„Mały pakt z Bogiem”, czyli prawie wszystko o pielgrzymowaniu

2008-08-17 00:12:06

Pielgrzymowanie przez wieki zmieniało swój charakter, formę, a także - wraz z upływem czasu - cel. Ciekawe, po co pielgrzymujemy w XXI wieku. Czy motywy wędrówki na Jasną Górę różnią się od tych z poprzednich epok? Jak bardzo? Od dawien dawna...

Motywy pielgrzymowania pątników w przeszłości były raczej inne w porównaniu do tych z czasów współczesnych. Pierwsi chrześcijanie i apostołowie pielgrzymowali dla nauczania i ewangelizowania innych. Cel: By inni uwierzyli w Boga. W średniowieczu motywy działań nieco się zmieniły. Wtedy pielgrzymowano, aby czcić świętych, męczenników lub też przedmioty bądź wizerunki łaskami słynące. Czasy nowożytne to już kolebka miejsc związanych głównie z historią Kościoła, jak i z kultem związanym z osobą Najświętszej Maryi Panny.

I teraz...

W dzisiejszych czasach przemierzanie tysięcy kilometrów do świętych miejsc, może być okraszone pięknem znakomitych krajobrazów. Biura wycieczkowe oferują istny kalejdoskop ofert pielgrzymkowych. Do wyboru, do koloru: Jerozolima, Lourdes, Sankt Petersburg, Fatima, Medjugorje, czy też Watykan i Rzym. Nie sposób sobie wyobrazić, by nie zatrzymać się na chwilę, podziwiając piękno miast, obiektów związanych z historią Europy, a przy tym miejscami świadczącymi niewątpliwie o Chwale Bożej.

Zostańmy jednak w Polsce, konkretniej w Częstochowie. Nie ulega wątpliwości, że zespół klasztorny zakonu paulinów jest jednym z najważniejszych miejsc kultu maryjnego. Tylko w 2005 roku Jasną Górę nawiedziło ok. 4,5 mln pielgrzymów i turystów z 74 krajów.

15 sierpnia – jedna z ważniejszych, o ile nie najważniejsza data w religijnym kalendarzu – Święto Wniebowzięcia NMP. Tysiące pielgrzymów z całego kraju. Od Helu, poprzez Warszawę, Poznań aż po Tatry pokonują dziennie ogromną ilość kilometrów po to, by dotrzeć na czas do miejsca maryjnego kultu – na Jasną Górę. Co jest celem ich wędrówki? Czy pogłębiają w ten sposób swoją wiarę? Jakie uczucia towarzyszą im w czasie całej drogi? Jak radzą sobie ze zmęczeniem, które krok po kroku zaczyna im doskwierać?

Szczęśliwa. Z Bogiem

17-letnia Ola wybrała się na swoją pierwszą pielgrzymkę w tym roku: - Szczerze mówiąc, to nigdy nie myślałam o tym, żeby się wybrać na pielgrzymkę na Jasną Górę. Decyzję podjęłam spontanicznie tuż przed samymi wakacjami. Powód? Po prostu brak innych planów. Licealistka mimo problemów zdrowotnych z nogami postanowiła uczestniczyć w pielgrzymce, choć jak mówi przerażała ją też na początku ogromna ilość odmawianych modlitw.

- Jest to niesamowite przeżycie, aż wstyd się przyznać, ale nie chodziłam wcześniej nawet w niedzielę do kościoła, a tam wszystko się zmieniło – opowiada z pasją Ola i zaraz dodaje: - Jedność z innymi ludźmi. Chyba to tak przyciąga. Wszyscy byli tam jedną, wielką rodziną. Można było spokojnie oddać się refleksjom, na które normalnie nie mam czasu, znaleźć sens swojej egzystencji i wiarę w Boga. W to, że istnieje i troszczy się o nas oraz w to, że nie ma przypadków na tym świecie. Panowała tam bardzo ciepła atmosfera, wszyscy byli mili oraz życzliwi.

Z reguły pielgrzymujemy w jakimś konkretnym celu, mamy własne intencje. Spytałam Olę, czy postawiła sobie w czasie tej drogi jakiś cel. - Na początku nie, ale przed samą pielgrzymką tak, objęłam nim moje największe marzenie. Czy się spełni, to się okaże. Nie chcę zapeszać. Ale pielgrzymka na pewno wiele mi dała, przede wszystkim odkryła na nowo wiarę w Boga i... uwaga: w ludzi.

Jak widać, spontaniczność może popłacać. Ola odkryła na nowo swój życiowy cel. I jak mówi: - Nawet problemy z nogami nie dawały o sobie znać. Po tej pielgrzymce po prostu… odrodziłam się na nowo. Jestem szczęśliwa. Z Bogiem.

Znak czy przypadek?

Trochę inaczej wyglądała sprawa Tomasza (25 lat) z Poznania. - Pierwsza pielgrzymka? Pamiętam jak dziś! To było sześć lat temu. Moja mama była ciężko chora, miała raka piersi. Wtedy zawarłem taki mały pakt z Bogiem. Moja mama wyzdrowieje - pójdę do Częstochowy. I parę dni później mojej mamie zaczęło się poprawiać, a ja chcąc, nie chcąc, musiałem iść.

Tomasz z początku był do swojej pierwszej pielgrzymki sceptycznie nastawiony, w końcu nie na darmo mówią, że tylko „jak trwoga to do Boga”. - Ale jak poczujesz ten klimat, to wszystko, to co tu dużo mówić. To wciąga – przyznaje student prawa poznańskiego uniwersytetu i szybko dodaje: - Ale nie jestem jakimś maniakiem, męską dewotką! Studiuję, zaczynam pracować, jestem zaręczony. W tym roku na pielgrzymkę poszedłem ze swoją dziewczyną. Mam nadzieję, że może już za jakiś rok, dwa pójdę na pielgrzymkę ze swoją małżonką i może synkiem albo córeczką?.

Tomasz niechętnie mówi o swojej młodości, w której był po prostu ateistą. - Myślę, że po prostu choroba mojej mamy była swoistym znakiem dla mnie i całej mojej rodziny. Teraz naprawdę czuję się szczęśliwszy!

Wolę w samotności

Warto też wspomnieć o tych, dla których wiara owszem, jest bardzo ważna, ale pielgrzymowanie nie leży w ich guście. Asia (27 lat) z Częstochowy mówi: - Szczerze mówiąc, nawet nigdy się nad tym nie zastanawiałam, czy chciałabym wziąć udział w pielgrzymce. Chyba nie czuję takiej potrzeby. W kwestii wiary jestem raczej skryta, wolę modlić się w zaciszu domu lub w kościele.

Na pytanie, czy nie jest to czasem jej forma wymówki, odpowiedziała: - Możliwe. Ale ja naprawdę czuję, że wolę modlić się w samotności, w spokoju. Bez śpiewów i tańców. Wtedy jakoś bardziej czuję obecność Boga.

Pielgrzymuję bo...

Powodów pielgrzymowania jest tysiące. „Prosiłem o siły na następny rok”, „Czułam, że muszę umocnić swoją wiarę”, „Musiałam zmienić coś w swoim życiu. Pielgrzymka pokazała mi właśnie, w czym te zmiany mają się objawić”, „Chciałem udowodnić mojej ukochanej babci, że dojdę!” – to nieliczne wypowiedzi tegorocznych pielgrzymów, z którymi miałam okazję rozmawiać.

Basia (21 lat) z Warszawy, która na pielgrzymkę szła w celu modlitwy za swojego zmarłego brata, zauważyła tylko jeden niepokojący fakt: - Encyklopedyczna definicja pielgrzymki to po prostu podróż podjęta z pobudek czysto religijnych, a niestety zaobserwowałam niebywałe zjawisko, że na pielgrzymkę wybierają się też ludzie, którzy kompletnie nie przyszli tu w celach pogłębiania swojej wiary. Pozwolę sobie na stwierdzenie, że idą po prostu imprezować. Jakoś nie mogę tego zaakceptować. Na szczęście to tylko wyjątki, ale boję się, że będzie się to nasilać.

Nie możemy się poddać!

Utwierdziłam się w przekonaniu, że tak naprawdę trzeba wszystko poznać na własnej skórze. Pielgrzymka na każdego oddziałuje inaczej. Jednym wskazuje życiową ścieżką, innym pokazuje, co tak naprawdę liczy się w życiu. Pozwolę sobie przytoczyć krótko historię pielgrzyma z utworu Paolo Coelho o takim samym tytule.

W powieści „Pielgrzym” główny bohater wyrusza na pielgrzymkę do Santiago de Compostela legendarną Drogą Mleczną, którą pątnicy podążali już w średniowieczu. W czasie podróży towarzyszy mu tajemniczy przewodnik, pod którego okiem pielgrzym podawany jest najróżniejszym próbom i ćwiczeniom. Osiągając coraz wyższe poziomy wtajemniczenia, zbliża się do głównego celu wędrówki – odnalezienia miecza Mistrza Zakonu. Jak się okazuje, poszukiwania są tylko pretekstem. Bowiem z tej bez wątpienia niezwykłej wędrówki, bohater wraca odmieniony, przekonany, że to, co jest niezwykłe, magiczne, fantastyczne, kryje się na drodze pełnej zwykłej ludzi.

Uważam, że podobne wnioski powinniśmy wyciągać z naszych prywatnych pielgrzymek, które niekoniecznie muszą mieć swój cel na Jasnej Górze. Pielgrzymką możemy nawet nazwać drogę do naszego choćby malutkiego celu. Mimo zmęczenia, ciągłych niepowodzeń, rzucanych nam kłód pod nogi, co najważniejsze: Nie możemy się poddać. Bo jak pisał Ernest Hemingway: „Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”. Musimy wierzyć w siebie, swoje możliwości. Pamiętajmy, że każdy z nas jest wyjątkowy i każdy jest na tym świecie stworzony do tego, by zrobić coś dobrego. Może więc warto zawrzeć tytułowy „mały pakt z Bogiem”, dzięki któremu poznamy nasz własny życiowy cel, dowiemy się, co zrobić ze swoim życiem? Myślę, że warto.


Jesteś na profilu Olga Stachowicz - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj