Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kubica wraca do motorsportu po 577 dniach oczekiwania

Dawid Bożek
Dawid Bożek
Robert Kubica. Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic
Robert Kubica. Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic Mark McArdle
Nie, to nie jest jeszcze zapowiedź „comebacku” najlepszego polskiego kierowcy do Formuły 1. Kubica zasiądzie za kierownicą „rajdówki”. Jest to jednak okazja, by po raz pierwszy od pamiętnego wypadku pokazał się szerokiej publiczności.

Ale nie tylko. Robert chce raz na zawsze zamknąć pełen niepewności, trwogi i ogromnych rozczarowań okres w jego życiu. Okres, który rozpoczął się 6 lutego 2011 roku.

Tę Skodę prowadził po raz pierwszy

– Pokonaliśmy cztery kilometry pierwszego odcinka specjalnego. Ja patrzyłem na notatki i nie zauważyłem momentu, w którym samochodem zarzuciło. Dopiero w chwili uderzenia zobaczyłem, że Robert trzymał się za rękę i po chwili stracił przytomność – tak Jakub Gerber, pilot Roberta Kubicy, „z pierwszej ręki” opisywał serwisowi sport.pl moment, po którym na włosku zawisło życie jednego z najbardziej utalentowanych kierowców Formuły 1 ostatnich lat.

Kubica wziął udział w rajdzie Ronde di Andorra, kilka dni po pierwszej sesji przedsezonowych testów w Jerez. Już pierwsze kilometry, jakie Polak przejechał nową konstrukcją zespołu Lotus, mogły wskazywać go nawet na kandydata do zwycięstwa w zbliżających się mistrzostwach świata.

Podczas pierwszego odcinka specjalnego rajdu, Skoda Fabia S2000, której Kubica wcześniej nie miał okazji prowadzić przy okazji takich imprez, wypadła z trasy, uderzając lewą stroną w barierę. Pechowo, owa bariera przebiła samochód, przy okazji przygniatając Roberta. Jakub Gerber, który wyszedł z wypadku bez szwanku, przyznał, że sytuacja była dramatyczna.

– Kiedy zobaczyłem, że Robert jest bardzo poszkodowany przez przygniatającą go barierę, starałem się jak najszybciej opuścić samochód i zatrzymać kolejną załogę. Nie mogłem otworzyć drzwi, więc wypchnąłem szybę i szukałem ludzi w najbliższej okolicy, którzy mogli telefonicznie zawiadomić organizatora rajdu. Pierwsza rajdówka się zatrzymała, z dwiema kolejnymi mieliśmy problem, bo po prostu przejechały, dopiero czwarty kierowca też stanął. Karetka była na miejscu po 5-6 minutach. Wtedy odsunąłem się na bok, żeby nie przeszkadzać – relacjonował pilot Kubicy.

Od tej pory rozpoczęła się walka o zdrowie i życie 27-latka. Polak trafił do szpitala Santa Corona w Pietra Ligure, gdzie grupa lekarzy, pod kierownictwem prof. Igora Rosello, postanowiła zoperować kierowcę. Dzięki temu zabiegowi udało się uratować prawą dłoń Kubicy, której groziła amputacja. Polak, oprócz zmiażdżonej dłoni doznał również licznych złamań.

Intrygujące zdjęcia

W szpitalu w Ligurii Robert przebywał przez 77 dni. W tym czasie zdążył pojawić się na stole operacyjnym jeszcze trzy razy. Stan kierowcy lekarze określali jako „zadowalający”, ale o rychłym powrocie za kierownicę choćby samochodu cywilnego nie było mowy. 23 kwietnia został wypisany ze szpitala.

Mimo że sami lekarze nie potrafili odpowiedzieć na banalnie proste pytanie, czy Kubica wróci do pełnej sprawności, w mediach pojawiła się fala spekulacji odnośnie powrotu Polaka za kierownicę bolidu Formuły 1. Ofensywę informacyjną sprokurował menedżer Roberta, Daniele Morelli, który ponad trzy miesiące po wypadku, w rozmowie z Cezarym Gutowskim dla Przeglądu Sportowego, stwierdził, iż wiadomość o tym, kiedy jego podopieczny pojawi się w kokpicie, będzie znana już w sierpniu.

Słowa osoby, będącej dość mocno związaną z polskim rodzynkiem w F1, mimo że zbyt optymistyczne, to jednak w dalszym ciągu wydawały się wiarygodne. Wątpliwości dotyczące powrotu Kubicy do królewskiej serii wyścigowej postanowił podsycić dziennik „Fakt”. W czerwcu popularny polski tabloid ujawnił zdjęcia, na których kierowca wychodzi ze swojego domu, znajdującego się we włoskiej miejscowości Pietrasante. Robert poruszał się o kulach, a jego prawa ręka była unieruchomiona przez stabilizator. Wszedł do samochodu w towarzystwie jego dziewczyny, Edyty Witas, jednak tylko na fotel pasażera. Nie wyglądał na człowieka, który za kilka miesięcy mógłby zabawić w bolidzie.

Morelli jednak uspokajał, mówiąc na łamach f1.wm.pl: – Są to fotografie wykonane kilka tygodni temu. Zapewniam, że obecnie Robert nie potrzebuje już kul do poruszania się oraz ogólny jego stan jest zdecydowanie lepszy. Dziennik „Fakt” uznał słowa Włocha jako nieprawdziwe.

Kolejne postępy

Tymczasem, będący z dala od medialnego zgiełku Kubica przechodził kolejne etapy rehabilitacji. Polak pracował nad powrotem do pełnej sprawności pod okiem dr Riccardo Cecarelliego w klinice Formula Medicine. Tego samego, który w 2003 roku zajmował się złamaną, w wyniku wypadku samochodowego, ręką Roberta. Pod chirurgiczny skalpel kierowca miał pójść jeszcze dwukrotnie. W obu przypadkach celem lekarzy było usunięcie zrostów i zwiększenie mobilności prawego łokcia, by mógł on przyjmować kolejne dawki ćwiczeń. Zadowolony z postępów w leczeniu był szef samego zawodnika, Eric Boullier.

– Robert zrobił następny krok naprzód w procesie rehabilitacji i lekarze są mile zaskoczeni poprawą jego zdrowia. Teraz to kwestia czasu. Choć cierpliwość nie jest mocną stroną Roberta, on w pełni zdaje sobie sprawę z tego, że rehabilitacja może potrwać dosyć długo – stwierdził na łamach f1.autoklub.pl Francuz. Boullier chwalił również postawę kierowcy, który brał relatywnie czynny udział w pracach nad rozwojem samochodu: – Rozmawialiśmy na temat ostatnich prac rozwojowych nad samochodem i o teamie (…) On jest nadal w dużym stopniu zaangażowany w to, co robimy. Pozostaje w kontakcie ze swoimi inżynierami, a my stale informujemy go o każdej ważniejszej decyzji, podjętej przez team. Nie ma go z nami przez cały czas w tym roku, ale w dużym stopniu pozostaje częścią rodziny Lotus Renault GP.

Kubica jest znany z tego, że bardzo troskliwie chroni swoją prywatność. Prędzej mogliśmy usłyszeć plotki o ewentualnych przenosinach Lewisa Hamiltona do Red Bulla niż jakiejkolwiek wypowiedzi najlepszego sportowca Polski w 2008 roku. Jeszcze przed powrotem ze szpitala w Ligurii postanowił za pośrednictwem strony internetowej swojego zespołu, odpowiedzieć na pytania zadane przez fanów. Najważniejszą kwestią poruszaną przez polskich kibiców był oczywiście jego stan zdrowia oraz wizja powrotu do F1. – Jestem zadowolony z tego jak wszystko przebiega. Czynię postępy zgodnie z przewidywaniami i na szczęście nie ma żadnych komplikacji, które mogłyby wpłynąć na czas rekonwalescencji. Nadal jest za wcześnie aby uzyskać jasny obraz czasu mojego powrotu, ale najważniejsze żeby się nie śpieszyć – powiedział Robert, cytowany przez powrotroberta.blogspot.com. Polak przyznał, że wydarzenia z 6 lutego nie odcisnęły piętna na jego psychice: – Nie pamiętam wypadku, jestem jedynie świadom jego konsekwencji. Dla mnie jest tak, jakby nic się nigdy nie stało.

Nacisk ze strony zespołu

Mijały kolejne tygodnie, na kalendarzu już dawno pojawił się sierpień, a obiecana przez Daniele Morelliego data powrotu polskiego kierowcy do rywalizacji jeszcze nie została zadeklarowana. Robiło się coraz bardziej nerwowo, ponieważ Lotus nie miał ochoty odwlekać w nieskończoność przypieczętowania składu kierowców na sezon 2012. Dodatkowym znakiem zapytania była sprawa kończącego się z ostatnim dniem grudnia 2011 roku kontraktu.

Owszem, z otoczenia kierowcy napływały optymistyczne wieści dotyczące jego postępów w rehabilitacji, jednak zespół potrzebował oficjalnego stanowiska krakowianina. Chciał zapewnić Polakowi testy, które byłyby jego ostatnim etapem w powrocie na tor. O ile jednak wcześniej zawodnik dość często dzielił się informacjami z szefostwem teamu, o tyle z każdym kolejnym miesiącem Kubica był coraz mniej skłonny do rozmów. To wprawiało w zdenerwowanie, wcześniej nad wyraz spokojnego Erica Boulliera.

– Sytuacja z Robertem jest prosta. Mamy moralny obowiązek zapewnić mu szansę powrotu. Czekamy, aby powiedział mi jak się czuje i potrzebuję potwierdzenia startów od niego. Potrzebujemy również planu jeżeli jego rehabilitacja nie idzie zgodnie z planem, ponieważ nie chcę porażki zespołu. To on wpędził mnie w kłopoty w tym roku i teraz jeżeli nie może wrócić to musi nam o tym powiedzieć. Musi nam powiedzieć, ale oprócz tego musimy mieć plan, nie jesteśmy głupi – stwierdził. Na koniec dodał: – Jedyne czego chcę to żeby Kubica powiedział mi: „Tak, jestem w stanie to zrobić” albo „nie, nie dam rady wrócić”. My jesteśmy gotowi, samochód jest gotowy do testów i jeżeli sprawa się przedłuża to dlatego, że Robert nie jest gotów.

Kubica, będąc niejako pod naciskiem zespołu, podjął ostateczną decyzję – nie zasiądzie on w wyścigowym samochodzie na początku nowego sezonu. – W ostatnich tygodniach pracowałem bardzo ciężko, ale doszedłem do wniosku, że nie jestem jeszcze pewien, czy będę gotowy, by wrócić w 2012 roku. Zadzwoniłem i poinformowałem zespół o mojej sytuacji. To była trudna decyzja, ale jedyna rozsądna. Wiem, że Lotus Renault musi przygotować się do następnego sezonu i odwlekanie tego w czasie nie byłoby słuszne – poinformował Robert w specjalnym oświadczeniu, cytowany przez Wirtualną Polskę. Sygnał był jasny – potrzebuję więcej czasu. Wrócę, jeżeli będę w stu procentach przygotowany.

Niektórzy doszukiwali się w tym drugiego dna. Być może Robert, kończąc współpracę z Lotusem, zawiera ukryte porozumienie z Ferrari, na mocy którego włoski zespół mógłby zapewnić mu odpowiednie warunki do testów, a nawet jego zakontraktowanie na posadę trzeciego, piątkowego kierowcy. Finałem zaś tej historii byłaby jazda czerwonym bolidem u boku Fernando Alonso w sezonie 2013. Oczywiście ekipa spod znaku czarnego konia zdementowała te pogłoski.

Wypadek i wydłużona rehabilitacja

To jednak nie był koniec niepokojących informacji. Pod koniec roku serwis OmniCorse.it podał sensacyjną informację na temat zerwania współpracy z Riccardo Ceccarellim. Pierwszy powód to przenosiny Włocha do serii DTM i związana z tym praca w fabrycznym zespole BMW. Drugi, to – jak donosi witryna – „odmienna strategia rehabilitacji. – Przeczuwaliśmy, że w pewnym momencie pojawią się różnice o dalszy przebieg rehabilitacji. Robert będzie kontynuował rehabilitację z kimś innym, ale nie pytajcie mnie, kto to będzie – powiedział Ceccarelli, potwierdzając tym samym owe doniesienia.

Szalę goryczy polskich kibiców przelał dodatkowo nieszczęśliwy wypadek krakowianina, do jakiego doszło 11 stycznia br. Według agencji ANSA, Kubica poślizgnął się na chodniku, w pobliżu swojego domu w Pietrasanta. W wyniku tego zdarzenia pęknięciu uległa prawa kość piszczelowa – ta sama, którą kierowca uszkodził w pamiętnym wypadku na trasie Ronde di Andorra. Mogło to przynajmniej o miesiąc wydłużyć okres rekonwalescencji.

Świat powoli zdążył zapomnieć o 27-latku, skupiając swoją uwagę na przygotowaniach stawki do następnego sezonu. Wtedy włoskie media postanowiły wystrzelić bombę. W odpowiedzi na wstrząsające informacje byłego kierowcy Scuderii Toro Rosso, Jaime Algersuariego odnośnie sytuacji zdrowotnej Polaka (według Hiszpana, prawa ręki Kubicy jest w na tyle złym stanie, że nie potrafi ona unieść nawet szklanki wody), serwis rallyemotion.it poinformował, że Robert odbył testy Skody Fabii WRC. Dziennikarze na popularnym serwisie społecznościowym opublikowali zdjęcia Polaka ubranego w wyścigowy kombinezon i stojącego przy „rajdówce”. Kolejna dobra informacja, płynąca z Włoch, donosiła, że nasz kierowca zasiadł za kierownicą Renault Clio S1600. Zdążył on również odbyć kilka jazd gokartem na torze w Montecatini.

W przypadku tak wymagającej czynności jaką jest prowadzenie samochodu rajdowego, Robert postanowił pod koniec maja poddać się kolejnej operacji prawego łokcia, by uzyskać tym samym pełen zakres ruchów ręki. – Dzięki temu kierowca będzie mógł w pełni skręcać kierownicą. Wcześniej nie był w stanie obrócić dłoni w trakcie trzymania kierownicy i musiał ją puszczać przy skręcaniu w lewo – powiedział polskiemu dziennikarzowi F1, Mikołajowi Sokołowi, dr Ruggero Testoni, ordynator jednego z oddziałów szpitala Pederzoli.

„Tajemniczy kierowca”

Miesiąc później polski kierowca ponownie zabawił na fotelu kierowcy. Tym razem przypadł mu w udziale Ford Fiesta. Christian Loriaux, dyrektor techniczny zespołu Ford, nie chciał tego potwierdzić, mówiąc, że obok Pettera Solberga i Jari-Matti Latali z ekipą przez cztery dni współpracował „tajemniczy kierowca, który unikał rozgłosu”. Jednak mało kto sądzi, że owym „tajemniczym kierowcą” mógłby być ktoś inny, niż Robert Kubica.

Powrót Polaka do motorsportu jest bez wątpienia informacją, na którą wielu kibiców czekało od pamiętnego szóstego lutego. Co prawda, zwycięzcę GP Kanady z 2008 roku nie zobaczymy na starcie do GP Formuły 1 w Królewskim Parku Monza, jednak udział Kubicy w Ronde Gomitolo di Lana, może stanowić pewien test, mający na celu udzielenie odpowiedzi na pytanie: czy jazda samochodem rajdowym stanowi element przygotowań 27-latka do powrotu na tory Formuły 1 czy raczej definitywną zmianą profesji z „racing” na „rally”? A takich występów może być więcej – niewykluczone, że Roberta zobaczymy czynnie zwiedzającego rajdowe trasy również w przyszłym tygodniu, przy okazji rajdu San Martino di Castrozza (14-16 września).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto