Od początku lat dziewięćdziesiątych trzymałem się z dala od polityki, wierząc, że wolności i demokracji raz zdobytej nikt nam nie odbierze. Dzisiaj patrzę na to nieco inaczej i bliższy jestem twierdzeniu, że „demokracji nie wystarczy sobie raz wywalczyć, ale trzeba o nią walczyć stale”.
... patrzę z boku.
Nie angażuję się politycznie, nie afiszuję się ze swoimi poglądami... sam nie wiem nawet, która partia jest najbliższa mojemu sercu. Nie dziwią mnie nawet egzotyczne „transfery” polityczne, chociaż fakt zmieniania „barw klubowych” przez czołowych polityków budzi niesmak i zażenowanie. Przecież wyborcy, którzy głosowali na pana X, udzielili poparcia nie tylko jego osobie, ale również programowi tej partii, z która się wtedy utożsamiał. Czy zatem zmiana „drużyny”, a co się z tym wiąże, również zmiana programu, jest uczciwa wobec wyborców?
Wszystko na sprzedaż
Długo napawałem się naszą demokracją, wolnym rynkiem i tym, że jestem mieszkańcem wolnego, suwerennego kraju Europy. Długo wierzyłem, że nic więcej do szczęścia nie jest nam potrzebne. Refleksja przyszła, gdy w czasie pewnych zawodów sportowych pojawiła się nasza flaga narodowa z naszytym logo sponsora imprezy. Podczas internetowej dyskusji dotyczącej tego incydentu jeden z uczestników napisał wtedy „Ja nie widzę niczego złego w tym, że na chorągiewce z flagą Polski jest logo sponsora. Jeśli się za to dostaje kasę to czemu ma tego nie być?” . Wtedy zadałem sobie pytanie, co jeszcze można kupić w tym kraju?
Liberalizm i konserwatyzm
Od lat media oraz liczni politycy starają się nam tłumaczyć, że jako biedny kraj na dorobku zmuszeni jesteśmy prywatyzować majątek narodowy. Prywatyzować, czyli wyprzedawać za przysłowiowe grosze wszystko, co tylko nasi bogatsi sąsiedzi zechcą od nas kupić. Sprzedajemy zatem wszystko, często zaniżając wartość... bo taka jest cena postępu i rozwoju. W ręce zagranicznego kapitału oddajemy banki, huty, stocznie, media, telefonię... Wszystko w imię wolnego rynku i liberalnej polityki gospodarczej kraju. Przy okazji dysput politycznych powtarza się nam również, że mamy „siedzieć cicho” i nie dyskutować z sąsiadami. Mamy „nie drażnić Rosji”, bo większa i silniejsza, nie reagować na obraźliwe i roszczeniowe żądania płynące zza Łaby, bo Niemcy to nasz ważny partner handlowy. Generalnie powinniśmy z pokorą przyjmować wszelkie pretensje i żądania płynące ze wschodu oraz zachodu i siedzieć cicho by nikogo nie urazić. Ludzi o innych poglądach nazywa się konserwatystami i tym samym wartościuje jako tych gorszych, wsteczników, którzy chcą blokować rozwój gospodarczy kraju.
Jestem konserwatystą?
Nie czuję się gorszym obywatelem, tylko dlatego, że ktoś uznał, że moje poglądy za konserwatywne. Generalnie żyje mi się dobrze i mógłbym machnąć na to wszystko ręką i nie męczyć klawiatury. Nurtuje mnie jednak pytanie, co zrobimy i co się z nami samymi stanie, gdy już wszystko uda nam się sprzedać? Czy to jeszcze będzie Rzeczypospolita Polska, moja Ojczyzna? Kim będziemy, w kraju gdzie większość majątku będzie w rękach zagranicznych właścicieli? Czy za kilka lat nie okaże się, że zamiast dumnego orła w koronie, naszym godłem zostanie papuga ubrana w czapkę i buty znanego producenta odzieży? Przecież, jak powiedział anonimowy uczestnik forum, „Jeśli się za to dostaje kasę, to czemu nie?”
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?