Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto odpowiada za awanturę w Sejmie?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
W sejmowych obradach sprzed dwóch dni nie zabrakło niczego. Był przedmiot obrad, była debata, wymiana zdań oraz walka polityczna, brzmiąca gromko niczym arena sportowa lub uliczna sprzeczka ludzi o ciemnych obyczajach.

Gdy w Sejmie język posłów w debacie publicznej sięgnął dna, posłowie sięgnęli po rozum do głowy. Dziś przyznają zgodnie politycy – byliśmy źli, wulgarni, obskurni, dzicy. Kogo winić, ganić, łomotać po grzbiecie? Tego, co rzucił "won" – kobiecie? Tak, powie poseł Adam. To poseł Stefan i jego partyjna gromada za te ohydne słowa w Sejmie odpowiada. Za tę "Hańbę", "Zdradę" i za "Zadzwoń do brata".

Można by więcej i dłużej nawijać podobne głupoty, gdyby nie to, że sprawa poważna, mająca swoje odbicie lustrzane w kulturze słowa ludzi, o języku prymitywu pijackiej braci zza rogów ciemnych ulic wielkich miast. Ale że część posłów dało się ponieść niszczącej fali kultury języka – to zaprawdę sprawa wprost nie do wiary. Ciekawe, jak oni teraz się z tym ciężarem wygłoszonych w Sejmie niegodziwości czują? Jak oceniają powstałą sytuację i stosunek kolegów, których obdzielili epitetami, kpinami, warcholskim zachowaniem i podłościami?

Okazuje się, że wciąż jeszcze widzą odpowiedzialnych za zaistniały stan rzeczy innych, nie siebie. Obrzucają się więc odpowiedzialnością wzajemnie. Tymczasem, według obiektywnych obserwatorów, w piątek (11 maja) w Sejmie podczas głosowania nad reformą emerytalną, obraźliwe słowa i krzykliwe, groźnie brzmiące wypowiedzi, padały z różnych stron sceny politycznej. Nie inaczej było poza Sejmem.

Tam zaś, gdzie protestowali związkowcy z "Solidarności", doszło poza rzucanymi cierpkimi słowami, także do niebezpiecznych przepychanek, a nawet któryś poseł oberwał w twarz drzewcem flagi związkowej.

Poseł Adam Hofman, rzecznik Prawa i Sprawiedliwości jest przekonany, że burzę sejmową rozpętał premier Donald Tusk. Bo jego zdaniem "w tym parlamencie obowiązuje zasada - jak jest niewygodny temat, to atakuje się Prawo i Sprawiedliwość, prowokuje. Robił to w wystąpieniu Donald Tusk, a później ze szczególnym okrucieństwem Janusz Palikot" - twierdzi poseł PiS.

W jego ocenie, konsekwencji za powstałą sytuację pisze arena, "pewnie szybko nie będzie, one będą w wyborach. Tych ludzi, którzy reagują agresją, którzy pokazują arogancję władzy - mam nadzieję, że Polacy rozliczą w wyborach" – podkreślił rzecznik PiS.

Natomiast Marek Siwiec z SLD jest zdania, że dyskusję sejmową powinno zamknąć stwierdzenie Jarosława Kaczyńskiego, którym obwinia on "Tuska, za poziom nieprawdopodobnego chamstwa na poziomie marzeń Adolfa Hitlera, o Polakach. Tymczasem na sali i wokół niej padały kolejne słowa".

Według Marka Siwca, "dzisiaj słowo cham, które było jakimś kuriozum w komunikacji publicznej, stało się językiem powszechnym. Słowo było zarezerwowane dla nuworyszy a dzisiaj posługują się nim elity. Tym sposobem, gdy profesor zwracając się do kobiety używa słowa "won", to właściwie dalej może paść tylko obraźliwe słowo, które określa najstarszy zawód świata i właściwie już jesteśmy na samym dnie" - powiedział polityk SLD Marek Siwiec.

Bystry i nadzwyczaj inteligentny Janusz Palikot przyznaje, że poseł Stefan Niesiołowski zwrócił się obraźliwie do dziennikarki Ewy Stankiewicz i postąpił niewłaściwie. I jego zdaniem to był błąd ze strony Stefana Niesiołowskiego. Bo Stefan Niesiołowski "właśnie utrudnia teraz wyraźne wskazanie, że to strona związkowa używała tutaj przemocy. Powinien przeprosić i nic takiego nie powinno mieć więcej miejsca" - skwitował szef partii własnego imienia.

Ale Janusz Palikot dodaje, że "ja go rozumiem, że w tych emocjach nie wytrzymał, bo to druga strona wywołała agresję, nie Niesiołowski. On padł ofiarą agresji i dał się sprowokować do własnej agresji" – przekonuje Palikot.

Odnosząc się do zapowiedzi rzecznika PiS, Hofmana, że sprawą posła Niesiołowskiego zajmie się prokuratura - Stanisław Żelichowski z PSL, zwrócił uwagę na coś istotnego. W jego ocenie, gdyby Sejm miał dobry regulamin, to "prokuratura nie musiałaby się tym zajmować". "Być może wylałoby to kubeł zimnej wody na głowy posłów, bo nikt nie chciałby, żeby jeszcze prokuratura miała zajmować się posłami, bo dochodzimy do jakiegoś absurdu".

Co racja, to racja, rzecz w tym, że regulamin Sejmu posłowie sami sobie uchwalili i nikt im tego nie zmieni. Wprawdzie marszałek Sejmu, Ewa Kopacz, po tym, co się stało ostatnio na sali obrad, zapowiedziała o zaostrzeniu kar na posłów, lecz nie wspomniała, w której kadencji to nastąpi.

Póki co, jak dotąd, nie udało się ustalić, kto w Sejmie krzyczał "Zadzwoń do brata" pod adresem Jarosława Kaczyńskiego.

Stanisław Cybruch

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto