Utożsamiany ostatnio przede wszystkim z rolą profesora Zyberta w serialu "Na dobre i na złe", Marian Opania od lat jest filarem warszawskiego Teatru Ateneum, gdzie można go obecnie oglądać w monodramie "W progu" Glena Bergera w reżyserii Bartka Konopki, zaprezentował w Ostrowcu Świętokrzyskim recital zatytułowany "Moje marzenia", na który złożyły się piosenki, wiersze i monologi, również te utrzymane w konwencji szmoncesu. Trzeba jednakże od razu powiedzieć, iż program ten nie został pomyślany jako okolicznościowa składanka, w której artysta mówiłby i śpiewał utwory napisane z okazji "święta dziewczynek". W programie Mariana Opani znalazło się miejsce i na śmiech, i na poważną refleksję, także dotyczącą Polski, jak choćby w rozpoczynającym koncert wierszu Jonasza Kofty "W moim domu" i recytowanym w dalszej części programu wierszu "Emigrantom" Marcina Wolskiego.
Ku ogromnej radości piszącego te słowa Marian Opania zaśpiewał też "Cukierki dla panienki mam" Jacquesa Brela w tłumaczeniu Wojciecha Młynarskiego (aktor dedykował je mieszkankom pobliskiego Kunowa, które po koniec lat 70. ubiegłego wieku statystowały w filmie "Wszyscy i nikt" Konrada Nałęckiego z jego udziałem w roli Gliny). Byli też "Burżuje", "Piosenka starych kochanków", "Mam już dosyć żony", "Taki kraj" Jana Pietrzaka, a także pieśni Włodzimierza Wysockiego (m.in. "Po mnie narzeczona") i "Modlitwa" Okudżawy na bis. Wszystkie wykonane z najwyższym kunsztem wokalnym, ciepłym niskim głosem, z doskonałą dykcją. Do tego należałoby dodać znakomite aktorstwo w monologach "Brydż" czy "W muzeum" - świetne etiudy aktorskie, w których Opania stwarza niezwykle przekonujące typy osobowościowe Żyda i Rosjanina. To była sztuka wokalna i aktorska na najwyższym poziomie artyzmu, który niestety coraz rzadziej gości na polskiej estradzie. Bez fajerwerków, prymitywnego bawienia publiczności szokującym chamstwem zawartym w wygłaszanych tekstach. Słowem prawdziwa kultura i sztuka w pełnym tych słów znaczeniu. A jeśli dodać do tego znakomity, choć momentami bardzo dyskretny i nastrojowy akompaniament profesor Aldony Krasuckiej, doskonale rozumiejącej się z Marianem Opanią (co nie dziwi, gdyż państwo współpracują ze sobą od 1989 roku), to obraz udanego wieczoru w ostrowieckim kinie Etiuda będzie pełny. Jedyne, co można zarzucić recitalowi Mariana Opani, to zbyt krótki czas trwania występu, bo tak dobrego artysty chciałoby się słuchać i słuchać... Zaś z punktu widzenia warsztatu dziennikarskiego proponowałbym, by aktor zezwolił na fotografowanie swojego występu, na przykład podczas pierwszego "numeru" programu.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?