Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech vs Sparta, czyli parodia futbolu

Bartłomiej Krawczyk
Bartłomiej Krawczyk
Kolejny raz mistrz Polski żegna się z Ligą Mistrzów, zanim czołówka się z nią przywita. Tak... zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić.

Mecz był nudny. Lech oddał inicjatywę Sparcie. W pierwszej części gry nie działo się nic ciekawego. Jeśli jednak coś się już jakimś cudem wydarzyło na murawie, to wówczas w głównej roli występował Krzysztof Kotorowski.

W drugiej części spotkania zobaczyłem coś, z czym spotkałem się już kiedyś. Nie tyle spotkałem, co przeżyłem to jako widz telewizji. Powtórka z pamiętnego meczu w Bratysławie. Ponownie polski zespół zaczął "grać" dopiero wtedy gdy przegrywał.

Bardzo podobała mi się końcówka spotkania. To było coś! Widz często krzyczy "strzelaj wreszcie, strzelaj!". Ja zastąpiłem ten zwrot takim wyrażeniem: "koś go równo z trawą!" Wiem, nie powinienem. Ale nareszcie zaczęło się coś dziać!

Matejovsky już wcześniej powinien zostać wyrzucony z boiska, ale co się odwlecze to nie uciecze. Wystarczyło, że lekko uderzył Bosackieo łokciem, ten upadł nazbyt teatralnie, agresora na ziemię sprowadził Peszko i... wtedy do akcji wkroczył sędzia. A jakże! Wyrzucić z boiska tego, który został zaatakowany to jest dopiero coś.

Ten mecz, a zwłaszcza jego końcówka, był parodią futbolu. Aż przykro było patrzeć, tym bardziej, że po raz kolejny polski klub odpada w fatalnym stylu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto