Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miał 10 punktów w skali Apgar...

Ewa Bo
Ewa Bo
I się urodził...
I się urodził... http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Newborn_baby-1_hour_after.jpg&filetimestamp=20091121111007
Monikę poznałam na turnusie rehabilitacyjnym dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej. Przyjechała do ośrodka ze swoim nastoletnim synem Arturem. Wyróżniała się spośród innych kobiet. Na jej twarzy często gościł uśmiech.

Kiedy dzieci zajęły się zabawą, miałyśmy trochę czasu na pogaduszki przy kawie. Można było odpocząć po męczącym dniu i zabiegach rehabilitacyjnych naszych pociech. Rozmawiałyśmy o wszystkim, ale i tak najczęściej poruszany był jeden temat - dziecko. I wówczas wracało się do początku jego istnienia - do okresu ciąży.

Tak ją wspomina Monika:

W drugą ciążę zaszłam w wieku 26 lat. Mieliśmy już 4-letnią Weronikę. Tę ciążę znosiłam lepiej niż poprzednią. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Żadnych nudności, zawrotów głowy ani bólów kręgosłupa. Tym razem się na te dolegliwości nie uskarżałam. Badanie lekarskie potwierdzały, że płód rozwija się prawidłowo.

Cieszyliśmy się z mężem, że będziemy mieć drugie dziecko. Chłopiec czy dziewczynka? Nie pytaliśmy o płeć. Nie miało to znaczenia.

Do terminu porodu brakowało 2 tygodnie. Wtedy w nocy, czułam, że zaczynam rodzić. Pojechaliśmy czym prędzej do szpitala. Miał być jednym z najlepszych (wg akcji "Rodzić po ludzku") w moim mieście (wojewódzkim). Poleciła mi tę placówkę koleżanka. Po zbadaniu mnie ani lekarz, ani położna nie wiedzieli, czy będę rodzić. W tym czasie akcja porodowa ustała. Na moją usilną prośbę przyjęto mnie na oddział. Po południu dostałam kroplówkę z oxytocyną. Pomogło. Urodziłam syna. Dostał 10 punktów w skali Apgar.

Jaka ja byłam szczęśliwa, że już koniec porodu i że dziecko jest zdrowe.

Po trzech godzinach zauważyłam, że Artur wygląda inaczej niż pozostałe dzieci. Był siny. Powiedziałam pielęgniarce, ale ona zbagatelizowała sprawę. Niedługo potem maluszki zabrano na zabiegi pielęgnacyjne. I wtedy, po kilku minutach, przyszła do mnie pani doktor i powiedziała, że syn ma niewydolność oddechową i odmę. Zabrano go i podłączono do urządzenia CPAP. Jednak nic to nie pomogło. Jego stan się pogarszał.

Pamiętam jak pani doktor sugerowała, że to niejako moja wina, że dziecko jest w takim stanie. Że powinnam natychmiast rozpoznać, że jest chore. A ja przecież mówiłam, tylko nikt mnie nie słuchał...

Monika przerywa na chwilę i zamyśla się. Głos jej lekko drży. Po chwili mówi dalej.

Podjęto decyzję o przewiezieniu dziecka do szpitala dziecięcego. Te kilka dni niepewności, podczas których nie wiedzieliśmy czy uda się go uratować, były dla nas bardzo ciężkie. Lekarze nie dawali nam żadnej gwarancji. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Artur żyje.

Mówiąc te słowa odwraca się i szuka wzrokiem wśród innych dzieci Artura. I patrzy na niego przez chwilę. A on, jakby czując jej wzrok na swoich plecach, odwraca się i przybiega do niej. Siada jej na kolanach, powtarzając kilka razy "przytulać" i obejmuje ją za szyję. Monika głaszcze go po głowie, przytula i szepcze mu coś do ucha. Chłopiec wtula się jeszcze mocniej. Później zrywa się i biegnie dalej.

Artur ma autyzm...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto