Dodaj zdjęcie profilowe

avatarTadeusz Paluch

Polska
"To nie świat stał się o wiele gorszy, to serwis informacyjny jest o wiele lepszy." (Chesterton)

Gen niesamolubny. Rewolucja w poglądach?

2013-02-13 23:14:36

Legendarny twórca i propagator socjobiologii - E. Wilson, do góry nogami wywraca dogmat o genach. Wg słynnego naukowca z Harvardu, pogląd o „egoizmie genów” nie tłumaczy sukcesów ewolucji. Czas na prawdziwe walentynki. Zasadnicza teza Edwarda Wilsona sprowadza się do stwierdzenia, że geny rzeczywiście musiały wytworzyć mechanizm generowania zachowań altruistycznych dla niekoniecznie spokrewnionych biologicznie osobników, bo inaczej ludzkość zatrzymałaby się na plemiennym etapie społecznym. Wg autora, geny nie „kierują się” tylko egoizmem, bo „osobiście” nic z tego nie mają. Co więcej, obserwacja wewnątrzgatunkowych, choć międzygrupowych zachowań nie wskazuje, by genom „zależało” tylko na interesie jednostkowym, czy pokrewnym. Wg autora socjobiologii, ani genetyczny „egoizm”, ani nepotyzm nigdy nie zaprowadziłyby mrówek, a tym bardziej ludzi w miejsce, w którym znajdują się na ewolucyjnej drabinie.

Ze zdaniem Edwarda Wilsona nie tylko wypada, ale trzeba się liczyć. Bynajmniej nie z uwagi na jego 82 przeżyte wiosny/lata (ur. 10 czerwca). Współczesny "Mojżesz" silnej matematycznie socjobiologii głosi, że geny… nie mogą być „samolubne” z uwagi na osiągnięty sukces biologiczny pewnych gatunków. Inaczej stałyby się ewolucyjnie nieprzydatne.

To tak, jakby dać w policzek innemu geniuszowi biologii, Richardowi Dawkinsowi i jego „summie” z 1976 r., pt. „Samolubny gen”. Sędziwy, lecz genialnie przytomny E. Wilson oskarżany był niegdyś o rasizm, mizoginizm i faszyzm (dostrzegał zbyt duży, jak na ówczesne czasy, wpływ genów na pewne różnice), a w całkiem niedawnych latach stał się… ikoną konserwatywnych, społeczno-politycznych ruchów prawie na całym świecie. Dlaczego?

Edwardowi Wilsonowi nie było łatwo już w latach 70., gdy swoją biologiczną interpretacją zachowań społecznych naruszył obszary zastrzeżone dla filozofów, socjologów, religioznawców, kulturoznawców, teoretyków sztuki itp. Mimo iż koncepcja socjobiologiczna mocno oparta jest o matematykę, w burzliwych latach debat amerykańscy antropolodzy rozważali oficjalne jej potępienie.

Konserwatyści nie bez powodu dopatrzyli się w socjobiologii uzasadnienia promiskuityzmu, społecznego hierarchizmu, rygoryzmu wobec płci żeńskiej, patriarchatu, a dla zachowań homoseksualnych aberracji, ograniczanej, lub co najmniej genetycznie „reglamentowanej” dla wyjątkowych sytuacji i grup gatunków.

Swój pogląd wyraził niecały rok temu w podsumowującej wieloletnie badania książce „The Social Concquest of Earth” („Społeczny podbój Ziemi”). O ile wcześniejsze dzieło E. Wilsona - „Socjobiologia: Nowa synteza” z 1975 - największy sprzeciw wywołała u niebiologów, ta sprawiła coś odwrotnego. Gdy dzisiejsze, poparte badaniami molekularnymi poglądy socjobiologów przestały już budzić emocje, E. Wilson znowu wkłada kij w mrowisko. I to prawie dosłownie, bo najwięcej lat spędził nad badaniem społecznych zachowań owadów. W społecznych zachowaniach owadów i ludzi dostrzegał więcej podobieństw, niż dzisiejsi fizycy widzą materii w czarnej materii.

Bardzo mocarnym oponentem ojca współczesnej socjobiologii stał się nie kto inny, jak znany z „Samolubnego genu” (1976) Richard Dawkins. Środowiska mniejszościowe podjęły temat, politycy dodali swoje, więc dyskusja nabiera temperatury.

Pod naporem faktów i metodologicznego potencjału dziedzina E. Wilsona rozrosła się o podobne: socjobiologię molekularną, psychobiologię i o neurosocjobiologię – dziedzinę badającą dwukierunkową relację między genami a środowiskiem. Czy wobec olbrzymiego rozwoju genetyki jest jeszcze miejsce na wpływ wychowania i środowisko? Chyba tak, skoro np. iloraz inteligencji (wg różnych szacunków) geny warunkują w ok. 60%, a autyzm u bliźniąt monozygotycznych uwarunkowany jest genami między 70% a niespełna 90%. Bodźce zewnętrzne wpływają na ekspresję tzw. genów odpowiedzi wczesnej w układzie nerwowym. Nieuchronnie nasuwa się inne, trudniejsze pytanie: Czy jest tu jeszcze miejsce na wolną wolę?

Powiązanie i jedno ze źródeł: http://www.nytimes.com/2012/05/13/books/review/the-social-conquest-of-earth-by-edward-o-wilson.html?pagewanted=all&_r=0

http://greensource.construction.com/people/0606mag-peoplewatch.asp" rel="external">O Edwardzie Wilsonie


Jesteś na profilu Tadeusz Paluch - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj