Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Madagaskar 2. Film nie dla każdego?

Patrycja Cychner
Patrycja Cychner
Plakat promujący film
Wraz z Nowym Rokiem w kinach pojawiła się nowa produkcja DreamWorks Animations – Madagaskar 2. Po sukcesie pierwszej części niejedna osoba czekała na kontynuację lecz - niestety - bardziej wymagający kinomaniacy mogą być zawiedzeni.

Dobrze wszystkim znane zwierzęta – lew Alex, żyrafa Melman, zebra Marty i hipopotamica Gloria – postanawiają wrócić do Zoo w Central Parku. Dzięki komandosom-pingwinom, które skonstruowały prowizoryczny samolot udaje im się wydostać z Madagaskaru, jednak zamiast do Nowego Yorku, trafiają w sam środek Afryki. Tam znajdują to o czym marzyli. Dobrze się bawią, przydarzają im się wciąż kolejne przygody, a w osiągnięciu szczęśliwego, spokojnego życia zawsze ktoś im przeszkodzi.

Przygody czwórki przyjaciół, którzy uciekli z Ameryki od 1 stycznia przyciągają do kin tłumy. Z kilku dniowym wyprzedzeniem trzeba rezerwować bilet, a później półgodziny przed seansem go odebrać, aby przypadkiem ktoś nie zwinął nam go sprzed nosa. Ale frekwencja na sali wcale nie przekłada się na jakoś filmu.

Nie ulega wątpliwości, ze perfekcyjna animacja do jakiej nas już zdążyli przyzwyczaić pracownicy DreamWorks, ani trochę się nie pogorszyła. Nie zawiódł też Hans Zimmer, który zadbał o oprawę muzyczną. Jednak to nie wystarczy.

O ile Piotr Adamczyk czy Małgorzata Kożuchowska w roli żyrafy i hipopotamicy dobrze się spisali i ich głosy brzmiały ciekawie wcielając się w takie postacie, o tyle słuchanie doktora Burskiego jako lwa nie do końca mi pasuje. Polaków zawsze uważałam za mistrzów dubbingu, ale w przypadku tego filmu głos Alexowi przydałoby się dobrać inny.

Choć sam pomysł na film wydaje się bardzo dobry, czegoś w nim brakuje. Nie uśmiejemy się na nim do łez, ani nie będziemy go rozpamiętywać przez następne pół dnia. Jest kilka dobrych tekstów, ale ewidentnie za mało. Jeśli ktoś wybiera się na film z nastawieniem pośmiania się jak na „Shreku”, lepiej niech zostanie w domu. Całą sytuację ratują niezawodne pingwiny które są zdecydowanie najlepszym elementem filmu. Dowiodą, że potrafią latać!

W sali kinowej dominowały dzieci. Mniej więcej w połowie filmu część z nich z nudów zaczęła biegać pod ekranem umilając sobie czas. Inne odwracały głowę, kiedy zwierzęta dyskutowały o śmierci i wskakiwaniu do wulkanu. Sporo w filmie było smutnych zdarzeń, już na początku pojawiają się sceny z użyciem broni wycelowanej w lwa. Choć kłusownik nie miał dobrego cela, ucho zwierzaka ucierpiało. Krótko mówiąc – to nie jest film dla dzieci. Większości żartów również nie zrozumieją. Bardziej będą zadowolone z bidonu z figurką, obrazkami sympatycznych zwierzątek, a w środku z colą oraz popcornu niż z samego filmu. Lepiej kupcie ten zestaw oferowany prze sklep kinowy niż bilety. Zapłacicie mniej, a sprawicie dziecku większą radość.

Podsumowując. Film na pewno warto zobaczyć, chociażby z ciekawości czy dla pingwinów i staruszki nokautującej lwa, ale nie w kinie i niekoniecznie z dziećmi. A już na pewno nie z tymi najmłodszymi. Poczekajcie aż film pojawi się na DVD i pożyczcie od znajomych.

Filmy komediowe o tyle trudno recenzować ponieważ każdy ma inne poczucie humoru. Po obejrzeniu dużej ilości filmów w całym moim życiu, na pewno jestem bardziej wymagająca. Mam nadzieję, że Wam się animacja spodoba, bo zawsze szkoda czasu na oglądanie kiepskich filmów.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto