Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Mam depresję!" Rozmowa z Krzysztofem

Ewa Bo
Ewa Bo
Depresję trzeba leczyć.
Depresję trzeba leczyć. Ewa Krzysiak
Na depresję co roku zapada coraz więcej ludzi. Najczęściej obserwuje się ją u osób pracujących zawodowo pomiędzy 18. a 44. rokiem życia. 23 lutego obchodzimy dzień walki z depresją.

Krzysztofa znam od kilku miesięcy. Wpadł mi któregoś dnia w oko. Trudno było go nie zauważyć. Przystojny i inteligentny. Troszkę tajemniczy. Posłuchajcie co mówi o depresji...

Witaj Krzysztofie. Opowiedz troszkę o sobie. Czym się zajmujesz, gdzie pracujesz?
- Pracuję w jednej z dużych korporacji, dobrze znanej na rynku polskim. Jestem menadżerem.

Kobiety się o lata nie pyta, ale Ciebie mogę. Więc... ile masz lat?
- Mam 30 lat. I uprzedzając Twoje następne pytanie powiem, że... jestem kawalerem.

Skąd wiedziałeś, że takie pytanie padnie?
- Kobiety dosyć często pytają mnie o mój stan cywilny, więc mogłem przewidzieć, że i Ty to zrobisz.

Ale chcę Cię spytać o coś bardziej osobistego. Słyszałam jak kiedyś z koleżanką rozmawiałeś o depresji. Odniosłam wrażenie, że bardzo dobrze się w tym temacie orientujesz. Studiowałeś medycynę?

- Depresja? Oczywiście, że znam ten termin. I nie z książek. Znam ją z autopsji. Ja mam depresję.

Prawdę mówiąc, zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem. Bo nie widać tej choroby po Tobie.
- Depresja, to bardzo podstępna choroba. Zabrała mi około 8 lat życia zanim została zdiagnozowana. O wiele za długo...

Kiedy zauważyłeś jej pierwsze objawy?
- Wszystko zaczęło się kiedy zdałem do liceum. W przeciągu pół roku, z jednej z najlepiej się uczących osób w klasie, stałem się słabym uczniem. Z trudnością zdałem do następnej klasy. Zacząłem być melancholijny, zamknąłem się we własnym świecie. Słuchałem bardzo smutnej muzyki. Czułem się strasznie samotny. To powinien być sygnał, że ze mną jest coś nie tak.

A jak na Twoje zachowanie patrzyli bliscy?
- Przyjaciele, znajomi a szczególnie rodzice, wytłumaczyli sobie, że to taki trudny okres dojrzewania. Nic wielkiego. Wkrótce minie i wszystko wróci do normy.

Też tak myślałeś?
- Chciałem tak myśleć. Ale czułem się coraz gorzej. Nie dawałem sobie rady z samym sobą. W końcu nie chciało mi się żyć. I poszedłem... nad tory. Pamiętam jak szedłem wzdłuż peronu, a z tyłu nadjeżdżał pociąg. Co chwilę się oglądałem jak jest daleko. Maszynista musiał wiedzieć, że ze mną coś jest nie tak. Pewnie już nieraz widział samobójców. Przeciągły gwizd lokomotywy wyrwał mnie z odrętwienia. Tak można było nazwać mój stan. Poszedłem dalej. Potem wróciłem do domu. Nikomu o tym nie powiedziałem. Ten maszynista uratował mi życie.

Co stało się później?
- Po jakimś czasie trafiłem na psychoterapię. W końcu mogłem się przed kimś otworzyć. Czułem, że terapeuta mnie rozumie. Po indywidualnych spotkaniach była terapia grupowa. Pomagała mi. Czułem się akceptowany. Zacząłem pisać opowiadania i wiersze. Podobały się. Ale to nie było rozwiązanie mojego problemu.

Skończyłeś liceum, zrobiłeś maturę i zdałeś na studia...
- Tak. Ale na studiach mój stan się bardzo pogorszył. Stroniłem od ludzi. Depresja zaczęła przybierać na sile. Oblałem drugi rok studiów. Najgorszą w tym wszystkim było to, iż moje otoczenie uważało, że jestem melancholijny i jestem samotnikiem. Dla nich było to całkiem oczywiste. Za takiego mnie uważano. Spokojny trochę zamknięty w sobie chłopak. Ale i ja zacząłem mój stan uważać za coś całkowicie normalnego. Nie zdawałem sobie sprawy, że można żyć inaczej. Teraz myślę, że chyba to jest najbardziej dramatyczne w tej chorobie.

Czy są jakieś objawy fizyczne?
- Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale są. Pewnego dnia obudziłem się, podniosłem i opadłem na łóżko. Nie miałem siły wstać. Nie wspomnę już o sytuacjach, kiedy nie mogłem iść. Zwyczajnie nie miałem siły. Musiałem co chwila przysiąść i odpocząć, aby przejść kolejne kilkaset metrów.

Poszedłeś do poradni zdrowia psychicznego? Jaka była diagnoza lekarza?
- Podczas pierwszej wizyty u psychiatry usłyszałem diagnozę: fobia społeczna. Dostałem leki. Zacząłem je brać. W końcu chciałem wyjść z tego stanu. Niestety nie było mi to dane. Okazało się, że zapisane lekarstwa mi nie pomagają. Zostały niewłaściwe dobrane.

Jak się po nich czułeś?
- Źle. To co czułem może zrozumieć tylko osoba, która była w podobnym stanie. To był koszmar na jawie. Pragnąłem uciec ze swego ciała. W końcu przestałem przyjmować lekarstwa. Poczułem się lepiej, ale depresja wróciła. Dodatkowo zauważyłem jeszcze jeden objaw: były takie miesiące, w których byłem bardzo pobudzony. Zatem snułem odważne plany na przyszłość, udzielałem się w życiu studenckim. Byłem bardzo aktywny. Miałem mnóstwo pomysłów. Czułem niemal euforię. Dusza towarzystwa. A potem wszystko się zawaliło. Znów byłem jak dawniej. Milczący, zamyślony, nieobecny.

Czy Twoje otoczenie także zauważyło te zmiany?
- Rodzice mówili "Weź się za siebie." Pytałem - jak mam to zrobić? Odpowiadali "No weź się w garść". Jak chciałem pogadać o swoim stanie, natrafiałem na mur niezrozumienia. Ojciec twierdził, że przesadzam. Nie wiedzieli jak mi pomóc, nie umieli. Sami czegoś takiego nigdy nie przeżywali. Nie muszę dodawać, że nie polepszyło to mojego ogólnego stanu.
Znów miałeś doła?
- I to jakiego. Trudno Ci to pewnie sobie wyobrazić. Było coraz gorzej. Po kolejnej kłótni z ojcem, kiedy o mały włos go nie pobiłem, mama zabrała mnie do najlepszego w mieście psychiatry. Usłyszałem tam, że chory jestem na chorobę afektywną dwubiegunową. Oznacza to kilkumiesięczne okresy niezwykłej aktywności, po której następuję depresja. Lepiej czułem się jak miałem samą depresję. Wpadanie ze skrajności w skrajność może przypominać tylko bardzo wymyślną torturę. To tak jakby przypalać komuś skórę, a zaraz potem okładać zranione miejsce lodem.

Dlaczego tak trudno było specjaliście dobrać właściwe leki? Przecież jest wiele specyfików.
- Psychiatra stwierdził, że dobranie pacjentowi odpowiedniego leku przypomina loterię. Przypisuje się dane lekarstwo i obserwuje jak chory na nie reaguje. Na chwilę obecną nie ma metody naukowej pozwalającej dobrać najlepszy lek przed rozpoczęciem terapii.

Czyli kolejna wizyta u lekarza, a poprawy stanu zdrowia nadal nie było?
- Na szczęście tym razem leki były lepiej dobrane. Były ich trzy rodzaje. Nazwy ich nie są w tym momencie istotne. Niestety, ale leki psychotropowe działają dopiero po około 2 tygodniach. Zatem wymagało to ode mnie jeszcze trochę cierpliwości. Powoli przestałem mieć stany pobudzenia, później stany depresji. Dopiero wtedy zobaczyłem, że świat wygląda inaczej niż go dotychczas postrzegałem. Po około roku brania leków byłem gotowy na zmiany.

Poczułeś, że żyjesz?
- Dokładnie. Wyprowadziłem się od rodziców. Znalazłem swoją pierwszą pracę. Zacząłem z nadzieją spoglądać w przyszłość.

Czyli sukces...i depresja już Ci nie dokucza?
- Nie oznacza to, że moja walka się skończyła. Po kilku latach nadal biorę leki. Próbowałem je dwa razy odstawić. Czułem się na tyle dobrze, że zdecydowałem, iż nie są mi potrzebne. Jest to częsty objaw u osób chorych. Przez pierwszy miesiąc odczuwa się niezwykłą jasność umysłu. Człowiek myśli: ale ta chemia ogłupia. Zacząłem snuć wielkie plany na przyszłość. Zaangażowałem się w kilka przedsięwzięć. Niestety, ale było to tylko chwilowe. Bardzo szybko powróciły demony z przeszłości. Muszę powiedzieć, że jest to dla mnie denerwujące i obniżające moją samoocenę: bez prochów nie jestem w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Ale nie poddaje się, walczę dalej. Warto dodać, że przyjmowanie leków nie jest dla mnie antidotum na wszelkie problemy psychiczne. Nie mogę powiedzieć, że czuję się idealnie. Niezbędna jest psychoterapia. To bardzo mi pomogło.
Powiedz mi jak zareagowali znajomi, kiedy dowiedzieli się, że masz depresję i przyjmujesz leki psychotropowe?
- Wie o tym tylko garstka moich znajomych. Przyjęli to jak coś normalnego. Ale wiem z obiegowych opinii, że choroby psychiczne są postrzegane jako coś wstydliwego. Coś, co na pewno nie może przydarzyć się właśnie mnie. A chorzy psychicznie, to ludzie gorszej kategorii. Myślę, że wynika to z dwóch czynników. Po pierwsze ogromnej niewiedzy społeczeństwa o tym problemie. Po drugie z niemożności wczucia się w sytuację chorego. O wiele łatwiej zrozumieć ból złamanej nogi, niż ból wynikający z depresji.

Czy chciałbyś coś powiedzieć tym, którzy będą czytać ten wywiad? Osobom mającym depresję lub tym, którzy uważają, że ich ten temat nie dotyczy? Że to ich nigdy nie spotka?
- Powiem tylko tyle - nigdy nie wiadomo, kiedy i kogo może dopaść depresja. Choroby psychiczne można i trzeba leczyć. To długi, wieloletni i ciężki proces. Ale nie należy się poddawać. Z tego można wyjść. Ja w to wierzę.

Dziękuję, Krzysztofie za rozmowę.

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku. Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto