Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Libia. Mieszkańcy Bengazi przepędzają bojówki islamistów

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Mieszkańcy libijskiego miasta Bengazi mają dosyć islamskich milicji. Rząd Libii w związku z wybuchem zamieszek na tle filmu o Mahomecie, postawił wobec nich ultimatum.

W Libii, po obaleniu Muammara Kadafiego, panuje pozorny spokój. Na ulicach miast rządzą islamskie milicje. Działają podobnie brutalnie i bezkarnie wobec narodu, jak siły bezpieczeństwa dyktatora. Na fali bezradności władz i dzikiej wrogości ulicy do Amerykanów – w Bengazi zabito ambasadora USA. Władze rządzące w Trypolisie, postanowiły wreszcie powiedzieć islamskiej milicji: dość!

"Naszym celem jest podporządkowanie wszystkich milicji rządowi. Chcemy, by działały w obrębie prawa, a nie poza nim" - oświadczył rzecznik premiera elekta Mustafy Abushagura. Rząd Libii dał milicji islamskiej czas do namysłu: dwa dni i ani chwili więcej.

Zdaniem rzecznika premiera, przywódcy kilkudziesięciu organizacji zbrojnych, działających w kraju od ubiegłorocznego powstania przeciwko Muammarowi Kadafiemu, dostali ultimatum: albo się podporządkują rządowi w Trypolisie, albo ich oddziały zostaną rozwiązane. Siłą!

Dowództwo armii, na podstawie decyzji rządu, dało nielegalnym milicjom, 48 godzin na opuszczenie Trypolisu. "W razie potrzeby - wyegzekwujemy ten rozkaz" - oświadczyli cytowani przez agencję LANA wojskowi - pisze Wyborcza.pl.

W miniony piątek mieszkańcy Bengazi, liczącej milion osób stolicy prowincji Cyrenajka, gdzie rok temu rozpoczęło się powstanie przeciw dyktatorowi Kadafiemu, a dwa tygodnie temu zginął ambasador USA - zaatakowali siedziby islamskiej milicji.

30-tysięczny tłum wściekłych ludzi, którzy wyszli z meczetów, gdzie modlili się o "uratowanie Bengazi" - ruszył0 pod dawny kompleks sił bezpieczeństwa Kadafiego zajęty przez milicję islamistów Ansar asz-Szaria (Zwolennicy Szariatu). Ansar asz-Szaria to jedna z najbardziej znaczących organizacji w Libii, złożona głównie z salafitów, czyli groźnych radykałów - wyznawców islamu.

Mieszkańcy Bengazi już wcześniej pokazali członkom Zwolenników Szariatu, że głoszony przez nich postulat wprowadzenia szariatu, czyli bezwzględnego islamskiego prawa - w Bengazi nie przejdzie. Gdy w czerwcu uzbrojeni członkowie milicji wjechali na główny plac miasta i domagali się islamizacji Libii, zostali natychmiast stamtąd z dużym hukiem przegnani.

W miniony piątek, 21 września, tłum mieszkańców Bengazi krzycząc: "Precz z Al-Kaidą"! - wdarł się do kwatery głównej Ansar asz-Szaria. Członkowie milicji islamskiej najpierw próbowali się bronić, ale kiedy tłum zaczął demolować ich siedzibę, wzięli nogi za pas i wiali gdzie pieprz rośnie. Wściekli ludzie, bazę totalnie splądrowali.

Jeden z mieszkańców miasta powiedział zachodnim dziennikarzom, że z tego miejsca kontrolował ludzi i prześladował Kadafi, teraz to samo robiły milicje. "Mamy tego dość"! Inni mieszkańcy dodawali, że czas niezależnych od nikogo milicji się skończył, a wolna Libia potrzebuje wojska i policji z prawdziwego zdarzenia.
Mieszkańców Bengazi rozwścieczyły szczególnie krwawe wydarzenia z 11 września, gdy tłum szalejących islamistów, z których wielu najprawdopodobniej było członkami Ansal asz-Szarii, podpalił konsulat USA w Bengazi. To właśnie w ataku przypuszczonym, w dniu burzliwych protestów przeciw opublikowaniu na YouTube filmu z USA, który przedstawia proroka Mahometa jako zboczeńca, zginął prawdziwy przyjaciel Libii - amerykański ambasador Christopher Stevens i trzech pracowników konsulatu.

Zachodnie media pisały wówczas, że Libia dryfuje w tym samym kierunku szariatu, co Jemen i Egipt, gdzie po arabskiej wiośnie i obaleniu dyktatorów, urośli w siłę islamscy ekstremiści. Jednak dla osłabionej wojną Libii, w której po 40-letnich rządach Kadafiego, trzeba od zera odbudować wszystkie instytucje państwowe, zapowiadano scenariusz państwa upadłego, którym - podobnie jak Somalią - rządzą uzbrojone islamskie milicje. Wściekłość mieszkańców Bengazi, przeciw islamskim milicjom dowodzi, że to przedwczesne wyroki.

Tym bardziej przedwczesne, że Libia to jedyny muzułmański kraj, w którym obywatele tak głośno, stanowczo i mocno "sprzeciwili się islamistom". "Mamy dosyć ekstremistów"! - krzyczeli demonstranci zachodnim reporterom. W dłoniach trzymali transparenty: "Chcemy sprawiedliwości dla zabójców Stevensa"; "Libia straciła przyjaciela".

Po zdobyciu w Bengazi bazy milicji Ansar asz-Szaria – wściekły tłum ruszył w kierunku siedziby innej milicji islamskiej - Brygady Rafallah Sahati. Jej członkowie zorganizowali silną obronę swojej kwatery głównej, założonej w dawnej rezydencji Kadafiego.
Przedstawiciele administracji rządowej postanowili powstrzymać oszalały ze złości tłum. Zapewniali, że Brygady Rafallah Sahati, są po ich stronie. Bo jej członkowie ochraniali lokale wyborcze podczas lipcowych wyborów do libijskiej konstytuanty. Jednak tłumu to nie powstrzymało. Wobec tego członkowie Rafallah Sahati też musieli się wycofać. Bardzo podobnie było w przypadku członków islamskich milicji - Brygady Abu Salim i Męczenników Sidi Husseina.

Bilans gwałtownych i ostrych starć: kilkunastu zabitych i 70 rannych. Wśród ofiar są – według mediów - członkowie milicji, których zlinczowano, a także rozstrzelani żołnierze sił rządowych. W tym ostatnim przypadku chodzi zapewne o krwawą zemstę islamskiej milicji. Pojawiły się doniesienia o porwaniu przez szariatów pułkownika sił rządowych.

W nocy z piątku na sobotę (z 21 na 22 września), przedstawiciele grup milicyjnych i władz Libii podpisali porozumienie, na mocy którego Ansar asz-Szaria zostaje rozwiązana, a pozostałe stacjonujące w Bengazi niezależne od władz oddziały islamskiej milicji, natychmiast podporządkowują się rządowi. Do każdej milicji zostaną dokooptowani rządowi oficerowie, którzy przejmą nad nimi dowództwo.

Salah Joudah, parlamentarzysta z Bengazi mówi, że to były bardzo trudne rozmowy, ale dowódcy brygad milicji rozumieją, że sytuacja w kraju się zmieniła. "Musimy wziąć pod uwagę głos ludzi" – podkreśla parlamentarzysta.

Na wieść o wydarzeniach w Bengazi – w pobliskiej Dernie dwie organizacje islamskiej milicji, natychmiast postanowiły się rozwiązać. Rząd w Trypolisie, gdzie wojsko aresztowało członków oddziału milicji, stacjonującego pod portem lotniczym, ogłosił ultimatum. Jak zareagują na to dowódcy milicji? Na razie nie wiadomo.

Wiadomo jednak, że - podobnie jak rok temu - bez ich udziału, nie można było obalić Kadafiego, tak i teraz nie da się kontrolować całego kraju, zwłaszcza południa, gdzie "toczą się walki z plemionami lojalnymi wobec byłego dyktatora". Z drugiej strony milicje islamskie tworzą własne struktury władzy, w tym także więzienia, w których - według obrońców praw człowieka – przetrzymują i torturują swoich przeciwników. A to dla centralnych władz rządu jest nie do przyjęcia.

Rzecznik premiera mówi jasno i otwarcie: "Milicje mogą mieć broń, ale muszą słuchać tego, co mówi ulica. A ona ich ma dosyć. Od decyzji o podporządkowaniu milicji rządowi, nie ma odwrotu". Zaczął się czas umacniania konstytucyjnej władzy państwa. Libia chce dołączyć do demokracji, do krajów współczesnej cywilizacji, w której nie ma miejsca dla rządów klanów plemiennych, ani bezprawia milicji szariatu.

Znajdź nas na Google+

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto