Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marta Żmuda-Trzebiatowska: "Miło byłoby zagrać u boku Tarantino"

Redakcja
Pamiątkowe zdjęcie z Martą Żmudą-Trzebiatowską
Pamiątkowe zdjęcie z Martą Żmudą-Trzebiatowską Adam Sęczkowski
7 marca w Teatrze Jaracza w Łodzi tuż przed spektaklem komediowym pt. "Motyle są wolne" zamieniłem kilka słów z aktorką Martą Żmudą-Trzebiatowską. Oto co powiedziała specjalnie dla czytelników naszego serwisu.

W Twojej biografii wyczytałem, że urodziłaś się 26 lipca, czyli jesteś zodiakalnym Lwem, ja zresztą urodziłem się 29 lipca. W opisie dla tego znaku zodiaku znajdziemy m.in.: energię, optymizm, radość życia, poczucie humoru, niezałamywanie się niepowodzeniami. Czy te cechy Cię charakteryzują?
- Urodziłeś się 29 lipca?

Dokładnie.
- Czyli urodziłeś się w dniu moich imienin.

Tak. Tego dnia są imieniny Marty.
- Szczerze powiedziawszy, to nie do końca wierzę w horoskopy, traktuję je z przymrużeniem oka. Pod wszystkimi cechami charakteru, które wymieniłeś mogę się śmiało podpisać. Mam urodziny 26 lipca, a znak Lwa zaczyna się 24. Uważam więc, że jestem mieszanką cech Raka i Lwa.

Będąc jeszcze w kręgu astrologii, przeczytałem, że kobiety urodzone w dekadzie Lwa uwielbiają złoto i szlachetne kamienie. Jutro obchodzony jest Dzień Kobiet. Czy tego rodzaju prezentu będziesz się spodziewać od swojego partnera?
- Jak mi się dokładnie przyjrzysz to możesz zaobserwować, że raczej nie jestem obwieszona złotem, nie lubię świecidełek (śmiech Marty). Jedyna rzecz, którą lubię z ozdób to są duże, męskie zegarki. Poza tym nie przywiązuję dużej wagi do Święta Kobiet, jak i do innych świąt np. walentynek. Są to oczywiście bardzo miłe święta, ale uważam, że kobieta każdego dnia powinna mieć Dzień Kobiet. Z takiego założenia wychodzę i tego wymagam od wszystkich mężczyzn.

Dziś spotykamy się w Łodzi, w Teatrze Jaracza na sztuce "Motyle są wolne". Był to Twój debiut teatralny. Czy możesz coś więcej powiedzieć czytelnikom o sztuce i Twojej roli?
- Ponad rok temu miała miejsce premiera tego spektaklu w Teatrze Kamienica w Warszawie . Obecnie jestem na etapie przygotowań do nowego spektaklu pt. "Kiedy Harry poznał Sally" w warszawskim Teatrze Kwadrat. Premiera odbędzie się 10 kwietnia, czyli można powiedzieć, że rok po debiucie wchodzę w zupełnie inne przedstawienie i inną rolę. Jeśli chodzi o "Motyle są wolne" to myślę, że to przedstawienie dopiero teraz dojrzało. Spektakl zagraliśmy już przeszło 50 razy. Wydaje mi się, że dopiero teraz to przedstawienie ma właściwy kształt. Dopiero teraz cały zespół ma wielką frajdę z grania tego, bo zaraz po premierze ten spektakl był jeszcze bardzo surowy tzn. wydaje mi się, że każdą komedię należy sprawdzić z publicznością i dopiero wtedy można ją dopracować. Wtedy można miejsca, w których np. publiczność się nie śmieje, a powinna, zmodyfikować, stworzyć na nowo. Teraz mam wielką radość grania swojej bohaterki. Po premierze czułam się dość niepewnie; może dlatego, że mam dość małe doświadczenie teatralne, a po drugie dlatego, że brakowało mi kontaktu z widzem. Przez trzy miesiące pracowaliśmy sami, zamknięci w teatrze i dopiero po tym czasie mieliśmy okazję sprawdzić spektakl z widzem.

Występowałaś w takich serialach jak: "Magda M.", "Twarzą w twarz", "Serce na dłoni", później w filmie "Nie kłam kochanie", następnie "Teraz albo nigdy", "Ciacho". Czytając Twoją filmografię widać wyraźnie, że częściej występujesz przed kamerami, aniżeli w teatrze. Większą przyjemność sprawia Ci perspektywa tego, że widzowie zobaczą Cię, gdy będzie zmontowany film czy serial, czy też kontakt z żywą publicznością w teatrze?
Na pewno to jest zupełnie inna praca. W teatrze buduje się rolę od początku do końca. Każdy spektakl jest inny, tutaj nic nie można poprawić, wszystko dzieje się "tu i teraz", na żywo. Przed kamerą, jak stwierdziłeś, rolę nie tylko buduje aktor, ale też reżyser, montażysta i wiele innych osób, które mają wpływ na efekt końcowy. Mam zbyt małe doświadczenie, żeby odpowiedzieć Ci na to pytanie, co bardziej lubię. Może za parę lat będę potrafiła.

Czyli możemy się wstępnie umówić na rozmowę za kilka lat?
Możemy, możemy (śmiech Marty). Odpowiem dyplomatycznie. Wielką frajdę sprawia mi zarówno gra przed kamerą i na deskach w teatrze. Stąd moja decyzja, aby występować w Teatrze Kwadrat, bo właśnie dołączyłam na stałe do zespołu. Nie zamierzam jednak rezygnować z kamery i filmów.

Czy są już dla Ciebie konkretne propozycje filmowe czy serialowe?
Są konkretne propozycje, ale nie chciałabym jeszcze o nich mówić. Nie chodzi nawet o to, aby nie zapeszyć, ale chciałabym najpierw w ciszy i spokoju skupić się na tych projektach. Wracając do sedna; myślę, że dla rozwoju aktora potrzebna jest gra zarówno w filmie jak i w teatrze.

Sława, sukces - to wielkie słowa. Jak czujesz się jako aktorka, która doświadcza tego w tak młodym wieku?
(Śmiech) Uważam, że przez niecałe trzy lata po skończeniu szkoły teatralnej bardzo dojrzałam. Jeśli chodzi o życie zawodowe - wiele rzeczy wydarzyło się w bardzo krótkim czasie, dzięki temu bardzo szybko dowiedziałam się, co mi się podoba, a czego nie chcę. Mogę powiedzieć, że dopiero teraz zaczynam świadomą drogą artystyczną. Moje ostatnie wybory zawodowe były bardzo świadome. Wielokrotnie podkreślam to, że po szkole teatralnej młody aktor chce grać, uczyć się, więc czeka na jakąkolwiek propozycję i chwyta się każdej roli. Mnie w pewnym momencie przestało to wystarczać. Przestrzeń serialu stała się dla mnie zbyt ciasna, poczułam, że się wyczerpałam i że takie "bezpieczeństwo" gry w serialu, który daje stałą pracę i stały dochód, staje się niebezpieczne dla rozwoju aktora.

Słyszałem, że marzy Ci się gra u boku Quentina Tarantino. Czy to Twój wzór?
Matko. Skąd Ty to wziąłeś? (śmiech) Miło byłoby zagrać pod jego batutą lub u jego boku. Bardzo cenię jego filmy począwszy od "Reservoir Dogs", a kończąc na "Bękartach wojny".

Wracając jeszcze do Tarantino; kiedyś powiedział on, że traktuje swoją pracę "śmiertelnie poważnie, jak zawał". Czy Ty również jesteś perfekcjonistką?
Niestety, jestem (śmiech)

Jaką masz definicję szczęścia?
Ale trudne pytanie. Nie wiem, jak na nie odpowiedzieć. Nigdy nie próbowałam tego zdefiniować. Często co prawda podkreślam, że jestem osobą szczęśliwą, ale to wynika raczej z mojego podejścia do życia, z mojej filozofii tzn., że nawet potknięcia czy porażki nie traktuję w kategorii nieszczęścia, a staram się je "przekuć" na swego rodzaju szczęście. Cieszę się, że to mnie spotkało, dzięki temu mogę wyciągnąć wnioski, nauczyć się czegoś nowego i umocnić swój charakter.

Czyli coś na wzór: "co mnie nie zabije to wzmocni"?
Dokładnie. Ale czym jest tak naprawdę szczęście? Tego nie wiem. Na pewno każdy ma swoją definicję.
Jesteś określana mianem najpiękniejszej i najseksowniejszej polskiej aktorki. Jak się z tym czujesz?
(Śmiech) Bardzo mi miło. Dziękuję.

Jesteś osobą niezamężną, panną. Skąd u Ciebie dwa nazwiska?
Nie znoszę tego pytania, wszyscy mi je zadają (śmiech). Żmuda jest przydomkiem, Trzebiatowska nazwiskiem właściwym. Na terenach, z których pochodzę jest to normalne. Jest tam mnóstwo rodzin, które mają dwuczłonowe nazwiska i absolutnie nie jest to nazwisko po mężu, albo jedno po mamie, a drugie po tacie.

Dziś rozpoczyna się kolejna edycja show "Taniec z gwiazdami", w którym Ty byłaś o krok od zwycięstwa. Czy będziesz śledzić zmagania uczestników? Jak wspominasz swoje występy?
Niestety nie będę śledzić, bo bardzo rzadko oglądam telewizję i zazwyczaj w niedzielę wieczorem gram w teatrze. Gdy ja występowałam, to nie widziałam nawet jednego odcinka ze sobą. Wspominam program z dużym sentymentem, to była świetna okazja, by nauczyć się tańczyć.

W jaki sposób spędzasz czas wolny?
Jestem typem "kanapowca", który spędza czas z dobrą książką. Uwielbiam czytać i uważam, że mimo że dużo czytam, to wciąż czytam za mało.

A jaka jest ostatnio przeczytana przez Ciebie książka, którą możesz polecić?
W tej chwili jestem w trakcie lektury "Żuławski. Przewodnik krytyki politycznej" Piotra Kletowskiego i Piotra Mareckiego. Nawet jadąc tutaj z Warszawy do Łodzi byłam pochłonięta tą książką. Lubię czytać książki, które łączą się z moim zawodem, biografie, autobiografie. Jestem typem człowieka, który czyta pięć pozycji na raz. W tej chwili czytam też "Reżyserowanie aktorów", biografię Woody'ego Allena. Nigdy nie wiem na którą się zdecydować.

Dotknęliśmy tematu Twoich rodzinnych stron. Pochodzisz z Kaszub. Czy możesz pozdrowić czytelników w języku kaszubskim?
Absolutnie nie, bo nie uczyłam się nigdy języka kaszubskiego. Mój dziadek był rodowitym Kaszubem, ale tylko dziadek. W naszym domu nie kultywowano tradycji kaszubskich.

Czego można Ci życzyć na najbliższe miesiące?
Dobrych ról.

Tego właśnie życzę i dziękuję za przemiłą rozmowę.
Dziękuję również. Pozdrawiam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto