Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mamo, nie potrafię schudnąć!

Redakcja
Kiedyś tusza była oznaką wysokiej pozycji społecznej, dziś ma jedynie status choroby.
Kiedyś tusza była oznaką wysokiej pozycji społecznej, dziś ma jedynie status choroby. wikimedia
Usprawiedliwianie się, wiara w obciążenie genetyczne, bajki o chorej tarczycy – to zwykłe wymówki. Wszystko zaczyna się w głowię. Pora sobie uświadomić, że odchudzanie to ciężka praca.

Z odchudzaniem jest trochę jak z czytaniem książek, to proces rozłożony w czasie, pracochłonny, dobrze, kiedy się w pełni w niego zaangażujemy. Podobnie, dieta jest jak książka, często wybieramy tę, która cieszy się popularnością, jeśli nam się nie podoba, brutalnie i bezpowrotnie, porzucamy ją w połowie. Wybór diety nie powinien być uwarunkowany modą i uznaniem wśród gwiazd. Jeśli jakaś dieta działa na ciało A, wcale nie musi działać na ciało B, zaskoczeni?

Na świecie nie ma sprawiedliwości, wyraźnie widać to na przykładzie odżywiania. Mam masę znajomych, którzy nie muszą liczyć żadnych kalorii, opychają się słodkościami i bezkarnie wlewają w siebie kolejne piwo, a ja mam wyrzuty sumienia już po wypiciu pierwszej, chmielowej ambrozji. Bo każda kaloria spożyta poza planem diety, bla, bla, bla… Nawet dietetyk – psycholog (dwa w jednym) nie był w stanie mi tego wbić do głowy, ani prośbami, ani groźbami, ani obietnicami… Dlaczego? Bo nie chciałam go słuchać.

Wymówka numer jeden: Mam grube kości

Fakt, specjalne badania wykazały, że ze wszystkich członków rodziny moje kości są najcięższe, ale to i tak jedynie około 13% masy dorosłego człowieka. Reszta to woda i tłuszcz, wolałabym jednak wyniki tych pozostałych wartości mieć odwrotnie rozlokowane. Prawidłowy poziom tych wytycznych zmienia się zależnie z wiekiem, jednak poziom wody oscyluje w granicy 50%, a tłuszczu - tu ważna rolą odrywa płeć, kobieta jest w tej kwestii bardziej uprzywilejowana, – ale średnio u obu płci jest to 24%. Moje wyniki stanowczo odstawały od normy (nadal odstają, ale nie aż tak), więc najwyższy czas było coś z tym zrobić.

Wymówka numer dwa: Mam chorą tarczycę

Owszem, mam, to nie jest ani niedoczynność, ani nadczynność. To choroba, której nazwa brzmi jak nazwisko japońskiego zawodnika sumo – Hashimoto. To tylko potoczna nazwa, profesjonalnie nazywa się ją po prostu: przewlekłym zapaleniem tarczycy. Jak to już jest z popsutym narządem wewnętrznym człowieka, trzeba go leczyć, ale nie da się go wyleczyć. Chociaż mój lekarz twierdzi, że nawet da się żyć bez tarczycy. Podstawą leczenia jest codzienne przyjmowanie tabletek, pozwalających utrzymać gospodarkę hormonalną w normie. Nie boli, ale fakt, że może odbijać się na naszej figurze. Stała opieka endokrynologa jest w tym przypadku konieczna, nie da się jej ominąć, pomoc lekarza jest niezawodna. Pomógł mi utrzymać TSH i FT4 w normie, efekty były natychmiastowe. PS Od samych tabletek się nie chudnie, nie oszukujcie się.

Wymówka numer trzy: To uwarunkowania genetyczne

Z dziada, z pradziada, z ojca i z matki strony, każdy miał problem z nadwagą, więc co się dziwić, że ja jestem taka sama. Geny, ach te geny. To najdurniejsza z możliwych wymówek na własne lenistwo. Jedyne co możemy genetycznie odziedziczyć to skłonność do tycia. Przestrzegając diety i ruszając się jesteśmy w stanie zrzucić każdy zbędny kilogram.

Wymówka numer cztery: Nie mam czasu, ani siły

Masz czas żeby czytać w tej chwili mój artykuł, a nie masz czasu na przysłowiowe kilka przysiadów, nie wierzę Ci. Zaskoczę was, każdy z nas ma w ciągu doby dokładnie tyle samo czasu – 24 godziny! Kwestia jedynie tego jak go zagospodarujemy. Co do siły to jestem skłonna uwierzyć, że jej nie masz, odpowiednia dieta i ćwiczenia na pewno to zmieni. Wystarczy tylko chcieć. Jeśli już naprawdę jesteś patentowanym obibokiem w kwestii dbania o siebie, polecam wczasy kondycyjne. Wiele ośrodków wczasowych i hoteli klasyfikowanych jako Spa&Wallness ma taką formę wypoczynku w swojej ofercie. Już tydzień takich aktywnych wakacji pomoże schudnąć i nabrać ochoty do pracy nad sobą. Osobiście w Krynicy Morskiej w czasie dwóch tygodni zgubiłam jedenaście kilogramów, a skoro ja mogłam, to każdy może.

Wymówka numer pięć: Nie stać mnie

Szczerze, dziś bawi mnie ten argument najbardziej ze wszystkich. Tyle o ile cena mięsa i dodatków do obiadu w ciągu roku jest stała, tak cena w warzywniaku się zmienia zależnie od pory roku. Warzywa są zdrowe, dobrze przyrządzone są pyszne, a co najważniejsze w sezonie nie są drogie. Pomijając szczegół mrożonek, które kosztują tyle co złoto – jest na to sprawdzony sposób. Warzywa i owoce mrozimy sami, wtedy, kiedy są one najbardziej soczyste, dojrzałe i o dziwo najtańsze. Jest jeszcze kwestia ćwiczeń – przecież karnet na fitness czy siłownie jest taki drogi. Osobiście nienawidziłam grupowych zajęć fitness, miałam wrażenie, że każdy się gapi na spoconego grubasa, wybrałam więc „samotną” walkę. Z psem do lasu i na plażę, innego dnia rower. Postawiłam sobie docelową wagę po przekroczeniu, której zapisałam się na basen, ponieważ uwielbiam pływać, ale do tej pory się wstydziłam.
Jeszcze jedno, koleżanka uświadomiła mi błąd w myśleniu. Ludzie na zajęciach grupowych, nie patrzą na ciebie z pogardą, patrzą na ciebie z szacunkiem, że starasz się i coś ze sobą robisz. Przestań więc szukać wymówek i usprawiedliwień, tylko rusz się – nie masz nic do stracenia, poza zbędnymi kilogramami! ;-)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto