Dodaj zdjęcie profilowe

avatarAdam Kożuchowski

Polska
student

W obronie Guantanamo

2008-01-14 06:37:24

Czy można zabić osobę, aby uratować dziesięć? Guantanamo to jedno z tych miejsc z których istnienia nigdy nie będziemy dumni, ale za które w duchu jesteśmy wdzięczni. Cierpienie kilku osób, może bowiem uratować tysiące. Może już uratowało. Tak jak w przyrodzie, gdy ścierają się ze sobą płyty tektoniczne, uwalniając w czasie trzęsień ziemi olbrzymie ilości energii, tak w stosunkach międzynarodowych, w relacjach między cywilizacjami, dochodzi do tarć, które uwalniają olbrzymią moc. Ta siła może być wykorzystana twórczo, jeśli tylko zostanie odpowiednio ukierunkowana. Niestety tak jak w świecie zachodu, nie ma na to pomysłu, tak ważna część świata islamu nie wykazuje ku temu woli. Pozostaje więc utrzymanie status quo, bezcelowe dążenie do wprowadzenia demokracji tam gdzie jej nie chcą i z góry skazane na porażkę próby zniszczenia "wielkiego szatana".

W tym sporze nie da rady wyłonić zwycięzcy, bo i tak wszystko rozbija się o wiarę w fundamentalne wartości i sposób wprowadzania ich w życie. O pewne bezdyskusyjne aksjomaty. Co więc pozostaje? O tym na czyją szalę w danej chwili przechyli się zwycięstwo, zadecyduje zapewne determinacja którejś ze stron. Nie chodzi oczywiście o ilość ściętych głów czy żołnierzy wysłanych na misje, ale bardziej o nieustępowanie pola drugiej stronie. Jednym z takich środków używanych przez "naszych" jest baza w Guantanamo.

Kubański koszmar


Ludzie z całego świata, często w bardzo brutalny sposób są porywani i transportowani do bazy na Kubie. Trzymani i traktowani, jak powiedział Donald Rumsfeld, „niemal” zgodnie z Konwencjami Genewskimi. To "niemal" wydaje się być słowem kluczowym. Więźniowie są torturowani tak psychicznie jak i fizycznie. W celu złamania, poddaje się więźniów działaniu psychodelicznej mieszanki ciężkiej muzyki i świateł stroboskopowych.

Zabrania się modlitwy, a znieważenia Koranu zdają się być na porządku dziennym. Uwłacza się godności ludzkiej. Bije. Opluwa. Poniewiera..Przytłaczająca większość zatrzymanych nie doczekała się do tej pory żadnych zarzutów, bodaj nikt nie został jeszcze skazany. Co więcej, znane są przypadki przetrzymywania miesiącami młodych ludzi, którzy okazują się zupełnie przypadkowymi więźniami, nie mającymi najmniejszego związku z terroryzmem. Wystarczy wymienić tylko Shafiqa Rasula, Asifa Iqbala i Rhuhela Ahmeda, trójkę przyjaciół, bohaterów głośnego "Droga do Guantanamo". To są porażające fakty.

Drobny szczegół


Ale my nie ucinamy głów naszym przeciwnikom.

Cienka czerwona linia


Osoby pracujące w Guantanamo, ich przełożeni i ci, którzy stoją na najwyższych szczeblach władzy stąpają po bardzo cienkiej linii. To linia oddzielająca to co ludzkie, cywilizowane od tego co barbarzyńskie, zwierzęce. Linia której przekroczenie będzie oznaczało przyjęcie metod przeciw którym de facto walczymy. Odrzucenie wartości, których chcemy bronić. Niektórzy w opiniach posuwają się jeszcze dalej określając Guantanamo zwrotem w kierunku tradycji faszystowskich obozów koncentracyjnych.

Ale gdzie leży ta linia? Czy możemy sobie pozwolić na cierpienia niewinnych ludzi w imię „słusznej sprawy”? A może nawet morderstwo w imię większego dobra byłoby usprawiedliwione? Czy tortury są usprawiedliwione tylko wobec tych, co do których winy mamy pewność, czy również w stosunku do „tylko” podejrzanych? Albo w ogóle uznać kwestię sprawiedliwości za nieistotną i za wszelką cenę, wszelkimi dostępnymi środkami starać się bronić i szerzyć tzw. demokrację?

Ku zderzeniu?


Fakty są takie, że nasi przywódcy, liderzy świata zachodniego, muszą mieć naprawdę marnych doradców, albo jakiś głębszy plan, którego znaczenia, my maluścy nie jesteśmy w stanie pojąć. Brak pomysłu na Afganistan, bezmyślne działania w Iraku, nieudolność w długofalowym planowaniu stosunków między cywilizacjami, a przede wszystkim i w pierwszej kolejności uznawanie swojej kultury oraz swoich wartości za jedynie słuszne i jedyne wartościowe świadczy na niekorzyść decydentów. Ich posunięcia doprowadziły nas na faktyczny skraj huntingtonowskiej wojny cywilizacji. Starcia w którym druga strona jest w stanie skorzystać z każdej dostępnej metody. Absolutnie każdej.

Ostatni bastion


Guantanamo to efekt uboczny bezmyślnej polityki Stanów Zjednoczonych. Ich działania wplątały Europę w konflikt, którego można było uniknąć lub chociaż inaczej ukierunkować. Ale o to jesteśmy w sytuacji wymagającej zdecydowanych działań. Niestety nie wypracowaliśmy zbyt wielu instrumentów, które pozwalają dawać skuteczny odpór napierającemu islamizmowi, a świat islamu zdaje sobie nie radzić z patologiami. Baza na Kubie i metody jakimi się tam operuje jest niestety jednym z nielicznych narzędzi jakimi dysponujemy. To jedno z tych miejsc z których istnienia nigdy nie będziemy dumni, ale nie mamy zbyt wielkiego pola manewru w punkcie historii w którym się teraz znajdujemy.

Bez miłości, ale z głową


Nas i ich różni tylko tradycja i sposób w jaki oddajemy cześć Bogu. I chciałbym, żeby, jak nauczał Jan Paweł II, wszelkie spory można było rozwiązywać miłością. Niestety kiedy kolejni misjonarze tracą w bestialski sposób życie, w mediach widać ucinane głowy, a mieszkańcy zachodnich miast żyją w coraz większym strachu i paranoi, miłość przestaje być środkiem. Kolejnym incydentom, jeśli w przypadku Nowego Jorku, Bali, Londynu czy Madrytu słowo incydent jest właściwym, stają się takie miejsca jak Guantanamo, bo na polityków nie można liczyć.

Jesteś na profilu Adam Kożuchowski - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj