Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miałam już nie pisać, ale…

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
….dzieje się tyle w kraju nad Wisłą, ze szczególnym uwzględnieniem stolicy naszej, Warszawy, że nie sposób milczeć pisemnie, patrząc na pusty ekran monitora.

Co do stolicy, to obserwowanie sekty prezesa (wiadomo, którego), który co roku 13 grudnia obchodzi tłumnie, a krzykliwie kolejną rocznicę swojego nieinternowania przypomina mi, że ja w tym samym dniu usiłowałam się dodzwonić poprzez rozmowy kontrolowane, czy mój mąż będzie mógł wrócić z dziećmi z Kielc, gdzie od soboty cała trójka przebywała u dziadków.

W pewnym momencie zamiast „rozmowy kontrolowane” usłyszałam w słuchawce inny głos, który oznajmił mi: „Proszę się nie martwić, mąż i dzieci na pewno wrócą”. Faktycznie, wczesnym popołudniem wrócili.

I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o rocznicowe pochody prezesa, bo dzień wcześniej zdarzyło się coś, o czym w najgorszych snach prezes nie śnił: demonstracja przeciw niemu, człowiekowi który bez żenady – co widać gołym okiem - pociąga za sznurki swoich kukiełek, osadzonych na najwyższych stanowiskach państwowych.

W związku z sobotą i spontanicznym zgromadzeniem myślących inaczej, nie trudno zauważyć, że prezesa ogarnęła lekka furia; wszak tylko on upoważnił siebie do organizowania ryczących zgromadzeń. Furia wylała się z ust prezesa obelgami pod adresem większości społeczeństwa. Tej większości, która na jego pissektę nie głosowała. Trudno też nazwać zwolennikami prezesa tych, którym się tyłka (jeszcze) nie chciało na wybory ruszyć.

Tu chyba miejsce na cytat, przystający jak ulał do kampanii wyborczej PiSu i tego, co to w Realu oznacza:

„Więc jest w tym cos więcej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka, panie detektywie?

Znowu wzruszyłem ramionami.
- To demokratycznie wybrani urzędnicy państwowi. Prędzej kurwa da za darmo, niż taki powie prawdę”.*

Wczoraj, po występie prezesa w TV Republika, za ciosem poszła pani Szydło i podnosząc płaczliwy głosik oraz paluszek wskazujący, wygrażała opozycji mówiąc coś odwrotnego, niż zapowiadał prezes we wspomnianej stacji, za co została przez prezesa wycałowana z dubeltówki.

W tak zwanym międzyczasie błysnęła intelektem i swadą erkaemu, niejaka pani Kempa, która uznała, że ma prawo żądać wyjaśnień od Prezesa TK.

Tu nasuwa się luźna reminiscencja, że nie tak dawno przetaczała się dyskusja o parytetach, stanowiskach dla kobiet itp., itd.

Ze składu najbliższego grona współpracowników prezesa wynika anty-parytet, boć obok prezesa większość stanowią panie. Mniej lub bardziej dekoracyjne, ale w niewątpliwej przewadze liczebnej.

Mam tylko lekki zgryz, czy pana prezydenta zaliczyć do męskiego, czy damskiego grona wielbicielek prezesa, bo z urody bliżej mu do Barbie niż prawdziwego, modnie niedogolonego faceta.

I to byłaby, metodą „jak wilk przez pole” esencjonalna wzmianka o ostatnich wydarzeniach i poczynaniach pana prezesa, który wreszcie wpuścił niedobitą watahę w kartoflisko. Jest co żreć i jest w czym ryć.

I teraz dopiero, w związku z pewnym ciekawym prowincjonalnym wydarzeniem, muszę przyznać rację prezesowi, że niektórzy ludzie mają mniejsze mózgi; wiedział co mówi, bo mówił o swoich.

Tylko półmózgi bowiem są w stanie dokonać (pierwszej w kraju) selekcji książek bibliotecznych, które wprawdzie jeszcze nie poszły jeszcze na podpałkę, ale wszystko przed nami.
Książki zawierające słowo „seks” przestały być dostępne dla czytelników i teraz zastanawiam się, czy grono znawców literatury i seksu w tejże (vide foto rodzinne szacownego grona), dokonało selekcji na podstawie znajomości przedmiotu, czy ze złości, że panie przekroczyły wiekiem oraz aparycją granice zainteresowania, a wypasiony księżulo na podstawie znajomości przedmiotu zgorszenia ze spowiedzi.

Biblioteka musiała być wzięta z zaskoczenia, bo naprawdę fachowa siła, mając ku temu czas, zdążyłaby, przy pomocy małolatów znających tę stronę życia nie tylko z literatury, wyłapać wszystkie zakazane słowa w podejrzanych książkach i zamienicć je na „kapustę w stanie dziewiczym” oraz „bociana z prawdziwie polskim bobaskiem w dziobie”.

Piszę to dlatego, żeby w razie czego – już teraz, inne biblioteki zabrały się do roboty; nigdy nie wiadomo, kiedy prezesowe półmózgi wkroczą z krucjatą do kolejnych placówek.

Przewidując falę tego typu działalności proponuję, aby biblioteki zaczęły ukrywać podejrzane księgi w tunelach ze złotym pociągiem.

Miejsca od groma i wreszcie pod ziemią znajdzie się jakiś skarb.

* Denis Lehane „Wypijmy, zanim zacznie się wojna” wyd. Prószyński i S-ka ; str. 25

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto