Dodaj zdjęcie profilowe

avatarAndrzej Stęszewski

Polska
Widzę więc jestem. Zawsze chętny do pomocy, dość wkurzający obserwator.

Nasze drogie śmieci

2009-10-07 15:51:32

Codziennie, jak każdy szanujący swojego psa właściciel zabieram moją psinkę na spacery, krótsze lub dłuższe. Pies też ma swoje prawa, jednak nie o to chodzi. Przeraża mnie wszechobecny bałagan i śmieci, bród i smród. Kultura części naszego społeczeństwa odbiega od ogólnie przyjętych norm moralnych i etycznych. Niestety, tak widzą to ludzie mieszkający w mojej okolicy od lat, moi przyjaciele i znajomi.
Jeszcze gorzej odbierają to wszystko przyjeżdżający do nas goście z innych krajów Unii Europejskiej, nawet byli mieszkańcy.

Nie będę wnikał w zachowanie się na ulicy, w grupie rówieśników czy środkach komunikacji miejskiej. Kultura językowa, jaka jest, każdy widzi. Grupy degustatorów tanich napojów alkoholowych okupujące od rana do wieczora każdy wolny kąt nadający się do posiedzenia i popicia razem z kolegami. Wrzask, smród, pijackie burdy, przeszkadzanie mieszkańcom i przechodniom, natarczywe próby wyłudzenia kilku złotych od przechodniów na kolejny "czar PGR". I masa różnych śmieci będących pozostałością pobytu tych stałych bywalców. Porozbijane butelki po alkoholu, butelki PET, papiery, zlane moczem okoliczne klatki schodowe. Szara rzeczywistość naszych ulic i parków.

Jak do tego dodamy wiecznie zapełnione ponad brzegi kubły na śmieci na podwórkach, powalające fetorem z kilku metrów, grzebaczy szukających w kubłach "surowców wtórnych"...
Nie mam nic przeciwko tym, którym może podwinęła się noga, nie mieli szczęścia w życiu, nie dali rady dostosować się do zmian i szukają sposobu na kilka dodatkowych złotówek na przeżycie kolejnego dnia. Dla części z nich grzebanie w śmieciach to sposób na życie. Puste puszki, wyrzucone sprzęty agd, inne przedmioty nadające się do punktu skupu surowców wtórnych, coś za co można dostać kolejną złotówkę.

Niech zabierają te produkty do dalszego przetworzenia, te których wyrzucający na śmietnik nie podzielił jak powinien (według Unii powinniśmy segregować odpady przed wyrzuceniem na śmietnik. Jak to wygląda w praktyce - często wystarczy spojrzeć przez okno).

Jednak po wizycie takiej osoby okolice śmietnika często wyglądają jakby szalał tam tajfun. W promieniu kilku metrów porozrzucane podarte worki na śmieci z wysypana zawartością, wiatr rozciąga je po całym podwórku. Ale pan od "surowców wtórnych" zabrał, co potrzebował i poszedł sobie. Co go interesuje pozostawiony bałagan, inni sprzątną po jego wizycie. Są od tego służby porządkowe. Oczywiście, są pracownicy zajmujący się utrzymaniem czystości na naszych podwórkach. Utrzymaniem bieżącej czystości, nie pozostałości po wizycie pana od "surowców wtórnych".

Jak ma nie kląć dozorca, jeżeli nazajutrz po jego sprzątaniu podwórze wygląda jak chlew? Jaki jest sens jego pracy? Syzyf wiedział, że toczony przez niego kamień i tak spadnie z powrotem z góry, dozorca boi się rano otworzyć okno na myśl, co może zobaczyć na swoim podwórku.

Wracając do spacerów z psem. Człowiek swoje "sprawy" załatwia w łazience, pies jednak musi wyjść. Chyba, że ktoś swojego malutkiego pieska nauczył załatwiania się do kuwety. Jednak psia natura ukształtowała się na ruch, dla zdrowia psa i właściciela. Nawet lekarze twierdzą, że ruch to zdrowie. Żadne lekarstwo nie zastąpi ruchu.

Mieszkam w mieście i często zabieram psa na łąki nad rzeką. Wspaniała trawa, spokojna woda, worki foliowe, pozostałości po grillowych imprezach za każdym prawie krzakiem, wszechobecne butelki po piwie i innych "napojach". Przypuszczam, że nie jest kwestią przyzwyczajeń społecznych potworny bałagan po każdej imprezie. To kwestia zademonstrowania swojego JA wobec innych, że JA jestem tu najważniejszy i JA tu rządzę. I pozostawienie góry śmieci po sobie to MOJA wizytówka, MOJEJ pychy i arogancji wobec innych. Wizytówka świadcząca o poziomie intelektualnym i pozycji społecznej osobnika. Przecież od dawna wiadomo, że ta krowa, co dużo ryczy, mało mleka daje.

Nie wnikam już w wywożenie gór śmieci do lasów (taniej) czy wylewania zawartości szamb do rowu melioracyjnego (to też tragedia narodowa), to temat rzeka.

Również grilluję z rodziną, z przyjaciółmi. Po imprezce wszystkie śmieci zabieramy ze sobą, żadnym problemem jest wyrzucić je do kubła. A że używamy tylko zastawy tekturowej, więc nie ma problemu z segregacją. Tektura jest przyjazna środowisku.

Segreguję odpady w domu - plastik, szkło, metale kolorowe. To żaden problem.Na osiedlu są 3 pojemniki na te odpady. Na kilka tysięcy mieszkańców są 3 pojemniki na surowce wtórne. Śmiech na pustej sali. Czy edukacja społeczeństwa na temat odzysku surowców wtórnych i segregacji odpadków może dojść do skutku, jeżeli nie ma gdzie tych odpadów oddać?

Żyjemy tyle lat po wojnie, po przemianach ustrojowych. I ani poprzednia władza, ani obecna nie zdołała zająć się (może inaczej: nie zainteresowała się) problemem śmieci. Za to bardzo chętnie wprowadzają np. przepisy o trzymaniu psa w parku na smyczy. Rozumiem, łatwiej i bezpieczniej jest wlepić mandat emerytowi za puszczenie małego pieska ze smyczy niż chamowi zaśmiecającemu ten sam park w okolicy ławki, na której siedzi. Emeryt nie da policjantowi czy strażnikowi po buzi, nie zbeszta. A mandat jest i wpływ do kasy.

Góry śmieci w naszym otoczeniu rosną. Można zrozumieć, że kupka zostawiona przez pieska jest większym zagrożeniem ekologicznym od porozrzucanych butelek, plastikowych opakowań, worków foliowych. Kupka potrzebuje 2-3 tygodnie na rozkład, torba foliowa nawet 400 lat.

Jeszcze jak dodamy do tego kulturę konsumpcyjną społeczeństwa, gdzie pozycję buduje ilość towaru zakupionego w hipermarketach... Towaru często zbędnego, prawie natychmiast wyrzucanego na śmietnik. Lub schowanego w szafie, przy porządkach i tak zostanie wyrzucony.
Nie piszę o górach produktów "spożywczych" gnijących na śmietnikach.

Czy doprowadzimy kiedyś do tego, że utoniemy w górach wyprodukowanych przez nas samych śmieci? Czy inne kraje mają nas widzieć jako śmietnik Europy? To, czy będziemy przez innych postrzegani jako amatorzy trunków wszelakich o każdej porze, pijacy i brudasy - zależy głównie od nas samych.

A ja wieczorem znowu wezmę moją psinkę na szybki spacerek. I nie obawiam się, że wdepnę w niewidoczną w trawie psią kupkę. Obawiam się, że pojadę na niewidocznej butelce po piwie czy rozbite szkło przebije mi but i stopę. Obawiam się... śmieci.

Jesteś na profilu Andrzej Stęszewski - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj