Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Księżyc w nowiu" czy "Zaćmienie"?

Judyta Więcławska
Judyta Więcławska
Plakat "Księżyc w nowiu"
Plakat "Księżyc w nowiu" materiały prasowe
"Księżyc w nowiu" to wciągający film, który wzbudza apetyt na kolejne części sagi. Jednakże od takiej produkcji oczekujemy więcej, odczuwalny jest pewien niedosyt.

Kolejna długo oczekiwana przez fanów ekranizacja książki o wampirach Stephenie Meyer trafiła dziś do kin. W rolach głównych ponownie zobaczyliśmy Kristen Stewart (Bella), Roberta Pattinsona (Edward) oraz Taylora Lautnera (Jacob). Chris Weitz, znany z takich produkcji jak "Złoty kompas" czy "W doborowym towarzystwie", zajął się reżyserią (dla przypomnienia: "Zmierzch" wyreżyserowała Catherine Hardwicke). Scenariusz ponownie wyszedł spod pióra Melissy Rosenberg.

Edward nie chcąc narażać swej ukochanej na niebezpieczeństwo, nierozłącznie związane z przebywaniem z wampirami, postanawia wyjechać z Forks. Bella przez kilka miesięcy nie potrafi normalnie funkcjonować. Odsuwa się od ludzi, zamyka się w sobie, niemal każdej nocy dręczą ją koszmary. Nie jest w stanie pogodzić się z myślą, że Edwarda nie ma obok niej.

Z dołka wyciąga ją dawny przyjaciel - Jacob, z którym spędza coraz więcej czasu. Dzięki temu Bella choć na chwilę zapomina o bólu i wszechobecnej pustce. Nie przeszkadza jej odkrycie, że Jacob jest wilkołakiem. W jego towarzystwie czuje się bezpieczna, jednakże ciągle tęskni za Cullenem. Pragnienie widywania Edwarda popycha ją do niebezpiecznych zachowań (jazda na motorze, czy skok z klifu). Wampir staje się wytworem jej wyobraźni, przestrzegającym przed robieniem głupich, ryzykownych rzeczy.

W nieoczekiwanym momencie w Forks zjawia się Alice, myśląc, że Bella popełniła samobójstwo. W wyniku niefortunnych zdarzeń Rosalie przekazuje Edwardowi mylną wizję siostry. Chłopak nie widzi sensu istnienia bez ukochanej - postanawia pojechać do Volterry, by tam poprosić o śmierć Volturich (królewski ród wampirów). Bella wyrusza do Włoch, gdzie musi stoczyć pojedynek z czasem, by zdążyć uratować najdroższą jej sercu osobę...

Po obejrzeniu "Księżyca w nowiu" czuje się pewien niedosyt. Przez 120 minut naszym oczom ukazują się wyjęte z książki sceny. Wszystko to jednak nie tworzy zgrabnej całości. Wielość wątków pobocznych źle wpływa na ogólny przekaz filmu. Nawiązywanie do pierwszej części filmu, czy odsyłanie do przyszłości wprowadza niemały bałagan. Dialogi bohaterów nieco "drewniane" - możliwe, że ktoś przy ich tworzeniu doznał zaćmienia...

Wspominana przez producentów wartka akcja jest raczej wyolbrzymiona - "wilcze sceny", czy adrenalinowe ekscesy Belli nie wywołują dużych emocji. Owszem nadają filmowi pewnego tempa, jednakże wydawałoby się, że widz oczekiwałby czegoś więcej. Zbyt komputerowy wizerunek wilków również pozostawia wiele do życzenia. Scena z przyszłości, w której Bella i Edward jako wampiry biegają po lesie jest przekomiczna. Zamiast pięknej wampirzycy widzimy ubraną w "strój pasterki" Bellę, która bardziej przypomina dziewczynkę aniżeli kobietę.

Jeśli chodzi o grę głównych aktorów, to nie można im niczego zarzucić. Kristen Stewart wspaniale oddała cierpienie Belli, jej zmaganie się z nieobecnością Edwarda i ekstremalne wyczyny. Dobrze zagrana była tworząca się więź między Bellą a Jacobem. Taylor Lautner powalił wszystkich swoją muskulaturą. Robert Pattinson - no cóż, nie nagrał się w tym filmie (zresztą o to chodziło - w nawiązaniu do fabuły książki). Jego pojawianie się na ekranie było jednak wyważone. Nie było go za dużo, ale też zbytnio nie odczuwało się jego braku. Aktor wspaniale oddał emocje podczas walki z Volturi - ten ból wyrysowany na twarzy, był niemalże namacalny.

Szkoda, że królewskiemu rodowi wampirów poświęcono tak mało czasu. Kreacje ról: Aro (Michael Sheen) i Jane (Dakota Fanning) niewątpliwie zasługują na pochwałę. Caius (Jamie Campbell Bower) i Marcus (Christopher Heyerdahl) praktycznie nie zostali zauważeni - biernie siedząc na tronie, stanowili jedynie tło dla akcji.

Do filmu dobrze dobrana została muzyka, która w odpowiednich momentach wprowadzała określony nastrój. Na uwagę zasługuje scena obrazująca depresję Belli: siedząca nieruchomo na krześle dziewczyna z oczami utkwionymi w jednym punkcie i ruch rotacyjny kamery - w centrum Bella, a w tle pokój i zmieniający się z każdym obrotem widok za oknem - od jesieni po zimę. Dzięki temu estetycznemu zabiegowi, wspaniale został oddany charakter książki. To właśnie w niej: październik, listopad, grudzień i styczeń stanowią puste kartki, symbolizujące całkowite odcięcie się Belli od rzeczywistości.

Od filmu, na który długo się czeka, wymaga się dużo. Mimo wspomnianych wad, "Księżyc w nowiu" jest wciągający. Dwie godziny mijają niewiadomo kiedy. I chociaż wielu stwierdzi, że "Zmierzch" był o wiele lepszą produkcją, o tyle warto nadmienić, że "Księżyc w nowiu" było bardzo trudno zobrazować. Bo ile można pokazywać depresję Belli? Zapewne producenci chcieli przenieść z książki na ekran jak najwięcej - z tego wynikałby wspomniany wcześniej wielowątkowy chaos (legenda plemienia Quileutów, pojawiająca się i znikająca Victoria). Istota książki została oddana i to w tym wszystkim jest najważniejsze. A niedosyt może zostanie zaspokojony wraz z nadejściem kolejnych części sagi? "Zaćmienie" pojawi się w kinach już pod koniec czerwca 2010 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto