Krwawe starcia w Kairze. 250 ofiar po likwidacji obozu zwolenników Mursiego

W środę egipskie siły bezpieczeństwa zaczęły likwidację dwóch kairskich obozów skupiających zwolenników przywrócenia do władzy Mohammeda Mursiegio. Od sześciu tygodni prowadzą oni tzw. siedzące protesty na placu Rabaa al-Adawija i Al-Nahda w stolicy Egiptu. Bractwo Muzułmańskie podało, że już ponad 250 osób zginęło, a 5 tys. zostało rannych. By rozpędzić protestujących, siły rządowe użyły gazu łzawiącego. Wokół obozów rozstawiono też pojazdy wojskowe. Nad demonstrantami krąży śmigłowiec. Bractwo Muzułmańskie donosi, że policyjni snajperzy strzelają do protestujących z dachów budynków.

„W środku jest paskudnie, niszczą nasze namioty. Nie możemy oddychać wewnątrz, wiele osób jest w szpitalu” – powiedział Murad Ahmed, cytowany przez agencję Reuters. Na skrajach obozów demonstranci umieścili worki z piaskiem, zabezpieczając się przed przewidywanym nalotem policji.

MSW Egiptu podało, że w wyniku zamieszek 2 ich funkcjonariuszy zginęło, a 6 zostało rannych. Poinformowało jednocześnie, że pozwoli demonstrantom na bezpieczne opuszczenie obozów. W oficjalnym komunikacie podano, że protestujący mogą wydostać się z placu Rabaa al-Adawija i placu Al-Nahda koło uniwersytetu kairskiego.

Tymczasowe władze już wcześniej zaznaczały, że nie będą tolerowały protestów. Likwidacja obozów miała się rozpocząć w poniedziałek, jednak przesunięto ją, by uniknąć rozlewu krwi. "To największa masakra od zamachu stanu z 3 lipca, kiedy wojsko odsunęło od władzy Mursiego" - napisał na Twitterze rzecznik Bractwa Gehad el-Haddad.

Protesty są prowadzone od 3 VII 2013 r., kiedy to Mohammed Mursi, wyłoniony w demokratycznych wyborach, został obalony z funkcji prezydenta w wyniku zamachu stanu.