Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Melancholijny Banhart i nowa Brodka na początek OFF Festivalu

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Podczas koncertu Willis Earl Beal na OFF Festivalu
Podczas koncertu Willis Earl Beal na OFF Festivalu
Katowicka Dolina Trzech Stawów znów wypełniła się wielbicielami alternatywnych brzmień. W pierwszym dniu największy aplauz wzbudził amerykański bard z gitarą i zainspirowana jego twórczością polska wokalistka.

Status muzycznej gwiazdy ma wiele twarzy. Na rozpoczętej właśnie kolejnej edycji OFF Festivalu, nie spotkamy tłumu rozentuzjazmowanych psychofanów, kolejek po autografy i lasu jaśniejących ekranów przysłaniających widok na scenę. Mimo to alternatywni artyści w pierwszy dzień festiwalu nie narzekali na brak zainteresowania. Ubrany w długi płaszcz i kapelusz Devendra Banhart od razu zaczarował katowicką publiczność. Wychowany w Wenezueli amerykańskiego artystę o wielu twarzach, śmiało można nazwać bardem generacji hipsterów.

Morze peleryn i parasolek pod sceną było dowodem na to, że nawet deszczowa aura nie przegoniła w piątkowy wieczór fanów Devendra. Gitarzysta i tekściarz, czasami oderwany od rzeczywistości piosenkarz zafundował katowickiej publice kameralny występ na wielkiej scenie. Oszczędna choreografia i psychodeliczne rytmy to nie jedyne asy w rękawie, jakie przygotował dla polskiej publiki Devendra. Artysta często ze sceny wspominał o Monice Brodce, która poznała go w Nowym Jorku. Zanim polska wokalistka rozpoczęła prace na albumem „Clashes” otrzymała od niego gitarę, mającej swój udział w powstaniu najnowszego krążka Brodki.

Akurat się złożyło (zapewne nie przypadkiem), że w pierwszym dniu OFF Festivalu publiczność miała okazję przekonać się, jak jest efekt tej muzycznej kolaboracji. Brodka wystąpiła tuż przed Devendrą, zaskakując swoim kolejnym artystycznym obliczem. 29-latka wystylizowana na bohaterkę opowieści fantasy zaprezentowała w Katowicach głównie materiał z najnowszej płyty, nie ukrywając przy tym ogromnej satysfakcji.

– Bardzo długo czekałam na występ na tym festiwalu. Głównie przez otwartą na nowe dźwięki publiczność, która chłonie ją jak gąbka – tak swoich nie tylko swoich fanów zachwalała Brodka. Pochodząca z Żywca piosenkarka przyzwyczaiła już wszystkich do tego, że swoimi kolejnym wizerunkiem budzi skrajne emocje. Utrzymana w tonach psychodeli najnowsza twórczość Brodki jest prawdziwym wachlarzem muzycznych barw. Nie zabrakło palety instrumentów i czarowania głosem. Cała Brodka.

W Dolinie Trzech Stawów w piątek bez trudu można było natknąć się na brodatych facetów w skórzanych czarnych kurtkach lub charakterystycznych czarnych podkoszulkach. To znak, że gdzieś w okolicy odbywa się muzyczna uczta dla fanów ciężkiego grania. Nie inaczej było w Katowicach. Najpierw dawkę hardkorowych brzmień zafundowali publice Clutch, którzy po ćwierć wieku działalności na scenie po raz pierwszy wystąpili nad Wisłą.

W swoistej bitwie na głośniejszy koncert, w szranki stanęli z nimi muzycy z Napalm Death. Najlepszym dowodem na ich rumor był fakt, że słuchając pod sceną główną występu Brodki ziemia drżała od krzyków pionierów grindcore’u. O dziwo, publika stojąca najbliżej Anglików nie wydawała się porażona śmiertelną dawkę metalowego promieniowania i ze spokojem obserwowała dzikie show Napalm Death.

Spośród dotychczasowych edycji OFF Festiwal, ta tegoroczna jest najbardziej naszpikowana elektroniką. Było to wyraźnie słychać już pierwszego dna imprezy. Mowa choćby o DJ Koze, duecie Weatherall b2b Flugel i Brytyjczykach Sleaford Mods. Ci ostatni bardziej przypominali Bestie Boys po paru głębszych, a nie muzycznych rewolucjonistów. Odkrywane z laptopa podkłady i niepokojące zachowanie wokalisty brytyjskiego duetu, przypadło jednak katowickiej publiczności do gustu. Nie tylko noga tupała, a i głowa wielu osobom sama się kiwała.

Alternatywa przez duże A, jaką od lat serwuje w Dolinie Trzech Stawów Artur Rojek to oczywiście mieszkanka niejednorodna. Swoją przystań w pierwszym dniu festiwalu znaleźli również fani hip-hopu. Mowa o koncercie Yung Leana, który przyciągnął głównie publikę bez dowodów osobistych w kieszeniach. Szwedzki raper udowodnił, że pomimo pochodzenia z chłodnej północy, jest mu zdecydowanie bliżej do gorącego Los Angeles i gang sta-rapu. Ten koncert nie zmienił biegu historii hip-hopu, ale gościom festiwalu po prostu się podobało, czego dowodem były wyciągnięte dłonie, a w nich telefony nagrywające pląsy Yunga.

Bliżej artystycznego performance niż tradycyjnego koncertu, był popis talentu Willis Earl Beal. Autsajder z Chicago w masce zakrywającej oczy i krzesłem na scenie, zaprezentował spektrum swoich nie tylko umiejętności. W piątek pojawiła się również cała plejada polskiej sceny alternatywnej – od Komet grających utwory zespołu Partia, grupę Niemoc po Adama Gołębiewskiego.

Wśród festiwalowych niespodzianek, nie wszystkie wywoływały uśmiech na twarzach gości imprezy. W ostatniej chwili swój koncert w Katowicach odwołał Zomby. Wcześniej zaplanowane występu na offie odwołali GZA i The Kills, którzy mieli wystąpić w drugim dnu festiwalu. Wejściówek jednak masowo nikt nie zwraca, a w sobotę zaplanowano m.in. koncert SBB wracająca myślami do swojego pierwszego albumu „Nowe Horyzonty” z 1975 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto