Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Księżyc można ukraść tylko raz

Wojciech Ostaszewski
Wojciech Ostaszewski
Wybory 2007 - frekwencja wg wieku
Wybory 2007 - frekwencja wg wieku PBS DGA dla TVN, TVN24 i dziennika "Polska"
W październiku 2007 roku w Polsce wydarzył się cud. Nie gospodarczy, a wyborczy. Dzięki sprawnemu i skutecznemu finiszowi kampanii wyborczej Platforma Obywatelska odniosła spektakularny sukces.

Główną tego przyczyną była zwycięska debata Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim, która przełożyła się także na osobisty sukces przyszłego premiera, który uzyskał w Warszawie ponad pół miliona głosów wyborców. - Donald Tusk rzeczywiście poszybował w kosmos - przyznał odchodzący premier Kaczyński.

Przed dwoma laty – w komentarzu po wyborach parlamentarnych i prezydenckich 2005 roku - pisałem, że "Platforma Obywatelska może stać się partią jutra, które jednak nie wiadomo czy i kiedy nastąpi". Mało kto spodziewał się wtedy – może z wyjątkiem zagorzałych zwolenników partii - że czas rządów PO nadejdzie tak szybko. Więcej, nawet w pierwszej dekadzie października cudów liderem sondaży preferencji wyborczych było Prawo i Sprawiedliwość. Wszystko zmieniła jednak debata Tusk – Kaczyński, po której tendencja się odwróciła. PO objęła sondażowe prowadzenie, z każdym dniem umacniając swoją przewagę nad PiS.

Astronomiczne podobieństwa

Nie tylko Jarosław Kaczyński celuje w astronomicznych odniesieniach. - Księżyc można było ukraść tylko raz - tak skomentował wyborcze sukcesy PiS w 2005 roku Marek Borowski. Ta aluzja jednego z liderów lewicy do ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego, w której główne role zagrali bracia Kaczyńscy, znalazła potwierdzenie podczas wyborczej jesieni minionego roku. Tym razem retoryka wyborcza PiS nie przyniosła pożądanego efektu w postaci zwycięstwa, gdyż nie przesłoniła negatywnej oceny dwóch lat rządów Prawa i Sprawiedliwości u większości obywateli. Więcej, właśnie ostra retoryka kampanii w połączeniu z nieprzychylną oceną stylu sprawowania władzy zmobilizowała część dotąd biernego elektoratu do wzięcia udziału w wyborach i głosowania przeciwko PiS.

Tyle, że słowa Marka Borowskiego można obecnie skierować w formie przestrogi także do Platformy Obywatelskiej. Wszak cuda też narzucają niebiańskie skojarzenia... PO szła do wyborów z hasłem budowania drugiej Irlandii, rozbudzając nadzieje na możliwy w Polsce cud gospodarczy. Ma żyć się lepiej - wszystkim, więc teraz wiele grup społecznych przypomina o sobie, licząc na rozsądną politykę, która będzie tworzyć warunki do realizacji cudu – nie wyborczego, tylko gospodarczego - o który z pewnością jest i będzie dużo trudniej...

Wielu Polaków w ostatnich wyborach głosowało po prostu za przywróceniem normalności - podobnie jak w 2001 roku, wynosząc do władzy ekipę Leszka Millera... Tak, warto podkreślić, że PO na czele z Donaldem Tuskiem odniosła sukces wyborczy na miarę Sojuszu Lewicy Demokratycznej z 2001 roku. Co więcej, w sondażach powyborczych PO poszybowała tak wysoko, że w badaniach niektórych ośrodków demoskopijnych pobiła nawet rekord popularności lewicy sprzed lat, utrzymując po dzień dzisiejszy stabilne około 50-procentowe poparcie.

Natomiast premier Donald Tusk stał się liderem rankingu popularności wśród polityków, ciesząc się zaufaniem nawet 70 procent społeczeństwa. Czy na słupkach popularności analogie do SLD w przypadku PO się skończą? Wszyscy wiemy jak minionej jesieni skończył Leszek Miller – to powinna być przestroga dla partii rządzącej i jej lidera... - Nagle można zacząć spadać w dół - a to już nie to samo...

Pełnoletnia demokracja

Do rangi symbolu urósł fakt, że w jesiennych wyborach mogły wziąć udział osoby urodzone w czasie historycznego przełomu 1989 roku. Nasza demokracja jest więc już pełnoletnia. To właśnie ci młodzi ludzie, a w jeszcze większym stopniu ich starsze koleżanki i koledzy - w tym studenci, którzy też w sposób świadomy nie doświadczyli PRL-u – poszli głosować w liczbie dotychczas niespotykanej w naszej młodej demokracji. Właśnie ta grupa wiekowa naszego społeczeństwa przyczyniła się do stosunkowo wysokiej - jak na polskie warunki – frekwencji, popierając jednocześnie w większości Platformę Obywatelską.

Asem atutowym kampanii wyborczej PO, który przysporzył jej zarówno starszych, jak i młodszych zwolenników, był bez wątpienia prof. Władysław Bartoszewski - autorytet dla wielu młodych ludzi, jednocześnie świadomie promowany w niektórych środowiskach akademickich.

Nikt tak bardzo jak aktywni, coraz lepiej wykształceni młodzi ludzie, nie pragnie w Polsce budowania społeczeństwa obywatelskiego, opartego na wzajemnym zaufaniu. Na dzisiaj badania pokazują, że pod względem zaufania społecznego jesteśmy na szarym końcu w Europie. Właśnie dlatego motywem przewodnim exposé Donalda Tuska było słowo zaufanie, a kończący przemówienie premiera cytat z Norwida - "Wolni ludzie, tworzyć czas!" - znakomicie wpisuje się w ideę budowania społeczeństwa obywatelskiego. Pytanie tylko, czy obecny rząd – często krytykowany za małą pracowitość - w swych dotychczasowych działaniach sam wystarczająco realizuje wezwanie premiera do twórczego budowania...

„Cudowny” układ sił

Może to wydawać się naiwne, ale uważam obecną sytuację polityczną w kraju za optymalną. Rząd tworzy partia miejska, jaką w znacznej mierze jest Platforma Obywatelska, razem z koalicjantem reprezentującym interesy polskiej wsi, czyli Polskim Stronnictwem Ludowym. Koalicja rządząca ma więc szansę łączyć Polaków. Prezydent wywodzi się natomiast z największej partii opozycyjnej, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość. W ten sposób ta duża partia ma wpływ na rządzenie krajem, gdyż prezydent dysponuje instrumentem blokującym w postaci weta. Weto prezydenta Lecha Kaczyńskiego można jednak odrzucić dzięki głosom Lewicy i Demokratów. W ten sposób także lewica ma swój wpływ na kształt ustawodawstwa.

Oceniając wyniki ostatnich wyborów, można pokusić się o postawienie tezy, że demokracja w Polsce ma się dobrze. Blisko 95 procent głosujących Polaków - wyborcy ugrupowań, które dostały się do sejmu - ma poprzez swoich przedstawicieli stosunkowo proporcjonalny wpływ na kształt prowadzonej polityki. Nieocenionym profitem wydaje się fakt, że do parlamentu nie dostały się partie dość powszechnie uważane za skrajne i populistyczne - Samoobrona i Liga Polskich Rodzin.

Poszczególne ośrodki władzy wzajemnie się kontrolują i równoważą. Dotyczy to przede wszystkim relacji prezydent – premier. Obaj politycy muszą ze sobą współpracować, w szczególności w prowadzeniu polityki zagranicznej. Współpraca ta na razie wygląda wcale nie najgorzej i jest to jeszcze jeden "cudowny" rezultat wyborów – politycy ci są skazani na POPiSową quasi-koalicję w ramach nieuniknionej kohabitacji. Warto pamiętać, że to właśnie spotkanie Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska, którzy ciągle w rozmowach w cztery oczy zwracają się do siebie po imieniu, doprowadziło ostatecznie do przyspieszonych wyborów. Wydaje się, że obaj panowie dążą do postępującej polaryzacji sceny politycznej, utrwalenia pozycji swoich ugrupowań, a w efekcie wykrystalizowania się w Polsce systemu dwupartyjnego. Szanse na realizację takiego planu dostrzega m.in. prof. Jadwiga Staniszkis.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto