Dodaj zdjęcie profilowe

avatarEugeniusz Możejko

Polska
Ostatnio (i trochę przedostatnio na blogu) pisuję komentarze polityczne na portalu dziennikarstwa obywatelskiego Wiadomośc24.pl."Dzieła zebrane" opublikowałem na portalach selfpublishing Wydaje.pl i APIWirtualo pt. "Widmo prawdy krąży nad Polską"

PiS idzie po samorządność

2018-09-14 17:32:10

Prezes PiS Jarosław Kaczyński życzy sobie takich samorządów, które nie będą wojowały z rządem, „warczały“ na rząd, tylko takich, które będą z rządem współpracować - „ku wspólnemu dobru, by podnosić jakość życia Polaków“. Oznajmił to na konwencji sojej parii 2 września w Warszawie. W swoim krótkim przemówieniu przezes ostrzegł delegatów, że działanie dla społeczeństwa wbrew intersom najsilniejszych jest trudne i „jeszcze będą lecieć na nas kamienie“. Partia zawsze jednak pamięta o dotrzymywaniu słowa i spełnia złożone obietnice (co jest istotą demokracji!). O tym, co partia zrobi dla dobra społeczeństwa przed wyborami samorządowymi, obszernie poinformował premier Mateusz Morawiecki. „Cały czas idziemy do przodu. Jesteśmy dobrym gospodarzem tej ziemi – oznajmił na wstępie. Jako miary „naszych“ sukcesów nieco zaskakująco wskazał, że dziś Izrael mówi o historii naszym językiem, UE w sprawie uchodźców przyjęła nasze rozwiązania, a stabilne finanse i wzrost gospodarczy to absolutna czołówka europejska. Dalej że trwa repolonizacja polskiej gospodarki w sektorze bankowym i energetycznym, odkupiona została kolebka Solidarności - Stocznia Gdańska. Odnosząc się do często wznoszonych ostatnio okrzyków „konstytucja“, wytknął demonstrantom, że nie było ich wtedy, kiedy mafia okradała nasze państwo. Ze swej strony zapewnił, że przestrzeganie polskiej konstytucji „to dla nas święte prawo“, jednakowoż prawem najświętszym jest zmienianie Polski na rzecz wszystkich obywateli. Gorąco zaprzeczył, jakoby PiS dzielił Polskę i Polaków. „My chcemy łączyć i to robimy“. Polska jest jedna. Oryginalne myśli premier Morawiecki wypowiedział także na temat wolności. W Polsce jest teraz tyle wolności, ile nie było przez 30 ostatnich lat; mają jej więcej polskie rodziny, a jest to wolność od upokarzającej biedy i bezdusznych, złych rządów „naszych poprzedników“. Jako przykłady tej specyficznej wolności podał sprawę wieku emerytalnego i niewysyłania do szkół sześciolatków. Ekipą, która zabierała wolność była PO i PSL. PSL było najgorsze: zabraniało rolnikom sprzedawania wytworów rolniczych w miejscu wytworzenia. W latach poprzedników trwała też „sprzedaż naszych sreber rodowych za ok 6 mld zł”. Menu premiera Morawieckiego Samorządowcom i samorządom premier zaproponował menu z pięciu dań pod nazwą "Piątka Morawieckiego“. Pierwsze nazywa się Ciepły dom i obiecuje niższe rachunki za energię, czystsze środowisko, zdrowie dla ludzi. Łączy się z tym obietnica obniżenia opłat śmieciowych pod warunkiem, że segreguje się odpady komunalne. Dalej idzie "co najmniej dwukrotne" zwiększenie nakładów na domy seniorów, a ponadto jeszcze 500 milionów złotych wydatkowanych „w ciągu najbliższych lat“ (ciekawe ilu?) na nowe place zabaw, ośrodki sportowe i siłownie plenerowe. W gminach i powiatach, gdzie będą dobrzy gospodarze, gdzie będzie się jak najlepiej współpracowało, „zdecydowanie przesuniemy te środki w kierunku wsparcia seniorów“. Ale bez przesady: równocześnie „ważne jest gwarantowanie możliwości aktywności dla młodych ludzi, dzieci i całych rodzin“. Trzecie danie nazywa się "Nowoczesna gmina", a dotyczy otoczenia domu: chodników, dworców i autobusów. Chodniki ułatwią dzieciom dotarcie do szkół, podupadłe i odrapane dworce obejmie "największy od 50 czy jeszcze dawniej lat" program renowacji, komunikacja autobusowa zyska wsparcie. W ten sposób zatarte zostaną ślady czasu zamykania lokalnych dworców PKS, zwijania linii autobusowych, które były „niechlubnym symbolem zwijania się Polski“. Danie czwarte zapowiada wkroczenie Polski w wiek cyfrowy, a to dzięki programowi "100 Megabitów na 100 lat niepodległości Polski", który sprawi, że „dzieci, młodzież, wszyscy w mniejszych miejscowościach, na wsiach, będą mieli takie same szanse jak młodzież z większych miast“. W ciągu najbliższych 3-4 lat rząd wyda na budowę szerokopasmowego internetu 4 mld zł, aby podłączyć do niego 20 tysięcy szkół i wszystkie gminy. Na koniec rząd obiecuje 300 mln zł na wspieranie gminnych budżetaów obywatelskich. To danie nzywa się "Mieszkasz, decydujesz". Po przemówieniu premier Morawiecki wsiadł „PiS-busu” zdobnego hasłem „Dotrzymujemy słowa w rządzie, dotrzymamy w samorządzie“ i udał się do Łowicza. Podczas swojej ponad półgodzinnej wizyty zdążył omówić bogatą ofertę „Piątki Morawieckiego“, eksponując w szczególności punkty „Ciepły dom”. i „Nowoczesna gmina”. „Wiele rzeczy będzie można zmienić zwłaszcza jak będą dobrzy gospodarze“ – podkreślił, zachęcając mieszkańców Łowicza do wybierania kandydatów PiS. „Żebyśmy zmieniali kraj dalej, musimy wygrać wybory samorządowe, potem europejskie i parlamentarne“ – zaznaczył. Na zwycięstwo PiS w nadchodzących wyborach – samorządowych, europejskich i parlamentarnych – premier Morawiecki pracuje już od połowy kwietnia, kiedy zapowiedział obniżenie składki ZUS dla małych firm, obniżenie CIT dla małych i średnich przedsiębiorstw, obiecał (i zrealizował obietnicę!) wyprawkę w wysokości 300 zł dla uczniów, przeznaczanie 23 mld zł na program dla seniorów, uruchomienie programu Dostępność+, nowy fundusz dróg lokalnych. Wtedy też zapowiedział, że „w najbliższym czasie“ rząd zaproponuje minimalną emeryturę dla kobiet, które urodziły co najmniej czwórkę dzieci. Czas ten jeszcze nie nadszedł, ale zapowiedź może mieć wpływ na decyzje wyborcze potencjalnych beneficjentek. Mechanizm 500+ Strategia PiS na nadchodzące wybory opiera się na sprawdzonym mechanizmie „500+“, któremu zarówno prezydent Duda, jak i partia Jarosława Kaczyńskiego zawdzięczają, przynajmniej w jakiejś, chyba niemałej mierze, zwycięstwo w wyborach z 2015 roku. Nie było wtedy mowy o „dobrej zmianie“, która zmaterializowała się podporządkowaniem wymiaru sprawiedliwości Sejmowi oraz rządowi i prezydentowi. W kamapanii wyborczej najczęściej najgłośniej brzmiało hasło 500 zł na każde dziecko, obietnica obniżenia wieku emerytalnego i uwolnienia sześciolatków od obowiązku szkolnego, a także podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 8000 zł. Tak prezentowała swój program kandydatka na premiera Beta Szydło na konwencji PiS 20 czerwca 2015 roku. To że nie wszystkie obietnice zostały dotrzymane, nie przeszkadza propagandzie obozu rządzącego powoływać się na nie jako na dowód własnej wiarygodności. Pozwala na to wlaśnie program 500+, który rzeczywiście przyczynił się do poprawy bytu wielu żyjacych w niedostatku rodzin. Ograniczenie świadczeń do drugiego i kolejnych dzieci, wypłacanych niezależnie od poziomu dochodów rodziców, a ustanowienie niskiego progu dochodowego umożliwiającego korzystanie z 500+ dla jedynaków, absurdalne wypłaty tego „świadczenia wychowawczego“ rodzinom zamożnym czy wręcz bogatym - wszystko to obnaża fałszywość deklarowanego celu tego programu – zwiększenie rozrodczości polskich rodzin. W 2017 roku urodziło się ponad 400 tys. dzieci, o około 20 tysięcy więcej niż w roku 2016, nie ma jednak przekonujacego dowodu, że był efekt 500+. Istnienie programu mogło skłaniać do podejmowania decyzji urodzeniu kolejnego dziecka przez osoby mniej zamożne, ale z pewnością nie miało znaczenia dla lepiej sytuowanych. Nie ma już natomiast wątpliwości, że program „Rodzina500+“ drastycznie obniżył wskaźnik aktywności zawodowej kobiet i przyczynił się do pogorszenia i tak napiętej sytuacji na rynku pracy. Politycy PiS nie są jednak skorzy do krytycznej rewizji tego programu, jak choćby zaprzestanie „świadczeń wychowawczych“ dla rodzin zamożnych, mogłoby to bowiem ich narazić na zarzut, że nie realizują obietnic z 2015 roku i zasiać wątpliwość, czy będą realizowali te, którymi tak hojnie szafują przed nadchodzącym sezonem wyborczym. Przeciwnie, obec stopniowej dewaluacji 500+ zaczęły się pojawiaćpomysły waloryzacji tego świadczenia do 1000+. Mało tego, sam prezes Kaczyński myśli o 500+ dla emerytów. W ten sposób rozdawnictwo – nie praca – miałoby się stać dźwignią poprawy bytu warstw upośledzonych, których orędownikiem mienią się być stratedzy „dobrej zmiany“. W rzeczywistości 500+ jest majstersztykiem propagandowym, który pomógł PiS w zdobyciu wlładzy i może przyczynić się do jej utrwalenia. Żywa gotówka w rękach potencjalnego wyborcy jest najbardziej przekonującym argumentem za oddaniem głosu na kandydata dobroczyńcy. Równocześnie jest ona najbardziej efektywnym środkiem niemal natychmiastowej poprawy jego bytu. Program 500+ i jego ewentualne mutacje są ponadto skutecznym środkiem trzymania w szachu opozycji. Pierwsze próby jego zdyskredytowana, jako przedsięwzięcia przekraczającego możliwości budżetowe państwa, zniweczył fakt, że Ojczyzna okazała się - przynajmniej na krótką metę – dostatecznie dojna, aby sfinansować comiesięczne gratyfikacje dla około 4000 rodzin. To zamknęło usta niewczesnym krytykom programu, wprawdzie obarczonego wielu wadami, ale odznaczającego się jedną niezaprzeczalną zaletą: realnie przyczynił się ograniczenia obszarów biedy i zarazem stał się ogniwem wiążącym duży segment elektoratu z partią Kaczyńskiego. Co więcej, dał się użyć jako oręż przeciw przeciwnikom politycznym, pomawianym o zamiary likwidacji przyznanych świadczeń. Byłoby to rzeczywiście zadatkiem ich przyszłych klęsk wyborczych. Stawiane pod taką ścianą partie opozycji demokratycznej, wystąpiły – volens nolens – w roli zwolennicy zaprojektowanego przez PiS systemu kupowania głosów. Szef PO Grzegorz Schetyna obiecywał, że jego partia przygotuje „całościową koncepcję polityki społecznej z zachowaniem świadczenia wychowawczego“ i gorąco zapewniał, że 500 plus „zostanie w polityce rodzinnej“. Nowoczesna miałaby zastąpić program „Rodzina 500 plus“ „Aktywną rodziną“ z 250 zł na każde dziecko. Byłby to program sprawiedliwszy – tłumaczyła Katarzyna Lubnauer - objąłby bowiem ponad 90 proc. polskich dzieci, gdy program pisowski jedynie 57,3 proc. Ale swoje 250 zł każdy otrzymałby w postaci ulgi podatkowej. Kukiz’15 proponował „rewolucyjną i merytoryczną kontrpropozycję dla programu 500+” w postaci ujemnego podatku dochodowego. PSL chciał tylko podwyższyć próg dochodowy uprawniający do 500+ na pierwsze dziecko. Załatwić metro W nadchodzących wyborach samorządowych, podobnie zresztą jak i w późniejszych wyborach do PE, ani 500+, ani tym bardziej dość żałosne kontrpropozycje partii opozycyjnych nie mogą być przydatne do zdobywania poparcia. Tu sukces wyborczy zależy od tego, co i ile kandydat potrafi „załatwić“ dla swojej gminy, miasta, powiatu, województwa. W kampanii wyborczej kandydatów na prezydenta Warszawy, rozpoczętej grubo wcześniej przed ogłoszeniem daty wyborów, obj kandydaci prześcigali się sypaniu projektów umilających życie mieszkańcom stolicy pod każdym względem, z rozbudową metra włącznie. Ale w tej licytacji generalnie wyraźną przewagę mają reprezentanci obozu rządzącego, za którymi stoi rząd rozdzielający dotacje budżetowe. Chociażby z tego względu ich obietnice mogą uchodzić za bardziej wiarygodne. To właśnie dawał do zrozumienia Jarosław Kaczyński, kiedy zachwalał kandydatów współpracujących z rządem , a ganił “warczących“ na rząd. Myśl prezesa rozwinął bez owijania w bawełnę szef sztabu wyborczego PiS Tomasz Poręba. „Chcemy takich gospodarzy, którzy będą zgodnie, harmonijnie współpracować z rządem, którzy nie będą kontestować rządu" – oświadczył w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24. Partia "potrzebuje i chce współpracować z dobrymi gospodarzami, z ludźmi, którzy się nie kłócą, ale chcą współpracować i realizować ogólnopolskie projekty Prawa i Sprawiedliwości“. Poręba przedstawił tu jasno wizję samorządu jako „pasa transmisyjnego“ polityki partii do niższych szczebli władzy terenowej. I o to będzie walczyć w wyborach 21 października i 4 listopada. Wątpliwości sędziego Hermelińskiego Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o "warczących“ samorządach zaniepokoiła przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej sędziego Wojciecha Hermelińskiego, który dostrzegł w niej znamiona korupcji politycznej. Takie wypowiedzi mogą też naruszać przepisy ustawy o radiofonii i telewizji, która nakazuje, żeby media publiczne były bezstronne oraz kodeks dobrych praktyk w sprawach wyborczych uchwalony przez Komisję Wenecką. Ale nie chodzi tylko o wypowiedzi i agitację. Przewodniczący PKW przytoczył przykłady, kiedy towarzyszący kandydatom do organów samorządowych przedstawiciele rządu czy funkcjonariusze partii mówią wprost: jeżeli wybierzecie naszego kandydata, to będzie sfinansowane boisko czy klub sportowy. Wojciech Hermeliński zaznaczył, że PKW ocenia sprawozdania finansowe poszczególnych komitetów i może je odrzucić, co grozi konsekwencjami finansowymi dla partii. Nic wszakże nie wskazuje na to, aby ostrzeżenia przwodniczącego PKW robiła jakiekolwiek wrażenie na obozie rządzącym, dążącym z determinacją do podporządkowania sobie organów samorządowych, podobnie jak się to dzieje z sądownictwem. Siłę propagandy wyborczej może osłabić jedynie inflacja obietnic, których wiarygodność jest niska lub zerowa. Sceptyczny stosunek do tego rodzaju obietnic dobitnie zademonstrowali na przykład niektórzy potencjalni wyborcy, którzy pojawili się na spotkaniu z premierem w Łowiczu w koszulkach z napisem „Konstytucja“ i nieśli transparenty z żądaniami „Metra dla Łowicza” czy „Stoczni okrętów podwodnych w Łowiczu”, w czym niewątpliwie nawiązywali do obietnic wyborczych obficie składanych przez kandydata na prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy Patryka Jakiego. Dopiero jednak wybory wykażą siłę lub słabość obrońców samorząów i samorządności.

Jesteś na profilu Eugeniusz Możejko - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj