Warszawa śmieje się... i oskarża. Humor i satyra w latach 1939-1944

2011-09-30 13:54:28

Minęła kolejna rocznica upadku Warszawy, zbliża się rocznica upadku Powstania Warszawskiego. To Miasto Niezłomne miało coś, co nigdy nie skapitulowało. Miało swój humor i satyrę. Niech mottem tego artykułu będzie wiersz nieznanego poety.

Nadzieja
Światełko jakieś błyska w chmurze,
mniej jakoś ciąży chamski but,
kiedy przeczyta się na murze
krótkie, cieszące wzrok: KAPUT


Warszawski humor i satyra, to było tak niepowtarzalne i złożone w skali okupowanej Europy zjawisko, że mogę je omówić, tylko fragmentarycznie. Generalnie celem podziemnej satyry, było podniesienie na duchu warszawiaków. Lecz nie był to pusty śmiech. Wskazywano kolejne zjawiska z życia codziennego, które trzeba napiętnować. Formy tego były najróżniejsze, więc zacznijmy.

Pierwszą były pisma satyryczne. Tu palmę pierwszeństwa dzierży
"Biały Koń. Pismo Satyryczne". Wydano je w czerwcu 1940 roku jako druk powielany czterostronicowy. Redaktorem był Stanisław Czosnowski. Gazeta żywot miała krótki, gdyż ukazały się tylko dwa numery. W 1940 roku wyszła jeszcze "Lipa" z mottem "Wesołe pismo wychodzi w Polsce w dniach grozy". Następnie "Nowa Mucha" i "Szpilka" - jednodniówka o rozmiarach 20,5 x 15 cm z ilustracjami słynnego Stanisława "Miedzy" Tomaszewskiego.

Ostatnim znanym, choć niezachowanym pismem był "Kret". W 1941 roku zaczęła wychodzić świetna "Zadra. Pismo satyryczne". Redaktorem i znakomitym drzeworytnikiem był Tadeusz Wilkanowicz. W 1943 roku ukazał się "Moskit" - ośmiostronicowe ilustrowane pismo satyryczne. Ono miało najwięcej wydań z dotychczasowych, bo aż siedem. W 1944 roku pojawił się "Dyliżans - Pismo satyryczno-polityczne".
Wyszło w trzech numerach.

Piszę tu o pismach stricte satyrycznych. Oczywiście humor i satyra gościły również w innych, np. w "Demokracie" (tu miały całą szóstą stronę) czy „Biuletynie Informacyjnym”. W pierwszym numerze "Moskita" jest kapitalny rysunek na okładce. Jezus w środku prowadzony przez Hitlera i niemieckiego żołnierza z podpisem „Gott Mit Uns" (nawiązującym do hasła na niemieckich pasach wojskowych). Na okładce "Biuletynu Informacyjnego" nr 43 jest Hitler w walonkach i wiersz.

Głucho wszędzie... zimno wszędzie
Co to będzie? Co to będzie?
Front się wali, Rzesza pali
Precz z niewolą - słychać w dali


Ten numer ukazał się w listopadzie 1942 roku, kiedy Niemcy zaczęli przegrywać na wschodnim froncie.

Drukowano także plakaty, nalepki, ulotki. Pisano na murach, lampach ulicznych i pomnikach. Był wreszcie dowcip ulicy. Jak wspomniałem, był on ukierunkowany na różne zjawiska i patologie. Przejdę do przykładów. Wierszyk o tramwajach.

Dziwi się tramwaj, warszawska arka,
Że biletuje pani tramwajarka,
My zaś się dziwimy, że się z pracy cieszy,
Skoro konduktorów biorą do Rzeszy


W ramach sabotażu, część konduktorów nie brała pieniędzy za bilety, co zresztą stało się przyczyną, uwięzienia i wywózki do Oświęcimia dużej ich grupy.

Grę w kasynach, zakazaną przez Państwo Podziemne kwitowano następująco:

Na Szucha, gdzie dobrane grono
Codziennie zgrywa się w kasynie,
Masz szansę duże: przegrasz honor,
A wygrasz znak do herbu: świnie!


Kobiety lekkich obyczajów zadające się z Niemcami (też zakazane), tak obrazowano w pismach ulotnych z podpisem: wytnij ten obrazek i poślij pocztą
komu należy. Na obrazku „dama” z kieliszkiem i papierosem w dłoniach w modnym kapeluszu, a obok jedno żebrzące dziecko, drugie klęczy i płacze:

Tu kawa, tam zabawa, tu loczek, tam pióro,
Czy nędzy już nie widzisz, wyrodna Polski córo!


Kilka dowcipów i anegdot:

- Germanowie są rasą nordycką długogłowców o blond włosach i niebieskich oczach.
- A Fuhrer?
- Fuhrer... Fuhrer jest człowiekiem wyjątkowym!

- Dlaczego nie masz psa?
- Po co? Mam Goebbelsa niech szczeka.

Rok 1939. Gwałtowny rabunek mebli przez okupanta. Spotyka się dwóch Warszawiaków:
- Słyszałeś? Orbis organizuje wycieczkę popularną do Berlina pod hasłem "Poznaj swoje meble".

Czy to czytelnikom czegoś nie przypomina? Bo mnie tak - dowcip o niemieckich samochodach w Polsce. Cóż. byliśmy pierwsi, niestety.

W tramwaju siedzi pijany Warszawiak i strasznie wymyśla.
- A żeby tego drania szlag trafił, żeby z piekła nie wyjrzał. Wszystko przez tego łobuza H. To bandyta, to hycel.
Z zagrody dla Niemców wychodzi oficer SS i groźnie pyta:
- I któż to jest ten H, któremu tak wymyślasz?
Pijak niespeszony spogląda i mówi:
- No ten, ten... jak mu tam ten Churchill. A pan o kim myślał panie gestapowy?

Gość z prowincji widzi jak głęboko kopią ulicę i pyta:
- A po co to, panocku tak wszędzie kopią na ulicach?
Warszawiak odpowiada:
- Bo to szwaby szukają Polski Podziemnej.

- Wacuś, wiesz jak się nazywa kobieta co chodzi z Niemcami?
- Nie wiem, jak?
- Filatelistka.
- ?
- Bo zbiera marki.

W klinice położniczej rodzą się bliźnięta. Jedno z nich wysuwa podejrzliwie nos, bada niebezpieczeństwo, wreszcie zwraca się do brata:
- Przeczekajmy: zdaje się, że dziś łapanka.

Taki zaś robiono napis, gdy Niemcy w związku z kampanią zimową w Rosji, zarządzili przymusowe oddawanie futer - "Chociaż z futer macie gacie jednak wojny nie wygracie".

Kiedy w odwecie za zdjęcie tablicy z napisem "Dem Deutsche Astronomen" z pomnika Kopernika ("Alek" Dawidowski), zarządzono usunięcie pomnika Jana Kilińskiego, na cokole napisano: "Jasiu nie daj się, podaj się za Volksdeutscha". Ta historia miała zresztą dalszy ciąg. "Alek" wyśledził gdzie schowano pomnik i na murach Muzeum Narodowego napisał: "Jam tu ludu W-wy - Kiliński Jan".

Na słupach ogłoszeniowych rozklejono zaś ogłoszenie:

"W odwet za zniszczenie pomnika Kilińskiego zarządzam przedłużenie zimy o 6 tygodni". I podpisano: Mikołaj Kopernik.

Oto zaś przykłady nalepek rozlepianych na słupach i parkanach będących dziełem "Małego Sabotażu":

Diabla Wnuczka
Szkopska suczka
Szwaba towarzystwa szuka
Nie kobieta - Ale suka
Ojcze, Matko - Bijcie w Dupę
Córkę co zna Niemców kupę


Z braku miejsca nie piszę tu o słynnych warszawskich piosenkach. Należy wspomnieć też o obecności humoru w prasie powstańczej. Specjalną kategorią była niemieckojęzyczna satyra dywersyjna skierowana do okupanta. To wymaga kolejnego artykułu.

Na koniec dowcip:

Do Urzędu Ewidencji zgłasza się petent z prośbą o zmianę nazwiska.
- Jak się pan nazywa?
- Nazywam się Adolf Wychodek.
- Dobrze, rozumiemy. Załatwimy to. A jakby się pan chciał nazywać?
- H e n r y k Wychodek.

Warszawo Moja Kochana Ty się Nigdy nie Poddasz.

Źródła: Stanisław "Miedza" Tomaszewski "Benefis konspiratora", Tomasz Szarota "Okupowanej Warszawy dzień powszedni", Grzegorz Załęski "Satyra w konspiracji 1939-1944"

Jesteś na profilu Robert Ramark - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj