Dodaj zdjęcie profilowe

avatarEugeniusz Możejko

Polska
Ostatnio (i trochę przedostatnio na blogu) pisuję komentarze polityczne na portalu dziennikarstwa obywatelskiego Wiadomośc24.pl."Dzieła zebrane" opublikowałem na portalach selfpublishing Wydaje.pl i APIWirtualo pt. "Widmo prawdy krąży nad Polską"

Andrzej Duda Wspaniały

2018-09-24 15:22:51

Słynne zdjęcie, na którym prezydent Andrzej Duda w przyklęku korzysta z rogu biurka prezydenta Donalda Trumpa do złożenia podpisu na jakimś ważnym dokumencie, obiega świat i jest przedmiotem licznych komentarzy. Przeważają opinie, że ceremonia, jaką ilustruje, nie jest opisana w żadnym protokole dyplomatycznym, co dla znawców przedmiotu jest poważnym uchybieniem. Złośliwi widzą w uwiecznionej scenie dowód lekceważenia naszego prezydenta, naszego kraju, może i narodu przez gospodarza Białego Domu. Nie tak rozumie sytuację sam prezydent Duda. Przekonuje o tym jego mina, która mówi: Widzicie? Udało się! Większy kłopot sprawia ocena samej wizyty prezydenta Dudy w Stanach Zjednoczonych. Dla wiceszefa kancelarii prezydenta Pawła Muchy wizyta była "idealna". W jego ocenie to było bardzo dobre spotkanie, bardzo dobry komunikat. „Wymiernym sukcesem“ wizyty jest trwały sojusz polsko-amerykański, potwierdzony oświadczeniem pisemnym i wypowiedziami prezydenta Trumpa. Z Muchą zgodził się minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, któremu zaimponowało w szczególności to, że wśród rozmówców polskiej delegacji były najbardziej znaczące osoby, w tym wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mike Pence i sekretarz stanu Mike Pompeo. Jego zastępca Bartosz Cichocki dostrzegł w prezydenckiej wzycie nawet szansę, żeby po wyjściu z UE Wielkiej Brytanii i zachwianiu sojuszu USA z Turcją Polska stała się dla Stanów Zjednoczonych "zamiennikiem" tych krajów. Z kolei wiceminister obrony narodowej Tomasz Szatkowski uznał spotkanie Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem za duży sukces polskiej dyplomacji, potwierdzajacy wyjątkowy status strategicznego partnerstwa z USA nadany Polsce zaraz po wojnie w Gruzji i otwierający nowe perspektywy długoterminowego stacjonowania wojsk amerykańskich, bezpieczeństwa energetycznego i współpracy handlowo-inwestycyjnej. Powiedzmy, że oni to wszystko mówią z obowiązku. Takie mają posady. Swoje obowiązki ma także opozycja. Szef PO Grzegorz Schetyna uznał Andrzej Duda zmarnował szansę na poprawę relacji ze Stanami Zjednoczonymi, po raz kolejny postawił Polskę w roli klienta Stanów Zjednoczonych. Wsparcia Schetynie udzielił – bardzo ostrożnie - Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Warszawy. Uznał, że wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie była wprawdzie potrzebna, ale nie jest przełomowa. Błędem było traktowanie Stanów Zjednoczonych jako jedynego gwaranta polskiego bezpieczeństwa. Równie ważna, o ile nie ważniejsza, jest rola UE. Głęboko rozczarowany rezultatami wizyty był minister obrony w rządzie PO-PSL Tomasz Siemoniak – rozczarowany „wielkim brakiem konkretów“ generalnie, a pominieciem sprawy budowy bazy w Radzikowie i tarczy antyrakietowej w szczególności. Siemoniak był niemile zaskoczony tym, że prezydent Trump, a nie polski prezydent, powiedział na konferencji prasowej, że Polska gotowa jest zapłacić znacznie więcej niż 2 mld dolarów za obecność amerykańską w Polsce. Na okoliczność wizyty prezydenta Dudy w Waszyngtonie nieformalnym rzecznikiem opozycji stał się były ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf, chętnie udzielajacy się w mediach przed, w trakcie i po wizycie. Goszcząc w Onecie, zauważył, że dla Stanów Zjednoczonych partnerstwo z Polską nie jest wyjątkowym osiągnięciem. Nie jesteśmy potęgą i krajem, który „rozgrywa sprawy“. Pozytywne jest natomiast formalne przełamanie zapaści w relacjach pomiędzy Polską a USA. Kwestiami, które warto było spróbować „załatwić“, to pogłębienie dywersyfikacji źródeł gazu dla Polski i zwiększenie obecności wojsk USA w Polsce. Nie są to w gruncie rzeczy uwagi bardzo krytyczne; można nawet dostrzec dużą zbieżność celów, do jakich w stosunkach ze Stanami Zjednoconymi dąży obóz władzy i opozycja. Tylko że cele udajacego się do Waszyngtonu prezydenta Dudy były w każdym przypadku o wiele ambitniejsze, a osiągnięte wyniki dalekie od oczekiwań. Sprawą, która najbardziej leżała mu na sercu, było niewątpliwie zwiększenie obecności armii amerykańskiej w Polsce, a konkretnie - nakłonienie Amerykanów do założenia tu stałej bazy. Cel nie nowy. O to samo zabiegał już prezydent Komorowski. Uzyskanie od prezydenta Trumpa jakichś wiążących deklaracji w tej sprawie byłoby wielkim tryumfem prezydenta „dobrej zmiany“, dowodem jego skuteczności jako polityka „rozgrywajacego sprawy“ na arenie międzynarodowej, a zarazem umacniałoby jego pozycję w obozie władzy. Ale nic z tego. Nie pomogły ani obietnice sypnięcia miliardami dolarów własnego wkładu w koszty takiej inwestycji, ani łechtanie miłości własnej Donalda Trumpa nazwaniem jej „Fort Trump“. Wszystko co udało się z niego wycisnąć, to pochwała, że Polska jest "pięknym przykładem" na tle bogatych krajów, które oczekując od USA obrony, nie wypłacają pieniędzy na pokrycie kosztów. W podpisanej przez preydentów deklaracji znalazła się mglista wzmianka, że "Polska i Stany Zjednoczone zobowiązują się do rozważenia wariantów wzmocnienia militarnej roli Stanów Zjednoczonych w Polsce, a w toku wzmożonych konsultacji dokonamy analizy wykonalności tej koncepcji". Wszelkie nadzieje na pojawienie się na polskiej ziemi Fortu Twumpa zozwiały późniejsze wypowiedzi wojskowych z Departamentu Obrony, że na sgtałą bazę nie ma w Polsce odpowiednich terenów ani możliwości transportowych potrzebnych do jej obsługi. Zawód spotkał prezydenta Dudę także w jego nadziejach na wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego Polski poprzez zablokowanie budowy rurociągu Nord Stream-2. Wbrew wcześniejszym deklaracjom prezydent Trump nie okazał gotowości nalożenia sankcji na uczestniczące w tym projekcjie firmy. Zamiast tego zbeształ Niemcy za płacenie setek miliardów za gaz importowany z Rosji. Na wspólnej konferencji prasowej prezydentów zaatakował całą Uniię Europejską. Nawiazując do dokonanej właśnie podwyżki ceł na chińskie towary wartości 200 mld dol., wypalił: „Chińczycy nas okradali“, a zwracając się do prezydenta Dudy dodał: „Przepraszam panie prezydencie, ale Unia Europejska też nas okradała, jesteście jej częścią, byliśmy okradani przez wszystkich“. Skonfundowany Andrzej Duda skwitował to anegdotycznie mówiąc: „Pan prezydent mówi >America firstPoland first

Jesteś na profilu Eugeniusz Możejko - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj