Dodaj zdjęcie profilowe

avatarTomasz Osuch

Polska
Solidarny liberał, eurorealista z poczucia obowiązku względem Ojczyzny, alterglobalista z rozsądku.

Ukraiński błąd czyli o faszystach z atomowymi ambicjami

2014-03-21 03:22:18

Długo zastanawiałem się czy w ogóle o tym pisać. Ktoś musi to jednak powiedzieć: europejska dyplomacja, a polska w szczególności, popełniła na Ukrainie wielki błąd, za który przyjdzie nam dopiero zapłacić. Cena może być bardzo wysoka. Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: Janukowycza nie ma i nigdy nie było. Ukrainą od kilku lat rządzą proeuropejski prezydent i równie proeuropejski gabinet, których poczynania - szczególnie w sferze integracji z Unią Europejską - nie podobają się jednak tej części ukraińskiego społeczeństwa, której bliżej jest do Rosji, która nadal odczuwa silne sentymenty do czasów świetności byłego ZSRR. Wybucha rewolucja - taki prorosyjski Majdan. Władza prezydenta i rządu topnieje, ludzie domagają się ich ustąpienia i rozpisania nowych wyborów. Wobec pogłębiającego się kryzysu, na Ukrainę przybywają ministrowie spraw zagranicznych Rosji, Chin i powiedzmy... Kazachstanu. Ze stronami konfliktu starają się wypracować porozumienie. Radykalni opozycjoniści, niezadowoleni ze wstępnych ustaleń, nie godzą się jednak na kompromis. W odpowiedzi słyszą z ust szefa kazachskiej dyplomacji: "podpiszcie, albo wszyscy będzieci martwi". Porozumienie dochodzi do skutku. Ukraiński prezydent, choć formalnie nadal sprawujący swój urząd, ugina się pod dalszymi naciskami i groźbami ze stronny sił prorosyjskich i ucieka do zaprzyjaźnionej Polski. Na Ukrainie władzę przejmują twardogłowi postkomuniści...

Brzmi znajomo? Otóż taki przebieg miała "rewolucja" ukraińska właśnie, tyle, że - jak wiemy - poszła w odwrotnym kierunku. Proszę sobie teraz także wyobrazić, jak zareagowalibyśmy tu, nad Wisłą, na takie wydarzenia tuż za naszą granicą. Jak zareagowalibyśmy na wymuszone przez dyplomatów trzech obcych państw porozumienie, którego tak naprawdę nikt nie chciał - ani ukraińska opozycja, ani tym bardziej władze?

Dziś Ukrainą nie rządzą jednak prorosyjscy postkomuniści, ale faszyści - czy proeuropejscy, to się jeszcze okaże. Na razie wiadomo tyle, że nowe władze w Kijowie nie pałają zbytnią miłością np. do Polski, której południowo-wschodnie regiony chcieliby zobaczyć w granicach "Wielkiej Ukrainy". Co więcej, ci faszyści właśnie, gloryfikujący na każdym kroku siepaczy z owianej złą sławą Ukraińskiej Armii Powstańczej, rozpoczęli starania o przywrócenie Ukrainie statusu mocarstwa atomowego. Zamierzenie to bardzo ambitne i choć mało dziś prawdopodobne, to jednak pokazuje, czym kierują się w swojej działalności nowe ukraińskie władze. Wiedza ta powinna stanowić światło ostrzegawcze dla Zachodu, a w szczególności dla Polski, która powinna dziś bardziej niż kiedykolwiek obawiać się ukraińskiego nacjonalizmu. Nigdy bowiem skrajni nacjonaliści Ukrainą nie rządzili. Do dziś. I to paradoksalnie polska dyplomacja, wsparta przez niezdecydowane działania Unii, doprowadziła do takiego stanu rzeczy. To my, Polacy, niejako bezmyślnie, wynieśliśmy na szczyty władzy ludzi, którzy nami gardzą, którzy zrobiliby wszystko, by dokonać rewizji naszych wschodnich granic, których bojówki - gdy nie walczą o władzę - bezczeszczą polskie groby na lwowskich cmentarzach, depczą Orła Białego i palą polskie flagi. A wszystko to pod znakiem swastyki, a niekiedy nawet w oryginalnych mundurach hitlerowskiej 14. Dywizji Grenadierów SS "Galizien".

Popełniliśmy błąd, my - Polacy, Niemcy, Francuzi, Europejczycy. I oczywiście trudno znaleźć usprawiedliwienie dla rosyjskich działań na Ukrainie, ale jeszcze trudniej szukać usprawiedliwienia naszej głupoty, która może na nas sprowadzić zniszczenie. I już tylko chichotem historii będzie fakt, że to nie Rosja zada nam kiedyś ostateczny, śmiertelny, atomowy cios, ale "zaprzyjaźniona" Ukraina, której wolność i nowy faszystowski reżim tak bardzo dziś wspieramy.

Jesteś na profilu Tomasz Osuch - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj