Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Membrana i szot, czyli co w Tarnowie porabiał Szkot

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Widok miasta Tarnowa z 1644 r. z drzewa genealogicznego rodu Tarnowskich.
Widok miasta Tarnowa z 1644 r. z drzewa genealogicznego rodu Tarnowskich. prywatne zbiory autora
Było to tedy Roku Pańskiego 1560, gdy Panowie Szkoccy zawitali do grodu hetmana Tarnowskiego - tak mogłaby rozpocząć się opowieść o dziejach wielu Szkotów, którzy na drugą ojczyznę obrali sobie Tarnów. Opowieści tej jednak żaden kronikarz nigdy nie spisał, a szkoda, bo Szkotów nad Wisłą było swego czasu aż 100 tysięcy.

Historia relacji polsko-szkockich sięga XVI wieku i czasów panowania Zygmunta Augusta, który otworzył swe królestwo przed szukającymi nowych rynków zbytu szkockimi kupcami. Właśnie handel stał się wówczas główną domeną stosunków Polski z odległą zamorską krainą.

Nie będę królem waszych sumień

Był jeszcze inny powód rosnącego zainteresowania Polską wśród szkockich emigrantów, poszukujących swojego miejsca na ziemi. W owym czasie dla przybyszów z najodleglejszych zakątków świata, szczególnie w sferze religijnej, Rzeczpospolita mieniła się jako kraina powszechnej tolerancji. To właśnie król Zygmunt August miał kiedyś oświadczyć: "Nie będę królem waszych sumień".

Czytaj też: Wielcy tarnowianie: Jan Tarnowski, pierwszy rycerz Rzeczypospolitej

Zupełnie inaczej sprawy wyglądały w Szkocji, której mieszkańcy stawali się coraz częściej ofiarami brutalnej polityki korony angielskiej. Liczne, nierzadko krwawe prześladowania nie ominęły niemal nikogo - swoją ojczyznę opuścić musiało wielu purytan, katolików i protestantów. Niemała ich część nową ojczyznę odnaleźć miała w co prawda katolickiej, ale religijnie i światopoglądowo wyzwolonej i otwartej Polsce.

O sporym rozmiarze szkockiego osadnictwa na ziemiach polskich świadczą liczby. Jak stwierdził na łamach jednego z tygodników prof. Henryk Samsonowicz, "w końcu XVI wieku żyło na naszych ziemiach aż 100 tys. Szkotów". Wróćmy jednak do tych szkockich emigrantów, którzy zamieszkali na Ziemi Tarnowskiej.
Poczekaj, aż przyjdzie szot!

Pierwsi Szkoci pojawili się w Tarnowie w drugiej połowie XVI wieku. Do grodu Leliwitów przywiodły ich rozliczne interesy, z których zasłynęli już wcześniej w najróżniejszych stronach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Patronat nad wysiłkami mającymi na celu sprowadzenie do Tarnowa kupców szkockich sprawował wnuk hetmana Jana Tarnowskiego i ówczesny dziedzic miasta książę Janusz Konstantynowicz Ostrogski, który - jako kasztelan krakowski i zarządca niezliczonych majątków - stał się jednym z najbogatszych polskich magnatów.

Bardzo szybko, bo już w początkach pierwszej połowy XVII wieku, Szkoci zdominowali tarnowski handel. Stanowili wówczas aż połowę wszystkich kupców operujących w mieście. Miejscowi zaczęli ich nazywać "szotami", później zaś słowem "szot" zaczęto określać wszystkich handlarzy czy domokrążców.

Warto nadmienić, że identyczne znaczenie i podobną wymowę miało niemieckie słowo "Schotte", którymi straszono nawet niesforne dzieci. Do dziś istnieje powiedzenie "Warte bis der Schotte kommit" (Zaczekaj, aż przyjdzie szot).

Membrana czyli weksel

Sukcesy w kupieckich interesach prowadzonych w całej Europie pozwoliły tarnowskim Szkotom, obracającym teraz znacznymi kwotami pieniędzy, rozszerzyć działalność na inne gałęzie gospodarki XVII-wiecznej Polski. Miała ona w krótkim czasie stać się domeną rozrastającej się szkockiej społeczności Tarnowa.W księgach miejskich grodu Leliwitów zachowały się zapiski dotyczące dwóch majętnych Szkotów - Wilhelma Kietha i Jerzego Petraya, którzy już w 1622 roku zawiązali spółkę handlową z kapitałem zakładowym wynoszącym 3200 talarów twardych w złocie, 4000 złotych polskich i 16000 talarów w kwitach zastawnych. Szkocka spółka była najprawdopodobniej pierwszym bankiem w Tarnowie i jedną z pierwszych tego typu instytucji na terenie późniejszej Galicji.

Pierwszy tarnowski bank zdobył wielu klientów nie tylko w samym Tarnowie. Pożyczał pieniądze m.in. kupcom krakowskim czy wrocławskim, nierzadko też współpracując z zagranicznymi handlarzami. Oprocentowanie kredytów, jakich udzielała spółka Kietha i Petraya wynosiło mniej więcej tyle samo, ile wynoszą odsetki od dzisiejszych pożyczek, a mianowicie 7 proc. w skali roku. Weksle, które na cienko wyprawionej skórze wystawiali tarnowscy Szkoci, nazywano membranami. Jak czytamy na stronie weksel.pl, tarnowskie membrany zawierały imię i nazwisko, kwotę zobowiązania oraz termin spłaty.

Niestety spółka handlowa Kietha i Petraya upadła już po czterech latach z powodu nierzetelności pierwszego ze wspólników, który uciekł do Torunia. Drugi z bankierów wniósł oskarżenie do Sądu Rady Miejskiej w Tarnowie, nadaremnie wzywając nieuczciwego wspólnika do wywiązania się z zawartych wcześniej umów. Kieth trafił ostatecznie do więzienia, z którego jednak udało mu się uciec.

Kalwini i "kaplica ariańska"

Jak wspomniałem na początku, jednym z powodów, dla których Szkoci przyjeżdżali do Polski, były prześladowania religijne w ich kraju. Największą grupą religijnych uchodźców byli protestanci, wśród których z kolei znaczący odsetek stanowili kalwini.Podobnie do innych krajów europejski, także XVI-wieczna Polska nie oparła się ideom reformatorskim, na co niemały wpływ miała zapewne obecność licznej społeczności szkockich protestantów. Coraz bardziej popularny w owym czasie kalwinizm przyjął między innym szlachecki ród Chrząstowskich herbu Zadora, władający podtarnowskimi majątkami Jodłówka i Szczepanowice.

Jak pisze Kazimierz Barbuński z Muzeum Okręgowego w Tarnowie, Chrząstowscy "najpierw we wsi Jodłówka w 1573 roku zamienili kościół na zbór kalwiński. Wkrótce po tym, gdy budynek dawnego kościoła zniszczał, wybudowano nowy zbór i szkołę. Po 1651 roku zbór i szkołę przeniesiono do sąsiedniej wsi Szczepanowice."

Od samego początku istnienia szczepanowickiego zboru, Szkoci stanowili ważną i aktywną część jego społeczności. W 1680 roku na przykład, na 41 delegatów, którzy wzięli udział w synodzie w Szczepanowicach, sześciu było Szkotami. Sytuacja nie zmieniła się także w latach późniejszych. W ciekawym dokumencie pt. "Acta Conferencyji Provincionalney Extraordinariney w Imieniu Pańskim w Szczepanowskim Zborze" z 14 lutego 1704 roku zachowała się relacja, z której wynika, że wśród obencych na owej konferencji parafian, przynajmniej kilkunastu pochodziło ze Szkocji: "Pan Huyson, Pan Sinkler, Pan Peip, Pan Leigh, i drugi brat jego, żonaci wszyscy. Pani Frenchowa, zięć jej, Pan Ross, i młodzieńców kupczyków kilku".

Tak zaczęła się historia jednego z najważniejszych miejsc nie tylko polskiego, ale i europejskiego kalwinizmu. Jak czytamy dalej w opracowaniu tarnowskiego historyka, "Szczepanowice stały się ośrodkiem polskiego szkolnictwa kalwińskiego o międzynarodowym znaczeniu, do którego przybywała młodzież protestancka nawet z Węgier. W latach 60. XVII w. szkoła ta osiągnęła status gimnazjum. Tutaj właśnie oprócz synów protestanckiej polskiej szlachty kształcili się synowie szkockich kupców z Tarnowa."Tarnowscy kalwini zwani byli przez miejscowych arianami (stąd nazwa "kaplicy ariańskiej" na rynku w Tarnowie) lub Braćmi Polskimi. "Byli oni pacyfistami - pisze Barbuński - i na znak potępienia wojny nosili u pasa drewniane miecze, jak słynny Piotr z Goniądza." Na ogół pokojowo nastawieni do świata kalwini zmuszeni byli jednak wstąpić na wojenną ścieżkę. Stało się tak za sprawą knowań władz kościelnych, które postanowiły zniszczyć zbór kalwiński w Szczepanowicach, powołując się na dekrety Trybunału Koronnego w Lublinie, gdzie również dochodziło do antyprotestanckich wystąpień.

Do obrony świętego dlań miejsca, zgłosiło się wielu wyznawców kalwinizmu. Majętni tarnowscy Szkoci nie pozostali obojętni na niedolę swych braci w wierze. Obrońcom zboru ofiarowali broń oraz zapasy amunicji i - jak podaje dalej Kazimierz Barbuński - "sami straż przy zborze zaciągnęli. Gdy zbliżał się poczet zbrojnych pod dowództwem Stanisława Dobka Łowczowskiego herbu Gryf, aby zbór zniszczyć, drogę zagrodzili mu Chrząstowscy i sąsiednia szlachta kalwińska. Między ich szeregami dymiły lonty działek wytoczonych przez Szkotów tarnowskich: J. Murray'a, R. Gordona, A. Smieda, G. Wolfsona, B. Francka."

Przez kolejne dziesięciolecia zbór w Szczepanowicach nadal pełnił rolę ważnego ośrodka kalwinów z całej Europy Środkowej. Jego kres nastąpił w 22 marca 1713 roku. Drewniana budowla w mgnieniu oka przemieniła się w stertę popiołu, gdy ktoś w niewyjaśnionych okolicznościach podłożył w nocy ogień. Zbór udało się odbudować dopiero w 1786 roku, ale i ten nie przetrwał zbyt długo.

Po spaleniu szczepanowickiego zboru, drzwi przed wyznawcami kalwinizmu z Tarnowa otworzyła, wspomniana już, szkocka rodzina Huysonów, która w swej kamienicy znajdującej się na tarnowskim rynku wybudowała kaplicę, nazwaną później "kaplicą ariańską". Do dziś w Muzeum Okręgowym, które mieści się w kamienicy Huysonów oglądać można ozdoby na sklepieniach oraz charakterystyczną dla świątyń ewangelickich kopułę z latarnią.Szkoci w powstaniu Chemielnickiego

Szkoci, podobnie zresztą jak mieszkańcy innych narodowości, szybko odnaleźli się w polskiej XVI-wiecznej rzeczywistości, uczestnicząc w życiu kulturalnym, politycznym i gospodarczym Rzeczypospolitej. Nadawano im tytuły szlacheckie, zarządzali wielkimi majątkami, zaciągali się do wojska i jak inni obywatele zeznawali przed sądem.

"Na wniosek i prośbę Zacnego Petera Odt, [?Ordt.], Szkota, powołano następujących świadków, by dali prawdziwe świadectwo przed Radą Krakowa (...) Pierwszy świadek, Zacny Peter Enges, Szkot z Tarnowa, po przysiędze złożonej przy podniesieniu dwóch palców prawej ręki w górę, oświadczył: 'Wiem na pewno, że Peter Odt jest synem Barhomolewa Odt ze Skin, wioski niedaleko Aberdeen, i Agnes Czamers, która go zrodziła w stanie świętgo małżeństwa według Powszechnego Kościoła Katolickiego".

Żołnierskie powołanie natomiast odczuł w sobie Thomas Stirling, który w latach 1639-1652 handlował w Tarnowie skórami. Do wojska zaciągnął się w 1649 roku, gdzie - jako kapitan - dowodził kompanią złożoną ze szkockich kupców osiadłych w Polsce. Jak widać, Stirling nie był jedynym polskim Szkotem, który zapałał miłością do wojaczki. Niestety zapał to jedno, umiejętności z kolei stanowią inną kwestię. Kompania tarnowskiego kapitana Stirlinga została rozbita przez hordy tatarskie wspierane przez Kozaków w bitwie pod Zborowa, w trakcie powstania Chmielnickiego.Na zbójnickim szlaku

Także świat "przestępczy" nie oparł się wpływom szkockiej emigracji. Szkoci mieli swój udział w licznych występkach, choć nierzadko wbrew swej woli, a to w zależności od tego, czy padali ofiarą takiego występku, czy też byli jego sprawcami.

Niejednokrotnie "Szoci" oskarżani byli o "ciemne" interesy. Sprzedają za drobiazg fałszywe tkaniny - narzekano w licznych polskich miastach - tylko po to, by je odsprzedano głupim chłopom na publicznych targach".

Jeszcze częściej jednak szkoccy kupcy stawali się celem napadów bezwzględnych bandytów. Choć przytoczone poniżej wypadki nie dotyczą Tarnowa, są one doskonałym przykładem niebezpieczeństw czyhających na wędrownych, nie tylko szkockich zresztą, handlarzy.

Jak czytamy w wydanej w 1902 roku książce Ernsta Ludwika Fischera "Szkoci w Zachodnich i Wchodnich Prusach", "porządny Szkot Hans Rylands został zamordowany w Rummelsburgu (dzisiaj Miastko), małym miejscu na Pomorzu, przez szalonego mieszkańca (1926); William Kyth zginął na drodze do Jarosławia (1936); i młody Alec Forbes został zabity podczas swej wyprawy w Polsce w 1644."Polonizacja

W życiu i rozwoju Tarnowa szkoccy osiedleńcy odegrali nieocenioną rolę. Choćby wybudowane przez nich okazałe kamienice przypominają o czasach wielkiej świetności grodu Leliwitów, który do dziś stanowi prawdziwą perełkę na renesansowej mapie Europy. Asymilacja Szkotów trwała przez kolejne wieki. Jak mówi prof. Henryk Samsonowicz, "Polonizacja różnych innych nacji jest fenomenem na skalę światową. Można zrozumieć, że stawali się Polakami ci, którym nadawano w zamian za to przywileje. Jednak polonizowało się tysiące cudzoziemców w XIX wieku, kiedy nie mieliśmy państwa. Polska kultura ma ogromną siłę przyciągania".

Dziś role się odmieniły. I choć nie chodzi o czynniki kulturowe czy religijne jak przed wiekami, teraz to Polacy tłumnie emigrują także do Szkocji, gdzie odnajdują szczęście i zakładają dom. Miejmy nadzieję, że "siła przyciągania" polskiej kultury jest na tyle mocna, by zamieszkali na szkockiej ziemi Polacy wrócili kiedyś do Polski.

Wybrana bibliografia i inne źródła:
E.L. Fischer, "Scots in Western and Eastern Prussia", 1902
R. Unger, J. Basista "Britain and Poland-Lithuania...", 2008
P.B. Bajer, "Scots in Polish-Lithuanian Commonwealth...", 2012
S. Baron, E. Lindquist, E. Shevlin, "Agent of Change: Print Culture Studies...", 2007
R.Murdoch, "Scotland and the Thirty Years' War: 1618-1648", 2001
Internet: wprost.pl; tarnow.pl; star.net.pl; electricscotland.com;
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto