Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Martwe Jezioro". Recenzja powieści heroic fantasy Marcina Mortki

Redakcja
Okładka książki.
Okładka książki. Okładka książki/Fabryka Słów
Czasem wystarczy siarczyście zakląć żeby pokonać smoka. Ale żeby przedostać się na drugi brzeg Martwego Jeziora potrzeba czegoś więcej…

Podbite ludy, smoki, czary, elfy, przedziwne stwory i tajna misja - to elementy fabuły książki heroic fantasy Marcina Mortki „Martwe Jezioro”. Można by powiedzieć „ale to już było, co w tym ciekawego”.

No właśnie, co? Przede wszystkim główny bohater - Mads Voorten. Jeden z dowódców powstania, po jego upadku wtrącony do lochu. - W roli głównej osadziłem twardziela, oschłego, skrytego weterana, który i z samym diabłem gotów schwycić się za bary - tłumaczy na swoim blogu autor. Mads jest do tego złośliwy, ma poczucie humoru, specyficzny urok i wiernego rumaka Żmijkę.

Próbuje też dostać się na drugi brzeg, pełnego czyhających na każdym kroku niebezpieczeństw, przeklętego Martwego Jeziora. Zresztą ci, którzy dotarli na ten tajemniczy drugi brzeg, nie wrócili z niego żywi. Pomimo tego Mads decyduje się na wyprawę. Razem z nim do łódki pakuje się grupa śmiałków. Każdy z nich ma inną motywację, inne zadanie do wykonania (Mads poznaje je wszystkie), ale jeden wspólny cel - legendarny drugi brzeg Martwego Jeziora. Sprzeczne motywacje nie wróżą dobrze powodzeniu tej przeprawy, tym bardziej, że Mads, który niejako obejmuje dowództwo, nie do końca dobrze dogaduje się ze wszystkimi towarzyszami. A przecież może ona zadecydować o przyszłych losach podbitego świata.

Książka napisana jest sprawnie, wartkim językiem, czyta się ją naprawdę dobrze. Chwilami jest śmiesznie, chwilami bardzo poważnie, chwilami strasznie, a wszystkie te stany płynnie się przenikają. Towarzysze Madsa nie są tylko tłem. Każdy z nich jest pełnokrwisty, chwilami dość nieobliczalny, pochodzi z innego plemienia. Dźwiga ze sobą solidny bagaż doświadczeń i jakąś tajemnicę w zanadrzu (niektórzy nawet rzucone na nich przekleństwo), a także aktywnie uczestniczy w wydarzeniach, choć nie zawsze jest to zgodna współpraca.

Nie czuć tu sztuczności, język jest dowcipny, ironiczny, przeplatany przekleństwami (co może zniechęcić do książki co bardziej wrażliwych czytelników). Świat wykreowany przez autora jest bardzo realny, budzi ciekawość, ale też przeraża. Na równi z walką ze złymi siłami ważna jest zagadka, tajemnica, ciągłe pytania - uda się czy nie, przyjaciel czy wróg, przeznaczenie czy przypadek? Książka w zasadzie jest zamkniętą całością, ale jej zakończenie zostawia furtkę do kolejnych części. Pozostaje tylko życzyć autorowi, żeby pozostałe części, jeśli powstaną, były równie udane jak „Martwe Jezioro”.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto