Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków widziany oczami warszawianki

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Widok na Wawel.
Widok na Wawel. Weronika Trzeciak
Kraków to niezwykłe miasto, pełne nieodpartego uroku. Jednak jakże inne od stolicy. Za każdym razem, gdy w nim jestem, dostrzegam coraz więcej różnic między tymi miastami. I nie chodzi tu bynajmniej o Smoka wawelskiego czy Bazyliszka...

W Krakowie bywam co dwa tygodnie i muszę przyznać, że życie toczy się tam wolniej. Ludzie się tak nie śpieszą jak w stolicy. I to mi się podoba. W weekendy nie jeździ tyle samochodów, nawet nie ma analogicznego powiedzenia do warszawskiego zwrotu "jest ruch jak na Marszałkowskiej".

Niestety tramwaje i autobusy poruszają się swoim żółwim tempem, szczególnie jeśli jadą wokół Plant. Wtedy czasem szybciej jest dojść piechotą, niż jechać naokoło. Zdarza się, że motorniczy przypomina sobie, co to gaz. Ale są to sporadyczne przypadki. Dlatego ja wolę chodzić po Krakowie niż jeździć. Nawet wieczorem nic się nie zmienia, pokonanie pięciu przystanków zajmuje kilkanaście minut. W Warszawie tramwaj to najszybszy środek transportu, szczególnie w godzinach szczytu, gdy samochody i autobusy stoją w korkach. Jest jeszcze metro, ale nim nie wszędzie da się dojechać.

Co mi się podoba w Krakowie to automaty, w których można kupić bilety od jednorazowych po 24 godzinne oraz załadować kartę miejską. Znajdują się one na wielu przystankach i w nowszych tramwajach. Jest to niezwykle wygodne, szczególnie w niedziele jak kioski są już pozamykane. Inną sprawą jest ich działanie, nie zawsze wydają resztę, a czasem nawet nie chcą przyjąć pieniędzy. Ostatnio udało mi się kupić bilet dopiero w trzecim automacie z rzędu.

Opera Krakowska nie ma takiego uroku jak warszawska Opera Narodowa. W tej nowoczesnej budowli nie ma tego charakterystycznego klimatu. Byłam niedawno na „Zemście Nietoperza” w reżyserii Janusza Józefowicza. Niestety czerwony kolor ścian i balkony przypominające wiszące podesty niezwykle mnie rozpraszały. Poczułam się trochę jak w nowoczesnym kinie. I zatęskniłam za naszym starym poczciwym gmachem. Uważam, że tego typu przedstawienia powinny odbywać się w Teatrze Słowackiego. Blednie przy nim nasza Opera Narodowa.

Jeśli chodzi o samą operetkę, to była wspaniała, przepięknie melodie Johanna Straussa połączone z niezwykłą grą aktorską. Ale ku mojemu zdziwieniu nie było owacji na stojąco - nawet jedna osoba nie wstała. Choć widać było, że się ludziom podobało. Najwięcej pozytywnych emocji wzbudziła koszulka więziennego dozorcy Froscha, na której napisane było „DUDEK" i numer 1. Natomiast po dojściu do szatni zauważyłam, że nikt nic nie daje za przechowanie płaszczy. W Warszawie jest zwyczaj dawania przysłowiowej złotówki przy odbiorze okrycia.

Jeśli chodzi o warstwę językową i tu zdarzają się pewne różnice. Jest dużo regionalizmów. W Krakowie "wychodzi się na pole", "wraca się z pola", "przebywa się na polu". Natomiast w Warszawie i na Mazowszu "wychodzi się na dwór", "wraca się z dworu", "przebywa na dworze" (na pole chodzi się np. zbierać ziemniaki). Krakowianie twierdzą, że skoro nie mamy Wawelu, to nie możemy wychodzić na dwór.

Inną dziwną krakowską nazwą jest gumka do mazania (do ścierania jest ścierka), którą w Warszawie nazywa się gumką do ścierania (do mazania jest mazak, długopis, flamaster czy kredka). Do tego w Krakowie używa się zamka (błyskawicznego), a nie suwaka. Poza tym trzeba się pilnować, by nie powiedzieć Centrum czy Starówka. Można za to używać nazw Śródmieście, Stare Miasto lub Rynek. I oczywiście w Krakowie jest Dworzec Główny a nie Centralny. Warto też wspomnieć, że Warszawa ma swoje Włochy (dzielnica), a Kraków swoją Wenecję (ulica). Dobrze, że chociaż rzeka ta sama.

Na zakończenie dodam, że Kraków bardzo mi się podoba. Jest to pełne uroku miasto, z przepięknymi kościołami reprezentującymi różne style architektoniczne: romański, gotycki, barokowy i klasyczny oraz urokliwymi pałacami i kamienicami. Muszę przyznać, że nie lubię stereotypów, a do wszystkich różnic podchodzę z przymrużeniem oka. Może też dlatego nie spodobało mi się zdanie z jednego z przewodników książkowych, że: krakusy chętnie umawiają się na spotkania "pod Adasiem" (czyli pod pomnikiem Adama Mickiewicza). To tak jakby napisać "Warszawka" najczęściej spotyka się pod Rotundą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto