Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁCzK. Starosielska: Dawniej na Piotrkowskiej ujęły mnie tramwaje

Redakcja
Ksenia Starosielska jest w Łodzi po raz drugi. Jednak zapewnia, że gdy tylko będzie okazja na pewno pojawi się w mieście czterech kultur ponownie.
Ksenia Starosielska jest w Łodzi po raz drugi. Jednak zapewnia, że gdy tylko będzie okazja na pewno pojawi się w mieście czterech kultur ponownie. Daniel Siwak
O tytułowym powrocie - do Łodzi, rodzinnych opowieściach o mieście czterech kultur oraz spacerze z Markiem Edelmanem. Zapraszam do przeczytania wywiadu, którego Ksenia Starosielska udzieliła specjalnie dla serwisu Wiadomosci24.pl.

W czwartek podczas festiwalu Łódź Czterech Kultur, odbyło się spotkanie literackie ze znaną rosyjską tłumaczką Ksenią Starosielską. Choć urodziła się siedemdziesiąt trzy lata temu w Moskwie, posiada też łódzkie korzenie. Jej babcia prowadziła przy Piotrkowskiej gabinet stomatologiczny, a dziadek uczył łaciny w jednym z łódzkich gimnazjum.

Starosielska przetłumaczyła na język rosyjski wiele dzieł polskich pisarzy. Mieszkańcy państw wschodnich dzięki niej mogą przeczytać książki Henryka Sienkiewicza, Jerzego Iwaszkiewicza, Ryszarda Kapuścińskiego, Tadeusza Różewicza, Hanny Krall, Doroty Masłowskiej, Jerzego Pilcha, Marka Hłaski czy ostatnią Marka Edelmana.

Nasza rozmowa odbyła się w Pasażu Schillera, czyli blisko ulicy, przy której pracowała jej babcia i po której tłumaczka trzydzieści lat temu spacerowała ze wspomnianym wcześniej Markiem Edelmanem.

Daniel Siwak: Czy dziadkowie, których korzenie wywodzą się stąd, opowiadali pani o Łodzi?
Ksenia Starosielska: - Niestety nie, bo dziadka w ogóle nie znałam. Umarł długo przed moim urodzeniem. Babcia, z którą się bardzo przyjaźniłyśmy, umarła kiedy miałam 15 lat, jednak po roku 1914, kiedy wyjechały do Moskwy temat Polski jakoś nie istniał. Wiedziałam tylko, że urodzili się gdzieś tam, ale nie w Moskwie. Jedyne co zapamiętałam z tamtych czasów to nazwa ulicy - Piotrkowska, bo ta się co jakiś czas przewijała.

A czy wtedy, jak słyszała pani takie szczątkowe informacje, nie próbowała się pani dowiedzieć więcej o tym mieście?
- Wtedy nie. Jakoś mnie to nie obchodziło po prostu. Łódź wtedy była dla mnie bardzo daleka i nie byłam jeszcze taka ciekawa, jak teraz.

Jednak mimo wszystko pojawił się chyba taki okres, kiedy to zainteresowanie się pojawiło?
- Mogę powiedzieć, kiedy w ogóle zainteresowałam się Polską i językiem polskim. To było kiedy miałam 20 lat i studiowałam chemię. W tym czasie polski język w naszej rodzinie się odrodził, babcia już nie żyła, ale ciocia, która też urodziła się w Łodzi zaczęła tłumaczyć polską prozę na język rosyjski. Przełomem była książka francuskiego autora o Toulouse-Lautrecu. Wtedy - a był to rok 1958 - w Moskwie była bardzo dobra księgarnia sprzedająca książki z krajów demokracji ludowej. Poprosiłam mamę i ciotkę, aby mi tą książkę przeczytały, a one powiedziały mi, że pokażą mi, jak to się czyta w języku polskim. No i tak rozpoczęła się moja przygoda z tym językiem. Ale też wcześniej podczas festiwalu moskiewskiego pojawił się na nim jazz polski, była wystawa plakatu polskiego, przyjeżdżał teatr z Cybulskim i Polska tak przemówiła.

Mówi pani, że zainteresowała się językiem polskim głównie za sprawą cioci. A wie może pani skąd u niej to zainteresowanie? W końcu wyjechaliście z Polski wiele lat temu.
- Ciocia, która znała angielski i francuski, tłumaczyła z tych języków i w pewnym momencie tłumaczyła też na polski, bo akurat łatwiej było znaleźć pracę. Książek polskich wydawano w tamtych czasach o wiele więcej, niż nawet teraz. Trudno było przebić polską książkę. Ja myślę też, że kiedyś rodzina nie mówiła o swojej przynależności do Polski, bo było to niebezpieczne.

Czyli pewnie za sprawą ciotki i mamy chęć poznania korzeni była już co raz silniejsza?
- Owszem, pojawiła się, ale znacznie później. Kiedy zaczęłam przyjeżdżać do Polski - do Warszawy i Krakowa głównie, to pojawiła się chęć zobaczenia i Łodzi. Pierwszy raz przyjechałam tutaj, ponieważ przetłumaczyłam książkę Hanny Krall "Zdążyć przed Panem Bogiem", poznałam wtedy w Warszawie Marka Edelmana, który mnie do Łodzi zaprosił.

Oprowadzał panią po raz pierwszy Marek Edelman. Jakie były wrażenia po powrocie do korzeni miasta, w którym mieszkali pani dziadkowie?
- Fantastyczne. On w ogóle był bardzo oryginalnym i niepowtarzalnym człowiekiem.
Przetłumaczyłam jego książkę, rozmowy z Paulą Sawicką. Dwa, trzy miesiące przed jego śmiercią mu to obiecałam. Niestety nie doczekał tego, a książka ukazała się dopiero teraz. Ale wracając do wrażeń. On mnie zawiózł do domu, w którym moja mama się urodziła i byłam pod drzwiami, ale nie miałam śmiałości tam wejść.

Obawiała się pani czegoś, gdyby tam weszła?
Bardzo chciałam poznać to miejsce i z takim zamiarem tam szłam. Ale nie umiem powiedzieć panu dlaczego tam nie weszłam. Coś mnie tknęło, żeby nie wchodzić. Może dlatego, że na drzwiach znajdowały się dwie albo trzy tabliczki lokatorów.
Było jakieś miejsce, które zrobiło na pani szczególne wrażenie podczas spaceru z Edelmanem?
- On mnie zaprowadził na Cmentarz Żydowski, który był piękny. To było na jesieni, te pożółkłe liście. Widziałam mauzoleum Poznańskiego, choć wtedy nie znałam, kim są Ci Poznańscy.

A ulicę Piotrkowską, której nazwę słyszała pani w dzieciństwie też udało się zwiedzić?
- Słowo Piotrkowska brzmiało w naszych rozmowach rodzinnych. Zobaczyłam wtedy ulicę Piotrkowską i zobaczyłam ją dziś, to jestem troszkę rozczarowana. I mama i ciocia zawsze mówiły, że jeżdżą tędy tramwaje. I ja wtedy jechałam z Markiem tramwajem do tego domu, gdzie moja mama się urodziła. Dawniej na Piotrkowskiej ujęły mnie te tramwaje. Teraz ulica wygląda jak każdy deptak.

Chciałbym zapytać o pani reakcje na zaproszenie na festiwal Łódź Czterech Kultur?
- Ucieszyłam się bardzo, a nawet bałam się trochę. Oczywiście, to było bardzo wzruszające, że mogę znów przyjechać do tego miasta.

Czy po wizycie trzydzieści lat temu i po tej kilkudniowej wizycie podczas festiwalu, będzie pani chciała jeszcze wrócić do Łodzi?
- Owszem. Jest chęć na pewno, bo wiem, że nie mam okazji dobrze poznać miasta teraz. A bardzo chciałabym poznać Łódź.

Powroty są hasłem tegorocznej edycji festiwalu Łódź Czterech Kultur. Jak pani uważa, czy te powroty, szczególnie do miejsc naszych korzeni, są ważne?
- Teraz ja rozumiem, że jest to ważna rzecz, ale kiedyś to mnie nie obchodziło. Zaczynam żałować, że za mało znam Łódź. Żałuję, że nie pytałam mamy, babci, cioci. To jest ważne.

To możemy powiedzieć kiedy znów będzie pani mogła pospacerować po ulicy Piotrkowskiej?
- Z chęcią na pewno przyjadę do Łodzi, ale nauczyłam się już nie budować planów. Mam nadzieję, ze do tej wizyty dojdzie i to już niedługo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto