zwłaszcza w ataku. W początkowej fazie trzeciej partii polski zespół był całkowicie bezradny wobec mocnych uderzeń Giby, Dante czy Andre. Na domiar złego z powodu bólu nogi parkiet opuścić musiał Świderski, którego zastąpił potrafiący uzdrowić grę drużyny Piotr Gruszka. Niestety, ani przyjmujący Skry Bełchatów, ani jego koledzy, nie byli w stanie powstrzymać coraz pewniej poczynających sobie zawodników Bernardo Rezende.

Utrzymująca się na poziomie kilku punktów przewaga rywali kazała w najbardziej pesymistycznym wariancie zacząć spisywać seta na straty. Polakom mozolnie przychodziło gromadzenie kolejnych punktów, tylko nieznacznie tlących ognisko nadziei na sukces w trzeciej partii. Cudów w obronie Brazylijczyków dokonywał Sergio. To właśnie dzięki niewiarygodnym interwencjom 32-letniego libero mistrzowie świata wyprowadzać mogli zabójcze kontry, z każdą chwilą coraz bardziej przybliżające ich do objęcia prowadzenia w meczu. Z czasem przewaga "Kanarkowych" stopniała wprawdzie do trzech punktów, lecz chwilę później to goście cieszyć się mogli z wygranej seta.

Czwarty set: Koniec snów, Canarinhos w finale

Czwarta część sobotniego półfinału rozpoczęła się po myśli gospodarzy. Po udanym ataku wprowadzonego na plac gry Wojciecha Grzyba i autowym zbiciu Andre prowadziliśmy z Brazylią 2:0, jednak przeciwnicy tradycyjnie już doprowadzili do wyrównania. Polski blok, stanowiący olbrzymie zagrożenie dla rywali w tegorocznej Lidze Światowej, dziś, wobec bezlitosnych w kończeniu akcji Canarinhos, był praktycznie bezradny.

W pierwszej fazie partii żadna ze stron nie potrafiła jednak wysunąć się na znaczne prowadzenie. Mimo narastającego zmęczenia Polacy nie rezygnowali z walki o przedłużenie losów meczu. Nieustające wymiany "punkt za punkt" zwiastowały kolejną nerwową końcówkę. Wśród biało-czerwonych coraz pewniej w polu ataku spisywali się Wlazły i Gruszka, którego potężne uderzenie dało nam prowadzenie 16:15 na drugiej przerwie technicznej. Chwilę później wydarzenia w Spodku przybrały jednak czarny scenariusz. Brazylijczycy zdobyli trzy "oczka" z rzędu i o czas dla swojego zespołu prosić musiał trener Lozano. Ciągle traciliśmy jednak do rywali dwa punkty.

Przy stanie 24:21 pierwszą piłkę meczową mieli goście. Choć dwie kolejne akcje padły jeszcze łupem Polaków, to jednak co się odwlecze, to nie uciecze. W decydującym momencie Andre obił nasz blok i przegrana biało-czerwonych stała się faktem.

Brazylia ponownie potwierdziła swoją wyższość nad drużyną Raula Lozano, choć rozmiar zwycięstwa Canarinhos daleki był od nokautu na mundialu w Japonii. W wielkim finale Ligi Światowej obrońcy trofeum zmierzą się jutro z Rosjanami. Wcześniej rozegrany zostanie mecz o trzecie miejsce w katowickiej imprezie, w którym Polacy zagrają z ekipą USA.

Polska - Brazylia 1:3 (23:25, 25:23, 21:25, 23:25)

Składy

Polska: Paweł Zagumny, Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Łukasz Kadziewicz, Michał Winiarski, Sebastian Świderski, Piotr Gacek (libero) oraz Michał Bąkiewicz, Wojciech Grzyb, Łukasz Żygadło, Grzegorz Szymański, Piotr Gruszka.

Brazylia: RICARDO Garcia, Godoy Filho Gilberto - GIBA, DANTE Guimaraes Amaral, ANDRE Luis da Silva Nascimento, GUSTAVO Endres, Rodrigo Santana - RODRIGAO, SERGIO Dutra Santos (libero) oraz MARCELINHO Elgarten, SAMUEL Fuchs, MURILO Endres, ANDERSON Rodrigues.

Jutro w katowickim Spodku:
17.00 - mecz o trzecie miejsce (Polska - USA)
20.00 - finał (Brazylia - Rosja)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto