Pedagog na pomoście

2008-12-04 10:28:18

Dużo ostatnio mówiło się w mediach o emeryturach pomostowych dla grup zawodowych pracujących w szkodliwych dla zdrowia warunkach. Oczywiście sprawa nie jest jeszcze załatwiona i rozmowy trwają. Co nie może dziwić, bo przecież to nasz kraj. Sejm przyjął odpowiednią ustawę, oprotestowali ją związkowcy, a Pałac Prezydencki się zastanawia czy ją podpisać czy zawetować. Nawiasem mówiąc podpisanie ustawy zepsułoby znakomitą grudniową statystykę wet.

Wracając jednak do tematu. Można zrozumieć sens i potrzebę istnienia emerytur pomostowych. Przyznawanie jednak takiego przywileju całym grupom zawodowym jest wielką niesprawiedliwością, nie tylko dla pozostałych grup zawodowych, ale także dla wielu osób z uprzywilejowanych grup. Skomplikowane? Już wyjaśniam.

Weźmy np. wielką grupę zawodową nauczycieli. Wiadomo. Odpowiedzialna, trudna, czasochłonna praca, a do tego w trudnych warunkach i mało płatna. Nie jest moim celem analiza polskiej edukacji, tym bardziej, że to ostatnio bardzo popularne zajęcie i robią to niemal wszyscy. Z czego jednak mało wynika. Zastanawiam się jednak nad sensem przechodzenia na wcześniejszą emeryturę niektórych osób
z sektora edukacji.

Oto przykład. Polski system edukacji wyposażony jest w wiele instytucji nieco odrębnych od szkoły rozumianej jako miejsce gdzie dzieci pobierają naukę. Istnieją różnego rodzaju ośrodki, poradnie. Pracownicy tych instytucji korzystają z takich samych praw jak nauczyciele, powiedzmy „z pierwszej linii frontu”. Niby sprawiedliwe, ale czy na pewno?

Pani pedagog z jednej z takich instytucji podlega prawu odejścia na wcześniejszą emeryturę od 1 stycznia 2009. I skorzysta z przysługującego jej prawa. No cóż nie jest łatwo być pedagogiem i pracować z dziećmi i młodzieżą, która ma problemy z nauką. Tyle teraz tej dysleksji. Na pewno nie jest łatwo i chwała osobom, które mają takie powołanie i oddają cząstkę siebie, co Ja mówię "cząstkę" - całą siebie dla innych. Pięciogodzinny dzień pracy przez pięć dni w tygodniu do tego wszystkie przysługujące „frontowym” nauczycielom wolne dni, czyli święta, ferie, wakacje. Pani pedagog należy się zasłużony odpoczynek zarówno psychiczny jak i pedagogiczny. Kwiaty od dyrekcji, drobne upominki od kolegów i koleżanek z pracy (choćby symboliczne po 10 zł), małe przyjęcie, a choćby i duże, nawet można wynająć restaurację. Przecież odchodzi zasłużony pracownik, który bezgranicznie był oddany swej pracy. Czasem nawet zabierał pracę do domu, co leży w jego obowiązkach, ale przecież w domu to jednak w domu.

Zapewne nie jest to przyjemne doświadczenie żegnać miejsce, w którym przepracowało się tyle lat. Tyle wspomnień. Cóż jednak zdrowie już nie to, co kiedyś nie można już tyle czasu poświęcać na tą ciężką i odpowiedzialną pracę. Cały etat to już nie dla naszej bohaterki.

Nie ma, co jednak wylewać łez, choć pewnie takowe się pojawia na pożegnaniu. Nie ma, co płakać nad koleżanką z pracy. Bo ona wróci. Od 1 stycznia na emeryturze a od 3 stycznia na trzy czwarte etatu w tej samej instytucji na tym samym stanowisku. Biedna kobieta.

Jesteś na profilu Marcin Pawlak - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj