Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MAN-ifa czyli Męska Manifa w obronie praw ojców

Paweł Janus
Paweł Janus
Droga mężczyzny przez polską rzeczywistość sądową przypomina jako żywo film "Tato" Macieja Ślesickiego. Wiele kobiet w swojej zemście na mężczyźnie, który ośmielił się je zostawić, gotowych jest posunąć się do krzywdzenia własnych dzieci.

Kilka dni po święcie kobiet przez Polskę przeszła coroczna fala "manif" czyli kobiecych manifestacji mających na celu wskazanie nierówności dotykających kobiety w naszej dość zmaskulinizowanej rzeczywistości. Fakt faktem, kobiety mają w wielu, jeśli nie większości codziennych sytuacji życiowych trudniej - poczynając od zdobyciu dobrze płatnej pracy, poprzez przebicie się przez męski punkt widzenia, a na dolegliwościach fizjologicznych kończąc.

Na dzień po manifie warto jednak z szacunku dla rzeczywistego równouprawnienia kobiet i mężczyzn wspomnieć o jednym z tych jego aspektów, które mężczyzn dyskryminuje.

Jedną z takich dziedzin życia jest stosunek polskich sądów do kwestii praw ojców oraz współwychowywania dzieci. Należałoby powiedzieć, że w gruncie rzeczy idzie tak naprawdę o prawa dzieci do kontaktów z ojcami (jak i ich rodziną), które to prawa są w Polsce nagminnie łamane, często przy obojętności sądów i powołanych do tego instytucji.

Przepraszam jeśli urażę kobiety, które zmagają się w samotności z wychowaniem dzieci przy obojętności swoich byłych partnerów i które chciałyby, aby ich dzieci znały swojego ojca, który zupełnie się nimi nie interesuje i o nie nie dba. Moją intencją jest wskazanie tej innej, bardzo licznej grupy kobiet, które w imię osobistych urazów, pragnienia zemsty czy po prostu zwyczajnej głupoty i krótkowzroczności, krzywdzą swoje dzieci uniemożliwiając im kontakty z własnym ojcem.

Jak to wygląda w praktyce? Z lektury

http://www.fundacjaojcow.org.pl/

ojców można określić modus operandi takich matek. A więc: dzieci są izolowane od ojców i ich nowych partnerek. Bardziej lub mniej bezpośrednio daje się im do zrozumienia, że zostaną w ten sposób ukarani za swoją niewierność/odejście/zło itp. Gdy ojciec przychodzi w wyznaczonych przez sąd godzinach widzeń, dziecko albo śpi, albo jest chore, albo nie chce się z ojcem widzieć, albo w ogóle go nie ma. Z drugiej strony dzieciom tłumaczy się, że tata jest zły i odszedł i nie chce się już z nimi widywać. Matki nierzadko wspierane są przez swoje matki, które mają podobne doświadczenia w swoim życiu. W bezpośrednich kontaktach dochodzi często do rękoczynów (matki rzucają się na ojców, obrzucają ich obelgami i wyzwiskami w obecności dzieci).

Polskie sądy, które w dziedzinie prawa rodzinnego są wyjątkowo sfeminizowane, trzymają zazwyczaj stronę kobiet, wykazują wyraźnie wyższą empatię wobec tłumaczeń kobiet niż mężczyzn, w imię rzekomego dobra dzieci. A kobiety w sądzie posuwają się do płaczu, konfabulacji czy zwyczajnych kłamstw a niekiedy nawet fałszowania dowodów przy bierności samego sądu. Droga mężczyzny przez polską rzeczywistość sądową przypomina jako żywo film "Tato" Macieja Ślesickiego.

Osobiście znany mi przypadek, który nie odbiega jakościowo od tysięcy podobnych spraw w Polsce opisywanych na portalach prawniczych, można by opisać na setkach stron akt. I te akta rosną, a sądy zaczynają się w nich gubić. Niestety wnioski płynące z podsumowania batalii o prawo dzieci do kontaktów z ojcem są smutne. Ojciec zebrał następujące dokumenty:

1. Opinię biegłych psychologów sądowych, w których wprost wytknięto matce jej zachowanie "budzące niepokój" biegłych, "manipuluje dziećmi", "bezkrytyczna wobec siebie", "wywiera emocjonalną presję", "krzywda innych nie przeszkadza jej w dążeniu do celu", "konfabuluje" itd. itp.
2. Równie druzgocącą opinię biegłych Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno - Konsultacyjnego, w którym obok podobnych wniosków (przy jednoczesnej bardzo pozytywnej ocenie ojca) pojawiły się sformułowania "zachowania zagrażające zdrowiu dzieci".
3. Obszerne, przerażające relacje kuratora sądowego z przebiegu przekazywania, a raczej "nieprzekazywania" dzieci ojcu, z opisanymi wyzwiskami, z opisem atmosfery powodującej, że sam kurator boi się chodzić do matki.
4. Liczne notatki policji.
5. Obdukcje ojca.
6. Liczne dowody socjopatycznych zachowań matki w postaci nagrań audio (głos kilkuletniego dziecka: "mamo, nie wolno mówić >>ty ch...< nie wolno tak mwi lubi ci video nagranie gdy matka zakrada si do mieszkania ojca i niszczy mu zamek w drzwiach czy obszernych relacji postronnych wiadkw a nawet samej matki przyznajcej e zniszczya ojcu samochd ich wsplny jeszcze majtek niska spoecznie szkodliwo czynubr>7. Pozwy matki przeciwko ojcu o zadośćuczynienie za to, że ojciec wykorzystał zdjęcie dzieci w nagrodzonej i wydanej w formie książkowej pracy w konkursie fundacji prof. Balcerowicza.
8. Szereg innych szokujących materiałów i oświadczeń.

Nie muszę dodawać, że doprowadzenie do zebrania tego typu dowodów, badań, opinii, oświadczeń, nagrań wymaga kilkuletnich starań i dużej determinacji ojca. Jeśli nawet jakiś ojciec doprowadzi do tego, aby zebrać te wszystkie materiały sądy podchodzą do tego z obojętnością. Na sprawę o ustalenie kontaktów z kilkuletnim dzieckiem czeka się ponad rok, w dyskusji o ukaranie matki, ta broni się, że nie będzie miała za co kupić jedzenie dzieciom, co oczywiście trafia do sędzi, która sama jest matką. Po sprawie matka wprost i w żywe oczy kpi sobie z prawa, za nic ma kolejne wyroki, a państwo nie ma żadnych narzędzi do tego aby wyegzekwować zasądzone wyroki i decyzje, zasłaniając się zawsze enigmatycznie "dobrem dzieci".

Większość ojców, nie posiadających odpowiedniej wiedzy, wsparcia bliskich czy odpowiedniej konstrukcji psychicznej odpadają w przedbiegach, machając ręką na niespotykaną podłość kobiet, z którą się spotykają. Przykład książkowy:

Przychodzi do dzieci. Matka mówi, że chore, albo śpią. Wezwana policja może to co najwyżej odnotować. Odchodzi. Dostają SMS o treści: "Dlaczego nie przyszedłeś? Maciuś cały dzień czekał?" - przygotowując sobie alibi w przypadku ew. rozprawy lub nawet samemu zgłaszając niewywiązywanie się ojca z zasądzonych przez sąd ustaleń. Co bardziej perfidne rzucają się na ojca przy obecności dzieci krzycząc "nie bij mnie, ratunku! Pomocy!", a potem chodzą po sąsiadach aby spisywać ich zeznania.

Oczywiście porady na portalach poświęconym prawom ojca w tego typu sytuacjach, które przy bezsilności polskiego systemu prawnego, stały się patologią są zawsze podobne: "chodzić ze świadkami", "nagrywać", "wzywać policję", "składać wnioski o ukaranie". Tylko, że po kilku razach staje się to trudne, lub niemożliwe, a jeśli nawet, tak jak w tym podawanym przeze mnie przypadku, ojciec zbierze te wszystkie dowody - sądy mają to za nic i ew. wniosek o ukaranie matki lub o uregulowanie kontaktów z dzieckiem rozpatrywany jest latami (!), a wszelkie wyroki nie są praktycznie egzekwowalne.

Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji część ojców po prostu odpuszcza kwestię dzieci, poszukuje świętego spokoju i odcina się od swoich dzieci, które od tej pory będą żyły w świadomości, że tata ich nie chce widzieć. A mamusie mają wówczas kolejny argument w batalii o alimenty bo "tata się nie interesuje".

Warto wspomnieć o tej formie poważnej prawnej i sądowej dyskryminacji, która dotyka głównie mężczyzn. Kobietom powinno zależeć na tym, aby również tę kwestię uczciwie rozwiązać, gdyż w przeciwnym razie ich postulaty zrównania praw kobiet z mężczyznami będą trącić fałszem i hipokryzją.

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto