Stanisław Michalkiewicz stwierdził, że jedną z głównych różnic w polityce zagranicznej prowadzonej przez Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska, jest to, że były prezydent odgrywał rolę amerykańskiego dywersanta.
W jego ocenie Ameryce zależało na tym, aby skłócić między sobą Niemcy oraz Rosję i później zawrzeć sojusz z Europą na korzystnych dla siebie warunkach. Według Michalkiewicza było to działanie uzasadnione, a może i nawet konieczne, ponieważ od kilku lat Europa pod przewodnictwem Niemiec próbowała uwolnić się spod amerykańskich wpływów.
Według Michalkiewicza, Lech Kaczyński wybrał najlepszą drogę z możliwych. Budując sojusze z państwami bałtyckimi, próbował odsunąć Rosję jak najdalej od Polski. Popełnił jednak duży błąd, który się później na Polsce zemścił - nie zażądał zapłaty z góry, tak jak to robi np. Turcja. Dlatego później nowy prezydent Barack Obama mógł tak łatwo wycofać się z amerykańskich obietnic.
Z kolei polityka prowadzona przez PO, to dla Michalkiewicza połączenie umizgów i hucpy. Słynne wystąpienie ministra Sikorskiego w Berlinie publicysta ocenia bardzo krytycznie: "To jest ostentacyjna zgoda na likwidację polskiego państwa" - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?