Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Martyna Jakubowicz: "Nie mam sentymentu do domów z betonu"

Redakcja
Martyna Jakubowicz
Martyna Jakubowicz Fot. Damian Kubiak
Pamiętacie przebój pt. "W domach z betonu nie ma wolnej miłości"? Z wykonawczynią tej piosenki rozmawiałem m.in. o miejscu dla ballad i folku w polskiej scenie muzycznej, komercji, oraz o jej przyszłych tajemniczych projektach muzycznych.

Fanom bluesa nie trzeba przedstawiać repertuaru Martyny Jakubowicz, ale wiele osób kojarzy Panią z przebojem "W domach z betonu nie ma wolnej miłości". Czy zdarza się Pani ominąć ten hit podczas swoich koncertów?

Nie ma żadnej reguły mówiącej o tym, że tę piosenkę muszę zaśpiewać na każdym koncercie, ale i tak ją wykonuję. Fani lubią posłuchać piosenek z lat 80-tych. Często te utwory kojarzą im się z ważnym okresem w ich życiu. Moja publiczność troszkę się odmłodziła i dla niej ta piosenka nie jest tak ważna. Wszystkie piosenki wykonane podczas koncertu są podobnie istotne. Wiele więc zależy od tego, kto przychodzi mnie słuchać. Tak naprawdę, to ludzie decydują, czy "W domach z betonu" to tylko jedna z wielu piosenek, czy też będzie ona najważniejszym momentem koncertu.

Domy z betonu - wielu z nas do dnia dzisiejszego egzystuje w betonach.

Ja na szczęście już nie mieszkam w betonach, ale życie jest jakie jest i czasy są jakie są i myślę, że każdy kto ma własny kąt jest z tego powodu szczęśliwy. Nie ma większego znaczenia czy jest to dom, czy mieszkanie. Bloki miały wytrzymać 50 lat, ale jakoś do dziś większość się nie rozsypuje. I choć zostały w części pomalowane i zabezpieczone styropianem, aby było cieplej, to jakoś nie mam sentymentu do tych miejsc. Zawsze będą mi się kojarzyć z szarością komuny.

Patrząc na polską scenę muzyczną to czy widzi Pani przyszłość dla ballad i folku?

Wie Pan, ja przestałam się nad tym w ogóle zastanawiać. Nasz rynek muzyczny jest specyficzny. Specyficzność rodzimego rynku polega na tym, że większość Polaków słucha muzyki popularnej wywodzącej się w jakiś sposób z folkloru. Czyli wielu naszych rodaków słucha po prostu disco polo. Znaczna część ludzi również jest przyzwyczajona do artystów, którzy mieli status gwiazd za komuny i którzy dalej funkcjonują, graja koncerty i nagrywają płyty. Stała się także rzecz w moim pojęciu niedobra, a zaczęło się to od imprez typu Inwazja Mocy. Potem korporacje piwne po skutecznie zrobiły to, co zrobiły. Okres letni to mnóstwo imprez, na które chodzi się za darmo. Przez ostatnie dwadzieścia lat topowe gwiazdy komercyjne, które w normalnej rzeczywistości powinny dostawać gaże ze sprzedanych biletów, tak jak się to odbywa na całym świecie zarabiały bardzo dobrze otrzymując pieniądze od sponsorów lub z pieniędzy podatnika. Ballada, czy muzyka folkowa nie wpisują się do głównego nurtu polskiego show biznesu. Dążę do tego, aby powiedzieć, że jak ktoś jest zainteresowany taką muzyką, to siedzi na YouTube i sobie ogląda to, co się dzieje na świecie. Tak naprawdę są setki festiwali folkowych, etnowych, bluesowych, jazzowych. W branży komercyjnej jest pewna pula wykonawców, osób które piszą piosenki; tekściarzy, kompozytorów itd., którzy zajmują się popularnym nurtem muzyki, ich się promuje przede wszystkim przez media, na nich menedżerowie i agencje zarabiają duże pieniądze. Wszystko, co się w tych sytuacjach nie mieści jest jakby sprawą natury pobocznej. Nie sądzę, żeby zespoły stricte folkowe będąc jakby w ortodoksyjnym nurcie tej muzyki interesowały się tym polskim komercyjnym biznesem. Oni mają zacięcie do muzyki, którą wykonują, dla nich ta muzyka jest święta. Często zdarza się, że zarabiają pieniądze w inny sposób, a granie jest tym, w czym dodatkowo się realizują. Także nie wiem jaka jest przyszłość takiej muzyki tutaj. Gdzie indziej się ją po prostu gra. Co do ballad, to Wojciech Młynarski użył ostatnio bardzo mądrego stwierdzenia, że kiedyś teksty pisali zawodowi tekściarze, a teraz tekst może napisać niestety każdy. Tak może być, ale pamiętajmy, że kij ma zawsze dwa końce. To jest tak jakbym chciała być jednocześnie ślusarzem, szewcem, architektem itd. Uważam, że każda profesja wymaga dużego nakładu pracy, talentu. Cieszę się jedynie, że jest również duża grupa ludzi, dla których tekst w piosence jest istotny.

Moje płyty całe szczęście się dobrze sprzedają, gram dużo koncertów. To wszystko pomimo tego, że nie jestem osobą medialną. Generalnie mediów nie lubię, bo sytuacje medialne wymagają dużej kontroli, w szczególności jeśli chodzi o słowa, a to już jest sprzeczne z moim temperamentem, ponieważ nie jestem zbyt poprawna politycznie.

Fani jednak uwielbiają Panią m.in. dlatego, że często dystansuje się Pani od komercyjnej sceny muzycznej, nie lansuje się Pani w takiej skali jak niektórzy inni muzycy.

Ten kij też ma dwa końce. To trzeba wszystko wyważać dlatego, bo taki całkowity brak lansowania się owocuje tym, że bardzo wiele osób nie ma bladego pojęcia o moim istnieniu. Pokolenia się zmieniają. Dla przykładu powiem, że ostatnio graliśmy koncert w Rawie Mazowieckiej i przyszło wiele młodych osób, które nie znały moich piosenek i nie wiedziały, ze w ogóle ktoś taki jak ja istnieje. Trochę szkoda.

A czy to troszkę nie jest Pani wina? Na Pani ostatnią autorską płytę tj. "Okruchy życia" fani czekali całe 12 lat.

No tak czekali 12 lat, ale w międzyczasie był jeszcze projekt "Tylko Dylan" z piosenkami Boba Dylana, płyta "Te 30. urodziny", na której inni artyści śpiewają moje piosenki. Bardzo ją lubię i jest bardzo ciekawa, bo ona pokazuje jak artyści wywodzący się z bardzo różnych muzycznych światów mogą w szalenie interesujący sposób wykonać moje piosenki. Zatem jak widać nie była to całkowita głucha cisza z mojej strony. Po wydaniu płyt "Dziewczynka z pozytywką Edwarda" i "Skórka pomarańczy", bardzo się zraziłam do wydawców. Dla fana nowy krążek jego idola ma znaczenie, dla mnie również wydanie każdej płyty ma ogromne znaczenie.To może trochę archaiczne podejście. Ale chciałabym mieć poczucie, ze wszyscy robią wszystko, aby jak najlepiej artystę sprzedać, a jest bardzo różnie.

Wspomniała Pani o płycie z piosenkami Boba Dylana. Czy ma Pani w planach kolejne płyty z coverami?

Powiem krótko: tak, ale nie mogę zdradzić szczegółów. (śmiech)

Czy pod lupę weźmie Pani wybrany repertuar artysty krajowego czy zagranicznego?

Są w planach dwa projekty, z których jeden będzie dotyczył artysty spoza Polski. Druga płyta będzie natomiast dotyczyć polskiej piosenki. Będzie to płyta tematyczna, na której znajdą się poodgrzebywane różne naprawdę interesujące polskie piosenki.

Nie ciągnę dalej za język, dopytam tylko o termin realizacji tych przedsięwzięć.

Jeśli dobrze wszystko pójdzie to jednego projektu można się spodziewać jesienią tego roku, a drugi niedługo po nim. Takie są plany, ale nie chcę zapeszać, jestem przesądna, a więc jak wszystko się uda, to zostaną wydane płyty projektowe jedna po drugiej. Myślę, że potem będę robić kolejną własną płytę.

Miejmy nadzieję będziemy mogli wkrótce zobaczyć Panią wkrótce w Łodzi.

Będzie mi bardzo miło. Lubię występować w Łodzi.

Podczas dzisiejszego koncertu na zaproszenie Fundacji Połączeni Pasją wspomniała Pani o piosence śpiewanej również przez łodziankę Elżbietę Adamiak.

Tak, nosi ona tytuł "Przyjdź do mnie dwa".

Czy nie myślała Pani o duecie z tą artystką?

Prawdę mówiąc chciałam kiedyś zaśpiewać w duecie, ale raczej z jakimś sympatycznym mężczyzną. Nie jestem jednak zdecydowana na jakieś duetowe historie w tej chwili.

Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.

Dziękuję i pozdrawiam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto