"Dopalacze ryją banię". Społeczna kampania przeciwko dopalaczom

2010-11-24 15:26:47

- Internetowa kampania przeciwko dopalaczom ma trafiać do wszystkich, a swoim hasłem jednych zaszokować, innych skłonić do przemyśleń - mówi Wiadomościom24 terapeuta Rafał Rutkowski. "Dopalacze ryją banię", więc ratusz promujący akcję chce edukować i ostrzegać. Włodzimierz Paszyński, zastępca prezydenta m.st. Warszawy, przypomniał na konferencji prasowej 24 listopada, że walka z dopalaczami nie zaczęła się dwa miesiące temu.
Wcześniej sprawą zajęło się problemem Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii, a teraz Urząd Miasta postanowił wesprzeć tę inicjatywę.

- Obecnie zmienił się także stan prawny, sklepy sprzedające dopalacze zostały zamknięte, a więc mogłoby się wydawać, że problem został rozwiązany, w rzeczywistości jednak wcale tak nie jest. Handel tym rodzajem narkotyku przeniósł się do internetu i właśnie stąd pomysł kampanii internetowej - mówi Włodzimierz Paszyński, wiceprezydent miasta, pedagog i nauczyciel. Zaznacza też, że najważniejsze są działania profilaktyczne. Konieczne jest diagnozowanie przyczyn. - Młodzież potrzebuje alternatywy. Jest to wyzwanie dla rodziców i nauczycieli, których zadaniem powinno być wskazanie lepszego rozwiązania - powtarza zastępca prezydenta Warszawy. Młodzieży trzeba pomóc znaleźć sposób na życie, swego rodzaju pozytywny dopalacz, który będzie ją wewnętrznie budował, a nie niszczył.

Owoc zakazany lepiej smakuje


- Delegalizacja dodała dopalaczom otoczkę owocu zakazanego. Dochodzi do tego adrenalina związana ze zdobywaniem środka odurzającego, co bardzo pociąga młodych ludzi. Łamanie reguł jest w modzie - mówi Irena Chmiel. Tłumaczy również dlaczego kampania "Dopalcze ryją banię" prowadzona jest głównie w internecie. Około 90 proc. młodzieży korzysta z internetu codziennie. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż internet funkcjonuje 24 godziny na dobę. Kampania, skierowana do ludzi w wieku 14-28 lat, ma być prowadzona do końca grudnia na portalach internetowych takich jak: fotka.pl, sciaga.pl, dlaStudenta.pl, warszawa.naszemiasto.pl, wp.pl, o2.pl, na Facebooku i najpopularniejszym polskim komunikatorze Gadu Gadu.

Dodatkowym działaniem są nadruki na kubeczkach w automatach z napojami w szkołach i na uczelniach w Warszawie. Zdaniem Weroniki Czajkowskiej, która użyczyła swojego wizerunku w kampanii, pomysł z kubeczkami nie jest dobry - W mojej szkole nie ma automatu z ciepłymi napojami i myślę, że nie tylko w mojej szkole. Natomiast pytana o to, czy nie jest obciachem branie udziału w takiej kampanii odpowiada: - Obciach, nie obciach, ważne, że pomogę.

Luzackie hasło


Ambiwalentne uczucia u osób, które już zetknęły się z banerami i plakatami promującymi kampanię społeczną, budzi przede wszystkim hasło. Niektórzy obawiają się, czy poważny problem nie zasluguje na bardziej poważne traktowanie. - Wiem, że są różne reakcje, moja też była ostrożna. Przekonał mnie fakt, że hasło wymyśliła młodzież i to w dodatku ta, która sama boryka się z uzależnieniem od dopalaczy. Dzięki temu hasło jest bardziej wiarygodne - mówi Wiadomościom24 Włodzimierz Paszyński.

Poza tym jak podkreśliła pani Irena Chmiel, hasło kampanii miało brzmieć "Dopalacze ryją łeb", ale młodzież zaprotestowała i tak powstała "bania". - Poza tym już samo słowo dopalacz jest wyrażeniem potocznym, a tak bardzo szokująca nas "bania" istnieje w języku polskim już od bardzo dawna - mówi zastępca prezydenta Warszawy. - Kampania społeczna zawsze musi iść dwutorowo, ta również jest tak pomyślana. Ma trafiać do wszystkich, jednych zaszokować, innych skłonić do przemyśleń - powiedział Wiadomościom24 terapeuta Rafał Rutkowski.

Pierwszy etap kampanii internetowej "Dopalacze ryją banię" zakończy się 29 grudnia. Dopiero wtedy będzie można mówić o tym czy warto inwestować 150 tysięcy złotych w tego typu przedsięwzięcia, chociaż już teraz wielu jest przekonanych, że niewątpliwie tak.

Głos z frontu


Udział w konferencji wziął również Robert Rutkowski, terapeuta z Mazowieckiego Towarzystwa Rodzin i Przyjaciół Dzieci uzależnionych "Powrót z U". Ponieważ sam pracuje z osobami uzależnionymi jest w pewnym sensie głosem z frontu, osobą, która zna problem od środka. - Problem z dopalaczami jest taki, że o ile skład innych narkotyków jest znany, o tyle skład dopalaczy to "koktajl Mołotowa". Nie wiemy jak ratować osoby, które przedawkowały, bo nie wiemy z czego składał się środek, który zażyły - mówi terapeuta. Podkreśla również, że Polska, jeżeli chodzi o procedury i profilaktykę, bardzo dobrze wypada na tle innych krajów europejskich.

Głos w sprawie zabrał też Zbigniew Michalczyk - terapeuta z Mazowieckiego Centrum Neuropsychiatrii i Rehabilitacji dla Dzieci i Młodzieży w Zagórzu k/Warszawy (Ośrodek leczenia uzależnień w Otwocku). - Jeszcze cztery lata temu, problemem, który najczęściej był przynoszony do naszych placówek, było uzależnienie od komputera i internetu. Dwa lata temu pojawił się z kolei problem leków, które dostępne były w każdej aptece. Teraz mamy prawdziwy kłopot z dopalaczami i już należy się bać tego, co będzie za dwa lata - mówi terapeuta.

W swoich wypowiedziach wielokrotnie podkreśla, że uczyć trzeba przede wszystkim rodziców i nauczycieli, bo to oni mają największy wpływ na dzieci, a specjaliści są dopiero na ostatnim miejscu. Do nich trafiają już tylko ci, którzy nie mają innej możliwości.

Jesteś na profilu Beata Zawadzka - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj