Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Iwaniszyn: Przygody jaką przeżyłem w Warszawie się nie zapomina

Redakcja
Markiem Iwaniszyn otrzymał główną nagrodę w kategorii Dziennikarz Obywatelski 2008 Roku decyzją Kapituły.
Markiem Iwaniszyn otrzymał główną nagrodę w kategorii Dziennikarz Obywatelski 2008 Roku decyzją Kapituły. Janek Ostanówko
O wygranej, dziennikarstwie obywatelskim i serwisie Jaworznianin.pl z Markiem Iwaniszynem, Dziennikarzem Obywatelskim 2008 Roku, decyzją Kapituły konkursu.

Jaka pierwsza myśl przyszła Ci do głowy, po telefonie z redakcji Wiadomości24.pl?
- Pierwsza myśl nie była specjalnie ambitna. Pomyślałem o podróży do stolicy – oby był jakiś pociąg do Warszawy i jechał bezpośrednio z Jaworzna, po drugie by był o jakiejś przyzwoitej godzinie, po trzecie, by kompanów, towarzyszy wyprawy nie zabrakło.

Pierwsze miejsce w kategorii - Dziennikarz Obywatelski 2008 Roku decyzją Kapituły oraz drugie miejsce w kategorii - Dziennikarz Obywatelski 2008 Roku, głosami internautów. Spodziewałeś się akurat takiego wyniku? Pokonałeś w końcu 123 kandydatów.
- Po telefonie od redakcji podejrzewałem, że znalazłem się w trójce dziennikarzy wybranych głosami internautów. Natomiast o zwycięstwie głosami Kapituły nie myślałem. Tym bardziej, że jak wspomniałeś kandydatów do zwycięstwa było wielu. Sporą część zgłoszonych tekstów przeczytałem i tym bardziej nie widziałem się w roli zwycięzcy. To mnie kompletnie zaskoczyło, co chyba dało się zauważyć.

Między innymi tekst o inwestycyjnej porażce w Jaworznie i tekst historyczny o dniu wyzwolenia miasta. Jak myślisz, czemu akurat za te teksty doceniła Ciebie Kapituła tegorocznego konkursu?
- Myślę, że to nie jest pytanie do mnie, lecz do Kapituły. Ja nie umiem znaleźć odpowiedzi na takie pytanie. Tym bardziej, że było wiele osób piszących o tym, co dzieje się wokół nich, we własnych miastach. I wiele tekstów mnie osobiście bardzo się podobało. Być może wobec wielości takich tematów zdecydowała cała aktywność na polu dziennikarstwa obywatelskiego w 2008 roku, nieograniczona tylko do tych 3 tekstów?

Rok temu kiedy pytałem o to Krzyśka Olejniczaka, powiedział mi, że bycie dziennikarzem zmieniło jego sposób patrzenia na świat. A jak bycie dziennikarzem obywatelskim wpłynęło na Twoje życie?
- Nie mam wątpliwości, że w dużym stopniu dziennikarstwo oddolne zmieniło moje życie. Wcześniej nie należałem do osób, które uczestniczyły w różnych spotkaniach, wykładach, koncertach, wystawach, czy też wydarzeniach sportowych. Należałem do tej większości ludzi, którzy uważają, że w ich mieście nic się nie dzieje, nie ma ciekawych wydarzeń, a my, zwykli szarzy ludzie nie mamy nic do powiedzenia, żadnego wpływu na to co się dzieje i że w pełni jesteśmy uzależnieni od działań władzy. Dziś wiem, że tak nie jest. Że moje miasto wbrew temu co wielu myśli i co wielu mówi – żyje, tętni życiem, ciekawymi inicjatywami, oryginalnymi pomysłami. Trzeba się tylko zainteresować, zobaczyć w internecie, gazecie co, gdzie, kiedy i jak.

Nadal niektóre organizacje czy instytucje publiczne nie traktują dziennikarzy obywatelskich poważnie. Czy miałeś w związku z tym problemy podczas realizacji jakiegoś materiału?
- Wydaje mi się, że dzisiaj jest dużo lepiej niż jeszcze dwa lata temu. Świadomość i wiedza rzeczników prasowych, urzędników, czy zwykłych ludzi, o tym czym jest dziennikarstwo obywatelskie zdecydowanie wzrosła. W moim mieście nie mogę narzekać na instytucje publiczne i dostęp do informacji. Zdarzyły się przypadki, że niektórzy początkowo nie bardzo wiedzieli co to w ogóle jest, czy mogą udzielać informacji i traktowali troszkę jak dziennikarzy gorszej kategorii, z przymrużeniem oka, troszkę drwiąco. Ale to były odosobnione przypadki. Brało się to trochę ze złego podejścia tych ludzi, może z braku znajomości prawa. Bo przecież według niego „zawodowy” dziennikarz nie jest w żaden sposób uprzywilejowany w kwestii zdobywania informacji od zwykłego obywatela. Ustawa o dostępie do informacji publicznej daje każdemu obywatelowi prawo do otrzymania takiej informacji. To czy jest zwykłym obywatelem czy dziennikarzem wielkiej gazety nie ma znaczenia.

Studia, współpraca z Wiadomościami24.pl, MMSilesia i na dodatek prowadzenie serwisu Jaworznianin.pl. Łatwo jest pogodzić aż tyle codziennych obowiązków?
- Nie jest to trudne. Wbrew pozorom mam bardzo dużo wolnego czasu poza dziennikarstwem. Chyba dlatego, że nie traktuje tego w kategoriach obowiązku. To jest po prostu pasja, której oddaję się z przyjemnością i bez reszty. W zasadzie ostatnio zauważyłem, że to jest swego rodzaju nałóg. Nie wyobrażam sobie dnia bez napisania czegoś. Żałuję tylko czasem, że nie da się być w kilku miejscach jednocześnie, bo zdarza się i tak, że w jednym czasie jest kilka ciekawych wydarzeń.

Skąd wziął się pomysł na serwis Jaworznianin.pl.
- Pomysł tlił się w głowie od lat. Głównym problemem dla mnie zawsze była strona techniczna – stworzenie strony, administracja nad nią, dostęp do serwera itp. Szczęśliwie na swojej drodze spotkałem „dobrego ducha”, który chciał pomóc, nie chcąc nic w zamian. Spytał wprost: „Marek, dlaczego Ty nie robisz swojego medium, tylko piszesz u innych”. Gdy podzieliłem się z nim moimi wątpliwościami obiecał pomóc. Stworzył stronę, udostępnił za darmo swój serwer. Korzystając z okazji – Leszku, wielkie dzięki. Od początku znakomicie idee rozumiał Dawid Serafin, który zajął 3. miejsce w głosowaniu internautów na najlepszych DO 2008. Bez niego, jego pomysłów, determinacji i „nosa” do ciekawych tematów serwis by się nie utrzymał.
Jest taki moment w historii serwisu Jaworznianin.pl, który szczególnie utkwił Ci w pamięci?
- Było wiele takich momentów. Jednak najbardziej utkwiło mi w pamięci zeszłoroczne spotkanie Szczakowianki Jaworzno z Tęczą Błędów. Jaworznianie wygrali je rekordowo wysoko – 34:0! Nasza relacja w serwisie – autorstwa Dominika Kasprzyka, odbiła się szerokim echem w mediach ogólnopolskich. Jeszcze tego samego dnia cytowała nas na głównej stronie Interia.pl. Dzień później powoływał się na nas TVN 24! Wtedy zrozumiałem – to jest to, to jest siła!

Po gali w jednym z wywiadów powiedziałeś: - Nie interesuje mnie działalność na jakimś większym polu, tylko związana z moim miastem, z którym się bardzo utożsamiam. Czyli co? Nigdy nie marzyłeś, aby pracować w jakimś większym śląskim czy ogólnopolskim medium?
- Każdy marzy o jakiejś tam wielkiej karierze. Ale ja siebie widzę tutaj, w Jaworznie. Zresztą realizuje się współpracując z regionalną MM-ką, czy też z ogólnopolskimi Wiadomościami24, pisząc właśnie o tym miejscu, o Jaworznie. Jeżeli przyszłość pozwoli i nie zmusi do wyjazdu to nie będę się stąd nigdzie ruszał. Jakkolwiek to brzmi, dla niektórych patetycznie, dla innych wzniośle, śmiesznie czy irracjonalnie – ja znalazłem tutaj swoje miejsce na ziemi.

Niektórzy internauci zarzucają Ci że tytuł dziennikarza roku jest trochę wymuszony, ponieważ za bardzo intensywnie promowałeś m.in. na swoim blogu, aby na Ciebie głosować.
- Małe sprostowanie – internauci nie przyznali mi tytułu dziennikarza roku, lecz drugie miejsce. Zawsze znajdą się ludzie, którzy będą tak uważać. Nawet to rozumiem, bo sam kiedyś miałem do tego takie podejście. Dzisiaj się z tym już nie zgadzam. Patrzę na to z innej strony. Nie uprawiałem jakieś chorej propagandy, nie spamowałem obcych mi ludzi. Poinformowałem jedynie tych, którzy mnie znają i którzy mnie czytają, że taki konkurs jest organizowany i że biorę w nim udział. Według mnie na tym polega plebiscyt internetowy i jego urok. Trzeba poinformować ludzi, że taki konkurs jest. I oni decydują zagłosować czy nie. Równie dobrze wiedząc o konkursie mogli wejść na stronę, przejrzeć innych kandydatów i zagłosować na innych, lepszych. A że zagłosowali na mnie? Wielkie dzięki! Poza tym nie rozumiem dlaczego miałbym ukrywać fakt, że biorę udział w konkursie? Niektórzy uważają, że niesłusznie, że tak być nie powinno. Nie mnie to oceniać. Szczęśliwie mam też inny mocny argument w ręku, a mianowicie werdykt jury. To Kapituła przyznała mi główną nagrodę. Na nich wpływu nie miałem.

Czy tytuł Dziennikarza Obywatelskiego zmieni(ł) coś w życiu Marka Iwaniszyna?
- Jedna z osób, która w Jaworznie o łączeniu pasji z dziennikarstwem wie wiele, napisała w jednym komentarzu: „Nigdy się nie można zachłystywać sukcesami. One powinny stać jak najbardziej z boku.” I mam nadzieje, że tak będzie. Zmieni o tyle, że teraz jeszcze więcej będę wymagał od siebie samego. Dopiero po powrocie do Jaworzna zdałem sobie sprawę, że taki tytuł zobowiązuje. Tym bardziej, że Ci, którzy z werdyktem się nie zgadzają czekają na potknięcia, błędy, wpadki, by znaleźć potwierdzenie dla swojej tezy. Teraz tak naprawdę trzeba udowodnić, że Kapituła się nie pomyliła, że ta ciężka statuetka trafiła w odpowiednie ręce. Poza tym zmieniło się jeszcze jedno – teraz otwarcie zachęcam ludzi do działania, pisania, rozwijania swoich pasji. Takiej przygody jaką przeżyłem w Warszawie się nie zapomina. Marzenia się spełniają!

Dziękuje za rozmowę!

***
Marek Iwaniszyn ma 23 lata, studiuje politologię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Jest miłośnikiem włoskiego futbolu i swojego miasta. W październiku 2007 roku wraz z grupą mieszkańców Jaworzna z pasji, założył serwis Jaworznianin.pl. Mówi o sobie, że jest zapalonym dziennikarzem obywatelskim.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto