Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malutki flakonik

Zbigniew Sypień
Zbigniew Sypień
Gdy nastanie ten kres i nie będę już żył, a wszystko może się przecież na cito zdarzyć, to w ostatniej chwili życia chcę zobaczyć naszą przepięknie ukwieconą łąkę Moczarkę i poczuć delikatny zapach maminych perfum, w znalezionym przed laty pustym flakoniku.

Malutki flakonik. Chętnie oglądam poniedziałkowy teatr telewizji. Stare, powtarzane często sztuki, starzy i lubiani aktorzy. Ale dlaczego, do licha, patrząc na znaną przecież twarz aktora lub aktorki, nie mogę przypomnieć sobie nazwiska. Chcę sobie przypomnieć i nie mogę. A dlaczego patrząc jakby wstecz, pamiętam to, co widziałem lub usłyszałem przed pół wiekiem?

Zamykam oczy i widzę moje rodzinne miasteczko - Sołotwinę. Pamiętam naszą błotnistą, ślepą uliczkę i nasz dom przy niej. I domy naszych najbliższych sąsiadów. Dokładnie mogę określić, gdzie stały kościoły trzech wyznań i żydowska bożnica, nasza szkoła i kino sokoła, boisko piłkarskie, cmentarz, pomnik legionistów, rzeka i drewniany most na niej.

Widzę nasze podwórko i zabudowania. Piękny, wysoki jesion rosnący na podwórku, obróg na zboże i siano, psią budę, gdzie pełnił swą służbę wierny Luks, zanim zastrzelili go Niemcy. Sad z jabłoniami i gruszami, i śliwę węgierkę. Śliwkami z tej węgierki tak się raz napchałem, że nie wiele brakowało, aby tych wspominek nie miał kto napisać.

Za sadem i ogrodem płynął sobie potok -Sołoniec, co po deszczach czasem wylewał. Za potokiem, bardzo blisko była góra zwana Brodą. Na Brodzie ślady okopów z walk pierwszej wojny światowej i żydowski cmentarz - kirkut. Dalej, na horyzoncie, też góra - Pohorylec, gdzie dziadek Szajer miał pole i ogromny, grzybny las z kozakami i borowikami, ale i węży było tam wiele. Przed Pohorylcem płynęła rzeka Maniawka, która potem, po obsłużeniu kilku młynów, łączyła się z naszą Bystrzycą. Dziadkowie mieli tam dom i zabudowania przy kapliczce i na samym prawie początku wsi Manasterczany.

Kiedyś przeżyli sąsiedzką tragedię. Na ich posesji, w ogrodzie, pasący się koń zabił synka ich sąsiada - Dziunia. Chłopiec kochał konie i pod nieobecność dorosłych przelazł przez płot i z niewłaściwej strony zbliżył się do ogiera. Jedyny synek sąsiadów zginął tragicznie i bez świadków. Sąsiedzi rozpaczali i nie mogli się z tym pogodzić. O tę niepotrzebną śmierć obwiniali dziadka. Idąc z Sołotwiny do Manasterczan - do dziadków, można było po drodze odwiedzić wujostwo Zaunerów, Nowaków i stryjostwo Citkowskich. Mąż stryjenki Citkowski zginął tragicznie przysypany ziemią w drążonej kopalnianej studni. To tragiczna rodzina. Nie upłynie wiele lat i stryjenka z córką zostaną bestialsko zamordowane przez banderowców, tuż przy wsi Babcze.

Niedaleko od domu Citkowskich była kuźnia ich zięcia, Jakuba Skorupskiego. Razem z dziadkami w ich domu mieszkała tam, jakby to powiedział mój ulubiony śp. wujek Franciszek Rowiński, hurma ludzi. Ciocia Hela Piotrowska z synem Jankiem i córką Mańką, wujek Franek i ciocia Bronia, a wcześniej, aż do przeprowadzki do Nadwórnej, wujek Janek z żoną Lońcią i synem Karolem. Prawie wszyscy dorośli mężczyźni z rodziny pracowali w przemyśle naftowym i w kopalni wosku ziemnego. Pracowali poza Sołotwiną: w Bitkowie, Dźwiniaczu i Jabłonce.
Aby nie chodzić codziennie do odległych o kilkanaście kilometrów miejsc pracy, ojciec mój, dziadek i wujkowie brali na cały tydzień żywność do plecaków i najczęściej w grupie szli przez góry, lasy, na przełaje, by zdążyć na swoje szychty. Pracowali od poniedziałku do soboty i wracali dopiero na niedzielę. W zimie, a zima przychodziła tu wcześnie, przebijali się przez kopny śnieg i w obronie przed wilkami nieśli w rękach płonące pochodnie. Wilki w zimie podchodziły pod zabudowania i nierzadkie były przypadki porywania psów i innych zwierząt ze źle zabezpieczonych obórek.

Gdy przyszła tu wiosna, to już była na dobre. Słońce szybko stopiło śniegi, często powodując powodzie. Straszne i często tragiczne. Bystrzyca, którą w lecie przechodziłem na drugi brzeg nie mocząc spodenek, w czas wiosennej czy letniej powodzi zamieniała się w dziką i groźną bestię. Porywała ludzi, zwierzęta i nawet chłopskie chaty. Tereny te były i piękne, i miały w sobie coś z urokliwej dzikości. Gdy czytałem "Ogniem i Mieczem" Sienkiewicza, to wydawało mi się, że to wszystko, co działo się w tej powieści, toczyło się, jakby u nas. Tuż za Sołotwiną, gdzie nie tak dawno były tu jeszcze "dzikie pola". Może to tu, w jakimś jarze wiedźma Horpyna więziła Helenę, a wstępu do jaru pilnował dziki Czeremis z rusznicą. Z kurhanów o północy wychodziły dusze pomordowanych wyjąc i strasząc ludzi.

Wiele krwi wsiąkło wtedy w tę ukrainną ziemię i wiele jeszcze miało i to już niedługo wsiąknąć. Zasiana przed laty nienawiść miała przynieść krwawe owoce. Kto mógł przewidzieć, że nagle w nasze spokojne dotąd życie, wedrze się wojna i dwie okupacje i napady i ucieczki. Zmiana granic i repatriacja w bydlęcych wagonach. Często w myślach jestem na naszym podwórzu. Bawię się z Luksem, biegam i toczę zakrzywionym drutem obręcz od beczki.
Raz znalazłem fiolkę po maminych perfumach. Fiolka była pusta, ale jak się powąchało, to można było wyczuć słabiutki, przyjemny zapach. Nagle zerwała się letnia burza i zaczęło lać. Burza trwa krótko. Po deszczu na podwórku zostają kałuże. Za chwilę już świeci słoneczko. Od sąsiada Deryka przychodzą do mnie dwie czarnowłose dziewczynki-bliźniaczki. Są w moim wieku, a może o rok starsze. To Zośka i Maryśka. Biegamy i bawimy się. Razem sikamy do jednej kałuży. Dziewczynki są bez majteczek. Przyglądam się, jak one dziwnie sikają. Jestem zdumiony tym widokiem i tym, czym one sikają! Dostrzegam różnicę w tych naszych sikaczkach. Jak to, dlaczego tak? Może są ranne, ale żeby obie naraz? Czyżby to była sprawka złośliwej mojej cioci Janci, która kiedyś groziła mi obcięciem ptaszka? Za chwilę głos mojej mamy - Zbysiu, chodź na obiad. Z żalem opuszczam dziewczynki i podwórko.

W pamięci mam też inny widok: starsi bracia biją się. Idę na pomoc młodszemu i haczykiem od kuchni biję po nogach starszego. A masz draniu, masz! Tego młodszego brata Mariana już za nie długo nie będzie. To było tuż po rozstrzelaniu 30 Polaków na sołotwińskim rynku. Samej egzekucji nie widziałem, choć spędzono na to widowisko dla zastraszenia wszystkich prawie mieszkańców. Był to krwawy odwet za zabicie niemieckiego żandarma, rzekomo zlikwidowanego przez Polaków. Ot, zwykła prowokacja. Widziałem ciało żandarma w czarnym mundurze, które leżało przy drodze, tuż przy ewangelickim kościele. Widziałem też pokrwawione ciała tych nieszczęśników rozstrzelanych kilkoma salwami egzekucji (20 zakładników przywiezionych z Nadwórnej czy Stanisławowa i 10 sołotwinian, wskazanych przez ukraińskich policjantów). Nie wiem, czy Marian widział samą egzekucję, ale na pewno widział ciała zastrzelonych, których nie pozwolono pochować rodzinom przez 3 dni. To miała być przestroga - za jednego trzydziestu!

Gdy przyszli do naszego domu Niemcy, bez oporu zabrali 15-latka Mariana na przymusowe roboty do Niemiec. Długo płakałem, nie mogąc pogodzić się z tą stratą. Straciłem brata i koalicjanta. Zabrali go 12 sierpnia 1942 roku. Ciężko pracował. Nabawił się przepukliny. Wojnę przetrwał, ale ojciec nie zobaczył go już nigdy. Nasze powojenne losy już opisałem. Czas nieubłaganie pędzi naprzód. Dzieci, wnuki, emerytura. Jak na razie mój osobisty anioł stróż spisuje się dobrze, ale to też już staruszek, może przysnąć i zamiast, happy endu jak do tej pory, będzie tylko zwykły ludzki end.

Gdy nastanie ten kres i nie będę już żył, a wszystko może się przecież na cito zdarzyć, to w ostatniej chwili życia chcę zobaczyć naszą przepięknie ukwieconą łąkę Moczarkę i poczuć delikatny zapach maminych perfum, w znalezionym przed laty pustym flakoniku. Jak przyłoży się muszlę do ucha, słychać szumiące morze. Morze jest gdzieś tam - hen daleko, a słychać przecież jego kojący szum.
Ale nie tylko morze szumi. Szumi Prut i Czeremosz, i nasza Bystrzyca Sołotwińska, gdy nad szczytem Kożeniuczki rozpęta się burza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto