Mecz był nudny. Lech oddał inicjatywę Sparcie. W pierwszej części gry nie działo się nic ciekawego. Jeśli jednak coś się już jakimś cudem wydarzyło na murawie, to wówczas w głównej roli występował Krzysztof Kotorowski.
W drugiej części spotkania zobaczyłem coś, z czym spotkałem się już kiedyś. Nie tyle spotkałem, co przeżyłem to jako widz telewizji. Powtórka z pamiętnego meczu w Bratysławie. Ponownie polski zespół zaczął "grać" dopiero wtedy gdy przegrywał.
Bardzo podobała mi się końcówka spotkania. To było coś! Widz często krzyczy "strzelaj wreszcie, strzelaj!". Ja zastąpiłem ten zwrot takim wyrażeniem: "koś go równo z trawą!" Wiem, nie powinienem. Ale nareszcie zaczęło się coś dziać!
Matejovsky już wcześniej powinien zostać wyrzucony z boiska, ale co się odwlecze to nie uciecze. Wystarczyło, że lekko uderzył Bosackieo łokciem, ten upadł nazbyt teatralnie, agresora na ziemię sprowadził Peszko i... wtedy do akcji wkroczył sędzia. A jakże! Wyrzucić z boiska tego, który został zaatakowany to jest dopiero coś.
Ten mecz, a zwłaszcza jego końcówka, był parodią futbolu. Aż przykro było patrzeć, tym bardziej, że po raz kolejny polski klub odpada w fatalnym stylu.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?