Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Kubańska maniana" czyli Passion de Buena Vista w Warszawie

Anna Kołodziejczyk
Anna Kołodziejczyk
Passion de Buena Vista w Warszawie
Passion de Buena Vista w Warszawie fot. Robert Świderski
Rytmy salsy, cha cha i mambo, okraszone pokazami tanecznymi przeniosły publiczność zgromadzoną w Sali Kongresowej w klimat słonecznej Kuby. Passion de Buena Vista znowu koncertowali w Polsce.

Gromadzącą się w sali publiczność wprowadzała w kubański nastrój sceniczna dekoracja – gigantyczna, czarno-biala fotografia hawańskiej ulicy wykonana i czekające na muzyków tradycyjne instrumenty. Dzięki temu widzowie mogli "od progu" oczyma wyobraźni przenieść się do przepełnionego muzyką
miasta.

I wreszcie rozbrzmiały dźwięki oryginalnych congas, claves i shekeri. Scenę wypełnili kolorowi tancerze z klubu "Tropicana". Całość koncertu prowadził – przeplatając poszczególne wykonania anegdotami o artystach i przygotowanych utworach - lider grupy "La idea". Z największą "pompą" zapowiadał śpiewaków z grupy "Companeros de Buena Vista", podkreślając, że pracowali i przyjaźnili się z legendami kubańskiej sceny.

Właśnie Maida Castaneda, Tomas Sanchez i Pachin Inocencio zebrali największe brawa od publiczności. Zaśpiewali między innymi takie niezapomniane szlagiery, jak "Besame mucho" czy "Quantanamera".

Całe przedstawienie na zmianę przypominało konwencją to rewię, to znowu uliczne (a może plemienne?) taneczne szaleństwo. Gorące tańce przeplatały się z nastrojowymi balladami. Publiczność także zaproszono na scenę do wspólnej zabawy. Nie zabrakło chętnych i nikogo na siłę nie trzeba było wyciągać, by w świetle reflektorów wykonać grupową cha chę. Wszystko złożyło się na atmosferę radości i relaksu, z jaką kojarzymy Karaiby.

Choć trzeba przyznać, że trudno siedząc w sali będącej reliktem środkowoeuropejskiego socjalizmu, do końca wczuć się w klimat tropikalnego klubu... To trochę tak, jakby oglądać przedstawienie w towarzystwie ducha Stalina, w mentalnej łączności z el Comendante Castro i próbować ożywić muzyczne wspomnienia sięgające korzeniami w świat sprzed totalitarnych rewolucji.

Jednak warto zauważyć, że to, co było najoptymistyczniejsze w show to miejsce, jakie zajęli w nim seniorzy z "Companeros de Buena Vista". Właściwie wokół nich osnuto całe przedstawienie. Byli jego niekwestionowanymi gwiazdami. A kondycja, swoboda i lekkość z jaką prezentowali się na scenie pozostawiła w pamięci niezachwiane przekonanie, że w tej odległej i słonecznej kulturze, nawet starość wygląda inaczej. Karaibska starość wydaje się pogodniejsza, bardziej sprężysta i wciąż bawi się przy muzyce. No i oczywiście przykrywa głowy mężczyzn tak charakterystycznymi czapkami, które pamiętamy jako nieodłączny atrybut Ibrahima Ferrer (choćby z okładki kultowej płyt Buena Vista Social Club).

I choćby dlatego warto spędzić z kubańskimi artystami muzyczny wieczór, jeśli ponownie wrócą do Polski.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto