Bardzo słony film. „Na granicy” już w kinach

2016-02-22 22:03:33

Najpierw potrzymać w niepewności, potem przestraszyć, a następnie zdołować. W ten sposób został rozpisany przepis na słone ciacho dla widza, jakim jest nowy film „Na granicy”. Dorociński, Chyra, Grabowski – przy takiej obsadzie to musi być filmowe ciacho. Choć nie da się ukryć, że część smaków już skądś znamy. Chyra jakby wyjęty z „Carte Blanche”, „W imię” i „11 minut”, Grabowski na podobną nutę co w „Demonie”. Na tle swojej poprzedniej roli „W moich córkach krowach” odznacza się z pewnością Dorociński, tutaj jako nieznajomy Konrad. Dzięki charakteryzacji skojarzenie z di Caprio w „Zjawie” murowane. Aktorsko zupełną świeżością wypełnia ten film Bartosz Bieleń, o którym od pojawienia się w „Disco polo” mówi się jako o najbardziej zadziwiającej twarzy młodego pokolenia w polskim kinie. W „Na granicy” wciela się w rolę skrojoną idealnie pod swoją aparycję – właściwie postać Janka, którego gra jest werbalnie oszczędna i Bieleń ma tutaj pole, by właśnie twarzą nadrabiać, odgrywając uosobienie wrażliwości i niewinności. Tym lepszy efekt zostaje osiągnięty w finale, kiedy przemieni się ona w twarz ofiary i zarazem mordercy.

Na pewno ważnym składnikiem dobrego wypieku w tym wypadku są też zdjęcia. Autorem Łukasz Żal, niezapomniany przede wszystkim ze zdjęć do „Idy”. Nie chodzi o to, że są to nadzwyczajne shoty, bo sceneria zakopanego w śniegu pogranicza wielkich możliwości nie dostarcza. Ale dobra robota wynika z dopasowania minimalnych efektów i stworzenia obrazów wzmagających atmosferę wynikającą z treści.

O jaką atmosferę chodzi twórcom filmu? Przede wszystkim o niepewność, której ziarno zostaje zasiane już na początku filmu. I w tej niepewności przyjdzie trwać długo. Tajemnica wyjaśnia się bardzo powoli, a niepewność w tym samym czasie zostanie zastąpiona przez strach. Odcięty od świata, pozbawiony elektryczności i komunikacji radiowej punkt pograniczny, a w nim dwóch nastolatków i obcy, który pojawia się znikąd i ma niejasne intencje. Na dworze śnieżyca i ciemno – oto klimat scen kulminacyjnych. Atmosfera budząca skojarzenie tylko z jednym polskim filmem: „Dom zły”.

Podobnie jak w filmie Smarzowskiego, w „Na granicy” happy endu również nie będzie. Tylko pozornie wydaje się, że wszystko dobrze się kończy. Zmasakrowana i pozbawiona niewinności twarz Janka wyraża coś zupełnie innego. W tym świecie nie ma miejsca na wrażliwość, niewinność. Jest brutalna wojna wszystkich ze wszystkimi. I jeśli nie dojrzeje się zawczasu do inicjacji w walkę o przetrwanie, to prędzej czy później sytuacja sama nas odnajdzie.

„Na granicy” to zdecydowanie jeden z najbardziej pesymistycznych filmów w ostatnim czasie w polskim kinie.


http://www.wiadomosci24.pl/artykul/wszyscy_jestesmy_dzikusami_film_zjawa_trzeba_zobaczyc_343173.html" rel="external">Wszyscy jesteśmy dzikusami. Film "Zjawa"
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/chapeau_bas_ckk_jordanki_otwarte_342727.html" rel="external">Chapeau bas Toruń! CKK Jordanki otwarte
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/krowy_pieknie_rycza_o_umieraniu_moje_corki_na_ekranach_342409.html" rel="external">Krowy pięknie ryczą o umieraniu. "Moje córki" na ekranach

Jesteś na profilu Jerzy Cyngot - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj