Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Matka za kalectwo Oskara wini lekarzy

Edyta Piotrowska
Edyta Piotrowska
Oskar cierpi na porażenie mózgowe / Archiwum rodzinne
Oskar cierpi na porażenie mózgowe / Archiwum rodzinne
Oskar ma 7 lat, nie chodzi, nie siedzi samodzielnie, nie mówi, nie potrafi chwytać rękami, musi korzystać z pampersów. Jest spastyczny, pręży się, co sprzyja przykurczom. Chłopiec wymaga ciągłej opieki i specjalistycznego sprzętu.

Oskar urodził się jako wcześniak w szpitalu św. Wojciecha Adalberta na gdańskiej Zaspie. Lekarze zastosowali cesarskie cięcie, noworodek miał 29 tygodni, ważył 1,400 kg. Wcześniaka owinięto w pieluszkę i tak przeniesiono na OIOM. Szpital nie użył od razu inkubatora. Matce powiedziano, że dziecko urodziło się zdrowe.

Braki w dokumentacji szpitalnej

– Szpital nie użył dostępnego sprzętu. Tuż po porodzie u Oskara doszło do niedotlenienia mózgu, w wyniku którego cierpi na porażenie mózgowe – mówi Anna Kranczkowska. – Pediatra, doktor Alina Bielawska – Sowa stwierdziła, że po przeniesieniu na OIOM dziecko było już w ciężkim stanie. Musieli podłączyć respirator. Natomiast ginekolog, która robiła cesarkę powiedziała, że Oskar urodził się w dobrym stanie (6 punktów w skali Apgar), a reszta należała do pediatry. W szpitalnej dokumentacji są braki, w raporcie nie ma informacji z pierwszych chwil życia mojego dziecka, nie wiadomo jak wyglądała i ile czasu trwała akcja reanimacyjna.

Oskar ma 7 lat, nie chodzi, nie siedzi samodzielnie, nie mówi, nie potrafi chwytać rękami i musi korzystać z pampersów. Potrafi tylko utrzymać głowę. Jest spastyczny, pręży się, co sprzyja przykurczom. Chłopiec wymaga ciągłej opieki i specjalistycznego sprzętu, który utrzymuje go w pozycji siedzącej, umożliwia załatwienie potrzeb fizjologicznych, kąpiel.

Lekarze nie powiedzieli o porażeniu mózgowym

O chorobie syna Anna Kranczkowska dowiedziała się dopiero po siedmiu miesiącach. – Oskar różnił się od innych dzieci, nie był tak ruchliwy, prężył się. W szpitalu św. Wojciecha Adalberta tłumaczono mi, że to wcześniacze powikłania, że to się cofnie, że wcześniaki rozwijają się później. W wypisach nic nie wspomnieli o porażeniu mózgowym – opowiada matka chłopca.

Oskar z zapaleniem gardła trafił do innego szpitala, gdzie rozpoznano porażenie. Od razu rozpoczęto rehabilitację. Kasa chorych refundowała jednak zaledwie jedną godzinę rehabilitacji w tygodniu, tymczasem ciało i psychika Oskara wymaga codziennej pracy specjalistów od rehabilitacji i psychologa. Pani Ania wszelkimi sposobami zdobywała pieniądze i sama opłacała leczenie, by pomóc swojemu dziecku.

Profesor twierdzi, że inkubator jest konieczny

Wcześniaki wymagają szczególnej opieki po porodzie, przede wszystkim trzeba je zabezpieczyć przed utratą oddechu i ciepła. Im wcześniej urodziło się dziecko, tym staranniej należy przestrzegać procedur. "Transport wcześniaka, nawet jeżeli do miejsca docelowego jest tylko 50 czy 100 m, wymaga specjalistycznego inkubatora transportowego, wyposażonego w sprzęt umożliwiający wspomaganie oddychania i zabezpieczającego noworodka przed utratą ciepła” – pisze prof. Katarzyna Kornacka, kierownik Kliniki Neonatologii Akademii Medycznej w Warszawie w swoim artykule “Specjalistyczna opieka nad wcześniakiem” zamieszczonym w Pulsie Medycyny.

Sąd nie pomógł Oskarowi

Mama Oskara obwinia szpital i szuka sprawiedliwości w sądzie. Domagała się od szpitala renty dla syna w wysokości 2 tys. zł miesięcznie, odszkodowania (50 tys. zł) i zadośćuczynienia (200 tys. zł). Przegrała w sądzie pierwszej i drugiej instancji.
– Biegli kłamali. Stwierdzili, że porażenie jest wynikiem wcześnictwa i w ogóle nie odnieśli się do naruszenia procedur opieki okołoporodowej. Chroni się środowisko medyczne, a moje dziecko cierpi – rozpacza Anna Kranczkowska. Jednak zamierza się poddawać. Wystąpiła o kasację wyroku i znowu przegrała.
– Sąd mnie skrzywdził, teraz zastanawiam się nad Strasburgiem – przyznaje. Trybunał w Strasburgu, jest ostatnim sądem do którego matka Oskara może się odwołać.

Kierownictwo szpitala milczy

Przez dwa tygodnie próbowaliśmy skontaktować się ze szpitalem św. Wojciecha Adalberta w Gdańsku. Raz tylko udało się przedrzeć przez sekretariat i porozmawiać z dyrektorem, który stwierdził, że nie zna sprawy i zapewnił, że porozmawia z nami gdy się z nią zapozna. Potem stał się nieuchwytny. Prosiliśmy w sekretariacie o kontakt mailowy. Podano adres do dyrektora Wójcikiewicza, ale maile wysyłane z redakcji Wiadomości24.pl wracały, choć pani w sekretariacie zapewniała, że adres jest poprawny. Wciąż nie wiadomo więc dlaczego w szpitalnej dokumentacji Oskara są braki i dlaczego szpital nie użył inkubatora do transportu wcześniaka, by chronić jego zdrowie i życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto