Jak pani jako przewodnicząca Rady Miejskiej w Sieradzu ocenia pracę rady w roku 2007?
- Jestem zadowolona. Mamy w radzie pięć komisji stałych i jedną doraźną. Najważniejszą komisją jest komisja rewizyjna, która zajmuje się między innymi pracą prezydenta, jednostek pomocniczych i rozpatrywaniem różnorakich skarg.
Jesteśmy zadowoleni z uchwały o stypendiach dla dzieci wybitnie uzdolnionych i dla sportowców. Udało nam się również zatrudnić osobę do teatru, która zajmuje się tylko kwestiami inwestycji. W efekcie zaoszczędziliśmy 400 tysięcy złotych, co pozwoli nam na wykorzystanie tych pieniędzy w mieście. Chcemy wyremontować amfiteatr, wymienić siedziska oraz zakupić dwa projektory.
A porażki? Rzeczy, które się nie udały?
- Porażką jest fakt, że nie ma kuchni w Szkole Podstawowej nr 1. Decyzją prezydenta będzie tam zrobiona tylko sama stołówka, a posiłki będą dowożone z Gimnazjum nr 2.
Jakie zdania stoją przed Radą w roku 2008?
- Będziemy realizowali uchwały które będą nam przedstawiane, rozpatrywać wszystkie bieżące sprawy, skargi, zażalenia.
Czy mogłaby pani skomentować sprawę zespołu "Sieradzanie"?
- Dwa miesiące temu przedstawiłam na sesji wniosek, który był składany do prezydenta, z prośbą o przejęcie przez Urząd Miasta Sieradz opieki nad "Sieradzanami". Uważam, że jest to zespół, który kultywuje nasze tradycje. Powinniśmy się cieszyć, że mamy taki zespół i młodzież, która chce w nim pracować. Dlatego uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, aby ten Sieradzanie działali dalej pod patronatem naszego miasta. Widzę też inne rozwiązania. Mamy dwa duże zakłady na naszym terenie "Medane" i "Tubądzin". Myślę, że powinniśmy porozmawiać z właścicielami tych firm i w drodze negocjacji poprosić ich o wsparcie finansowe, a co za tym idzie, o patronat nad tym zespołem.
A jak pani godzi życie prywatne z życiem zawodowym?
- Chcę podziękować mojemu mężowi, który musiał przejąć część moich obowiązków w domu. Teraz już zaczyna się układać, a rodzina jest już przyzwyczajona, że jako przewodnicząca mam wiele obowiązków do spełnienia.
Poniedziałki to dzień otwarty dla petentów. Czy zjawia się dużo osób i z czym najczęściej przychodzą?
- Są bardzo rożni interesanci. Jedni przychodzą po to, aby się wyżalić, czy też porozmawiać np. jak kobieta z kobietą. Inni przychodzą w sprawie pracy czy też mieszkania. Niektórzy z problemami, z którymi sobie nie potrafią poradzić.
Bardzo dziękujemy za rozmowę.
Współautor artykułu:
- Zbigniew Nastarowicz
Jak przygotować się do rozmowy o pracę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?