Dodaj zdjęcie profilowe

avatarJan Piotr Ziółkowski

Polska
Humanista-teocentryk, polityk społeczny, dziennikarz, poeta, warszawiak. Żyję dla Jezusa.

Czy warto tęsknić za Żydami?

2010-01-31 01:46:23

Akcja Rafała Betlejewskiego i hasło "Tęsknię za tobą Żydzie" wywołały spore zamieszanie. I dobrze. Ale sprawa polskiego Żyda obejmuje więcej niż tylko "tęsknotę". Co Polacy powinni właściwie myśleć o Żydach? Na początek rzecz fundamentalna: dlaczego myśląc o zagładzie mówimy o Żydach, a nie o ludziach po prostu? To przecież takie dziwne, nieprawdaż? Ja mogę podać trzy powody. Po pierwsze dlatego, że Żydzi "zniknęli" z Polski, a Polacy - nie. Oczywiście w obozach śmierci ginęli też Polacy, Romowie, homoseksualiści... Po drugie dlatego, że wydarzyło się kolektywnie zbyt wiele zła, by teraz móc to zło naprawiać jednostkowo. Zbyt wiele świństw zostało powiedzianych i zrobionych właśnie na tle pochodzenia (żydowskiego, polskiego albo jeszcze innego), żeby to pochodzenie móc dzisiaj ignorować. Po trzecie uważam, że aby zrozumieć historię, trzeba widzieć w niej nie tylko ludzi, ale też narody. To znaczy, że każdy naród ma swój charakter i rolę do odegrania. Na tych trzech punktach chciałbym oprzeć cały mój tekst.

1. Betlejewski tęskni za Żydami, a ty, czy tęskniłbyś?


Słownik PWN podaje taką definicje słowa ''tęsknić": "odczuwać żal, być smutnym z powodu czyjejś nieobecności, braku kontaktu z kimś lub z czymś". Wydaje się, że tęsknota Betlejewskiego ma najwięcej wspólnego z tęsknotą za... człowiekiem po prostu. Treść murali można zinterpretować jako "tęsknię za Tobą, drugi człowieku, człowieku, którego nie znam i nie znałem, ale podskórnie wiem, że dzięki Tobie mój świat byłby inny". A jednak w napisach Betlejewskiego wyraźnie chodzi o Żyda. A to dlatego, że ci Żydzi zupełnie "zniknęli", tak samo jak Łemkowie po akcji "Wisła". Bo nawet jeśli są jeszcze w Polsce i są w Izraelu, to już nie tacy, jak byli przed wojną. Trzeba mieć świadomość, że straciliśmy coś, co już nigdy nie wróci.

Właśnie tak pojmowany naród żydowski ma na myśli Rafał Betlejewski, angażując się w całą akcję, która nie polega tylko na pisaniu po murach. Przede wszystkim chodzi mu o poszukiwania ludzi, którzy utożsamiają się z tym hasłem i chcieliby to pokazać (na zdjęciach), porozmawiać o tym. Takie poszukiwania, nawet bez wyraźnych aspiracji do zmiany społeczeństwa, odgrywają bardzo ważną rolę. Uświadamiają, że rzeczywiście zionie pustką po polskich Żydach i to nawet 65 albo 42 lata po ich "zniknięciu". Tęsknota Betlejewskiego ma wymiar ludzki, bez podkreślania wyjątkowości Żydów. Ci Żydzi to była część Polski, i to część, którą może słusznie nazywaliśmy nieraz problemem, ale mimo wszystko była to nasza część. W tym sensie przekaz Betlejewskiego może trafić do wszystkich Polaków, bez względu na to, co sądzą o Żydach. Oczywiście byli oni nie tylko problemem, ale również ogromną korzyścią i to nie tylko w sensie społecznym (czyż nie nauczyliśmy się wiele jako ludzie przez to współżycie?). Również w sensie jednostkowym - mam na myśli m.in. wybitnych Żydów jak Janusz Korczak lub Zygmunt Bauman - obaj, można powiedzieć, straceni dla Polski w smutnych czy tragicznych okolicznościach.

Żydzi "zniknęli", to znaczy zostali wymordowani lub wypędzeni jako grupa i jako konkretni ludzie. Często popełniamy błąd przeniesienia negatywnych cech narodu na jednostki oraz negatywnych cech jednostek na naród. Przykłady? W pierwszym przypadku można przytoczyć jeden z komentarzy pod popularnym w serwisie wywiadem Rafała Gdaka z Rafałem Betlejewskim: "Zachłanność tej rasy nie zna granic [Palestyna], wojny na B. Wschodzie to tylko część tej gorszej strony żyda." Na marginesie: nie wiem, czemu "żyd" jest z małej litery, czyli w formie, która odnosi się do religii, analogicznie do "chrześcijanin". Nie wiem też, dlaczego Żydzi nazwani zostali "rasą". W tym tekście rozpatruję ich jako naród. W przypadku przeniesienia negatywnych cech jednostek na cały naród przykłady można mnożyć bardzo długo, chodzi na przykład o żydowskich denuncjatorów zarówno z okresu II wojny światowej, jak i PRL.

Jeśli wyeliminujemy te dwa błędy, teoretycznie zamykamy już usta tym, którzy podsycają nienawiść do Żydów. Po prostu trzeba stwierdzić, że Żydzi, jak każdy naród, rodzą i wychowują zarówno jednostki szlachetne, jak i nikczemne, a także zupełnie przeciętne.


2. Bp Pieronek - a jak ty zrozumiałeś(-aś) jego słowa?


Czas zająć się punktem drugim, to znaczy kolektywnym wyrządzaniem i naprawianiem zła. Zła, którego nie sposób w pełni zrozumieć, patrząc na człowieka jednostkowo i nie ujmując go w żadnych kategoriach społecznych.

Biskup Pieronek ściągnął na siebie falę krytyki po tym, jak nazwał Szoah "wymysłem Żydów". Uznaję to za akt odwagi, polegającej na mówieniu prawdy, ale z drugiej strony można polskiemu biskupowi zarzucić, że użył niejednoznacznych określeń, balansując w dodatku na cienkiej krawędzi. Oczywiście Szoah, czyli zagłada Żydów to nie żadna bajka, ale ponura rzeczywistość (na szczęście już historyczna). Nie wciskajmy Pieronkowi (karalnego) kłamstwa oświęcimskiego. Chodziło o to, że zagłada traci wymiar ludzki, wielonarodowy i wielowyznaniowy, a pozostaje zaledwie jej część, tzn. tylko wymiar żydowski. Ot, całe nieszczęście. Moja przyjaciółka, która pracowała w Muzeum Historii Żydów Polskich, przyznaje, że chociaż jest to muzeum historii Żydów POLSKICH, to i tak bardzo dużo kręci się wokół Izraela. Gdy się mówi o II wojnie światowej, zdarza się, że całkiem pomija się kontekst innych narodów. Może temu towarzyszyć atmosfera lekceważenia albo przynajmniej stereotypowego oceniania katolików. Wydaje się, że konflikt przebiega na prostej linii: chrześcijanie podkreślają godność każdego człowieka, żydzi podkreślają swoją wyjątkową rolę i dramat.

Ale prawda jest taka, że chrześcijaństwo nie musi, a nawet nie powinno wiązać się z żydostwem w sposób negatywny. Chrześcijaństwo, gdy się w nie zagłębić, pozwala zrozumieć tę "wyjątkowość" Żydów. To znaczy element, którego Betlejewski nie stara się uwypuklać. Ta "wyjątkowość" stoi ością w gardle wielu Polakom i Żydom, bo zarówno Polacy, jak i Żydzi często rozumieją tę "wyjątkowość" opacznie, co nieraz występuje w kontekście zła wyrządzanego Żydom i przez Żydów.

Na przykład polityka państwa Izrael wobec Palestyńczyków, która nosi elementy zła, prowokuje wielu ludzi do oskarżeń Żydów o "nie bycie lepszym od faszystów". Tymczasem naród wybrany nigdy nie był wybrany po to, by tworzyć ziemskie królestwo. Takie rozumowanie nieraz prowadziło Żydów do klęski, wspomnieć można chociażby niewolę babilońską, która nastała zaraz po świetnym panowaniu króla Salomona. Król ten, ostoja mądrości, rządził w chwale i majestacie, ale nie rozumiał, że Żydzi mają być czymś więcej niż państwem. Nie rozumieli tego także faryzeusze, a nawet uczniowie Jezusa, pytając o to, kiedy on - Mesjasz - odbuduje królestwo Izraelowi (takie, jakie miał Salomon). Nie rozumieli do czasu...

Wiemy, że na tle pochodzenia wyrządzono wiele zła. Często nie można go naprawić, jeśli znów nie wejdzie się na wyższy poziom - narodu. Przykład Palestyny pokazuje, że na tym poziomie trzeba się wykazać szczególną ostrożnością i odpowiedzialnością. Można wiele zepsuć, ale można też zrobić wiele dobrego.


3. Bogdan Olechnowicz: Żydzi są zranieni, a ty?


W punkcie trzecim postawiłem tezę, że aby zrozumieć historię, trzeba widzieć w niej nie tylko ludzi, ale też narody. To zrozumienie historii oraz konkretnego miejsca narodów w niej ma pomóc człowiekowi w tym, by poziom grupowy, narodowy, wykorzystać w dobry sposób. Napisałem o tym, że Polacy i Żydzi (jak również cała reszta) pojmują opacznie "wyjątkowość" narodu wybranego. Jak więc powinniśmy ją pojmować?

Odpowiedź na to niełatwe pytanie jest w naszym kraju jeszcze bardziej skomplikowana, niż by się mogło wydawać. A to dlatego, że istnieje tzw. "Polak-katolik" - tożsamość łączona. Na mocno endeckiej stronie polonica.net, gdzie publikuje się np. "Listę żydów w zniewalanej Polsce", możemy przeczytać słowa Adama Mickiewicza: "Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem / Polska jest Polską, a Polak Polakiem." Ale Polak to także "Polak-żyd", jak pokazuje choćby postać Jankiela, stworzona przez tegoż Mickiewicza. I dlatego my, Polacy, mamy z Żydami taką smutną zagwozdkę.

Załóżmy, że ten Polak-katolik wierzy w każde słowo napisane w Biblii, a także w dzieło Krzyża. Jeśli tak jest, to musi też zrozumieć wyjątkowość Żydów. Kiedy zajrzymy do Księgi Rodzaju (12:3), to przeczytamy słowa Boga skierowane do Abrahama: "Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi." (Biblia Tysiąclecia) Te słowa trzeba interpretować dziś w kontekście Krzyża.

Istotą wybrania Żydów przez Boga jest błogosławieństwo dla wszystkich narodów, a nie tylko dla Żydów. A w naszej erze nie chodzi tylko o żydowskie dziedzictwo Dekalogu, który jest instrukcją obsługi dobrego życia dla milionów ludzi. Błogosławieństwo się ucieleśniło w postaci Chrystusa, którego Żydzi nie rozpoznali jako Mesjasza. Obok salomonowego błędu jest to drugi powód, dlaczego powstają tak bolesne nieporozumienia między nami, a Żydami.

O tym bólu pisze Bogdan Olechnowicz w swojej wielopłaszczyznowej książce pt. "Wzgardzeni czy wybrani. Prorocze spojrzenie na Polskę." Przedstawia sprawę tak: "Wiem, że oskarżenia ze strony niektórych żydowskich środowisk na Zachodzie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, są dla nas niesprawiedliwe, ale w pracy duszpasterskiej z ludźmi zrozumiałem, że ktoś zraniony zawsze szuka winnego i gdy go znajdzie, musi go za swój ból oskarżyć. Często jeden winny nie wystarczy." A w następnym akapicie dodaje istotną zasadę: "z bólem się nie dyskutuje, ból się obejmuje." I to mam na myśli mówiąc o naprawianiu zła na poziomie narodowym, w zrozumieniu roli, jaką każdy naród odgrywa w historii.


To jak w końcu? Warto tęsknić za Żydami?


Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Tęsknota jest tylko efektem pewnej postawy akceptacji, która nie jest możliwa bez przebaczenia. Ludzie, którzy przebaczają, są szczęśliwsi - to jest udowodnione naukowo (http://www.usatoday.com/news/health/2002-12-08-happy-main_x.htm" rel="external">link). Narody, które przebaczają, też powinny być szczęśliwsze. Oczywiście Polacy mają prawie identyczne prawo do zranienia jak Żydzi. "Prawie", bo choć nic nie stracili podczas Kryształowej Nocy i choć nie stali pierwsi w upiornej kolejce do zagłady, to przecież stali jako drudzy (pomijając "statystyki" i stalinowską retorykę). Żydzi widzą Holokaust w krzywym zwierciadle, bo do dziś nie mogą sobie z nim poradzić, podobnie jak nam ciężko sobie poradzić z Oświęcimiem (gdzie też ginęli Polacy) albo z Katyniem albo ze zdradą francusko-brytyjską w 1939 roku, i na dokładkę amerykańską w Jałcie. Kwestia przebaczenia i tęsknoty może być pozbawiona głębszych uczuć. Możemy je kierować po prostu do tego "człowieka, który mieszkał na sąsiedniej ulicy". Przebaczamy, by czuć się lepiej, tęsknimy, bo chcemy zauważyć istotny i faktyczny brak w społeczeństwie.

Sprawa polskiego Żyda jest jednak dużo bardziej rozległa dlatego, że wielu Polaków nie jest pozbawionych głębszych uczuć wobec Żydów. Nienawidzimy ich albo kochamy. A oni wcale nie byli i nie są tacy idealni, żeby ich od razu kochać. Nie są też tacy źli, żeby ich nienawidzić. Z nimi jest trochę tak, jak ze zmarłym rodzicem. Przeżywamy męczarnie, jeśli nigdy nie powiedzieliśmy mu, że go kochamy, ale on już nie żyje. I chociaż on niekoniecznie był taki dobry, żeby za nim płakać, to jednak z biegiem lat wybaczamy i zapominamy prawie wszystkie krzywdy. Pamiętamy za to jasne strony. To jest, co prawda, dość idealistyczne, ale też bardzo dobre i potrzebne.

Ten idealizm trzeba rozumieć jako miłość do Żydów, mimo zła, które czynili i czynią. I mimo tego, że nie byli jedynymi, którzy ginęli jak kozły ofiarne, bez sensu, z rąk nazistów. I mimo tego, że to komuniści rozpętali na nowo antysemicką nagonkę, więc dlaczego przykleja się Polakom jako narodowi łatkę antysemitów? I proszę mi nie mówić o „podatnym gruncie”. My też mamy prawo domagać się sprawiedliwości! Nosimy ranę, której nie zaleczy piana na ustach tych, którzy "poznali prawdę o żydach" i zaraz domalowują pejsy Kuroniowi, Kwaśniewskiemu, Michnikowi... Jakby na dokładkę, my też nie jesteśmy bez winy!

Ale cała nasza, Polaków, wielkość może polegać tylko na tym, że nie zapomnimy wyrządzonych nam krzywd, ale je w pełni wybaczymy i zaczniemy Żydów przynajmniej błogosławić, jeśli nie kochać. A może na początek trochę za nimi tęsknić, jak Betlejewski? To ostatnie może zrobić nawet ateista.

Jesteś na profilu Jan Piotr Ziółkowski - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj