Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Liga Światowa: wyboista droga do Argentyny

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Daria 04, CC 3.0
Przed ostatnim weekendem fazy grupowej Ligi Światowej Polska nadal ma szansę na awans do Final Six w Mar del Plata. Okupiła ją epickimi widowiskami, w których stosunek satysfakcji do rozczarowań wychodzi na zero.

Jeśli prawdą jest, że cierpienie hartuje, biało-czerwoni przechodzą szkołę życia w warunkach ekstremalnych. Pięć tie-breaków na osiem meczów, zdolność do odwrócenia biegu wydarzeń jak i nieumiejętność podtrzymania dobrej serii, niekiedy brak kontroli nad swoimi poczynaniami szkicują krajobraz pełen kontrastów i chaotycznych motywów.

Z uczestników londyńskich igrzysk, którzy spotkali się w naszej grupie, obok wciąż kwitnącej Argentyny dysponujemy drużyną najmniej dotkniętą zmianą pokoleniową. W brutalnie przegranym ćwierćfinałowym starciu z Rosją, którego wrogie echo chyba do dziś chwieje psychiczną konstrukcją drużyny, wczoraj na boisku nie pojawili się tylko Paweł Zagumny (dostał wolne na sezon reprezentacyjny) i konserwowany w kwadracie dla rezerwowych Michał Ruciak. Andrea Anastasi trzyma się wyjściowego składu jak najdłużej może, dopiero w obliczu upadku absolutnego, niezwiastującego promyka poprawy, który fragmentami był udziałem Zbigniewa Bartmana i Piotra Nowakowskiego, decyduje się zaprosić na plac gry zmienników.

Poza Bartoszem Kurkiem w zestawieniu najlepiej serwujących próżno szukać Polaków w czołówce któregokolwiek z indywidualnych rankingów (co prawda wśród rozgrywających na podium jest Łukasz Żygadło, ale przyjęte kryteria są mocno wątpliwe). Bartman wśród atakujących plasuje się na 20. miejscu, na 27. z grona przyjmujących załapał się Michał Winiarski. Dwóch z rzędu porażki z dużo niżej notowanym rywalem (15. w rankingu FIVB Francja, za Tunezją i Iranem) nie uświadczyliśmy od 2010 r. i potyczek z Niemcami, ale Daniel Castellani miał w zwyczaju desygnować do Ligi Światowej drugi garnitur.

Do celu priorytetowego, jakim są sierpniowe mistrzostwa Europy w Danii i Polsce, jeszcze daleko, ale czy dziś można dostrzec zalążki wykształcenia systemu gry, pod którym z pełnym przekonaniem może podpisać się Anastasi? Tylko dwóch ryzykujących zagrywką - mało. Szarpane przyjęcie i sporadyczna gra środkiem - ubogo, bywamy łatwi do rozszyfrowania. Dziwnie często wstrzymujący rękę atakujący (choć Jakub Jarosz jest nieporównanie bardziej stabilny) - niepokojące. Do tego popełniamy hurtowe błędy nie wynikające wcale z nadmiernego ryzyka (razi zachowawczość w sytuacyjnych piłkach), nadzwyczajnej presji rywali (Amerykanie w dwumeczu popsuli aż 45 zagrywek) ani wyboru najbardziej ekwilibrystycznych rozwiązań (co by nie mówić o Łukaszu Żygadle, artystycznymi aspiracjami do tej pory nie uraczył)...

"Dajmy z siebie wszystko", "nie bójmy się odważnie atakować" - ten najbardziej banalny z banalnych, notorycznie powtarzany przez włoskiego szkoleniowca przekaz apeluje do sfery mentalności. I chyba jedynie w niej należy szukać przyczyn czterech wymęczonych, okraszonych chwiejnymi nastrojami zwycięstw, przedłużających nadzieję na trzeci z rzędu udział w finałowym turnieju LŚ, której ranga po reformie parafowanwej przez prezydenta FIVB Ary'ego Graca jeszcze bardziej nabrała na znaczeniu.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto