Był czas, kiedy słyszeliśmy od naszych rządzących, chwalebne i godne mocnego przyklaśnięcia naszej ekipie, zdobycie w zwycięskich i wyczerpujących negocjacjach w Brukseli, wysokiej kwoty 400 mln na rozwój Polski, w latach 2014-2020. Wtedy prezes Kaczyński zarzucał premierowi Tuskowi, że załatwił zbyt małą kwotę na rolnictwo, bo polskim rolnikom należy się więcej.
Teraz musimy bardzo dużo oddać. Prezes PiS siedzi cicho. Nic dziwnego – według rzecznika partii – szykuje się do przejęcia władzy w Polsce. Nim ją zdobędzie, usłyszy zapewne jeszcze nie jeden raz, że ma również swój "wkład" w dzieło wymuszenia przez KE, zwrotu 80 mln euro, przyznanych polskim rolnikom.
Spór dotyczy "nawet miliarda euro"
Minister rolnictwa Stanisław Kalemba, wrzuca na ruszt gorącej dyskusji i fali krytyki polityków opozycji, kierowanej pod adresem rządu: możemy stracić jeszcze nawet miliard euro dotacji unijnych w rolnictwie. Czy to znaczy, że po woli zaczniemy zwracać wszystko to, co w okresie 10 lat otrzymaliśmy z brukselskiej kasy? Zapewne tak źle nie będzie. Jednak to, co się teraz dzieje z walką o 80 mln euro, nie świadczy zbyt dobrze o urzędnikach ekip rządzących i o rządach kilku ekip.
Zwrot przez Polskę 80 milionów euro dotacji na rolnictwo, może być "wierzchołkiem góry lodowej" – ostrzega minister Kalemba. I otwarcie przyznaje, że obecnie rząd Tuska spiera się z Komisją Europejską "o fundusze sięgające nawet miliarda euro", o czym donosi Bankier.pl.
Na początku maja 2013 r. biurokracja w Brukseli nakazała Polsce zwrócić 80 milionów euro, bo uznała, że niedostatecznie kontrolowano u nas wnioski o przyznanie wsparcia z unijnych funduszy, rolnym gospodarstwom niskotowarowym. Dodajmy - takim, których roczny dochód nie przekracza 20 tysięcy złotych.
Minister znał wcześniej groźbę utraty 80 milionów
Minister Stanisław Kalemba, na konferencji prasowej w Sejmie, przyznał, że kierowany przez niego resort, toczy spory z urzędnikami w Brukseli, o kwoty o wiele większe niż 80 mln euro. Dotyczy to kilkanaście postępowań. A suma wniosków spornych, które się rozgrywają w trybie odwoławczym, "nie przekracza miliarda euro". Jednak – jak przyznał minister - w latach 2002-2013, Polska wykorzystała około 160 miliardów złotych przekazanych z Brukseli.
Minister Kalemba przekonywał też dziennikarzy, że dotychczas Polska robiła wszystko, aby nie stracić unijnych funduszy. Powtórzył kolejny raz, że spór zakończy się w Trybunale Sprawiedliwości, bo rząd polski zamierza bronić unijnego programu wsparcia dla małych gospodarstw i chce zaskarżyć decyzję Komisji Europejskiej.
Stanisław Kalemba przyznał również, że już przed dwoma laty, ówczesny minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL, wiedział o zastrzeżeniach Brukseli wobec Polski i groźbie utraty 80 milionów euro. Nie ujawnił, jakie kroki podjął ówczesny minister, w kierunku ochrony ewentualnie zagrożonych milionów euro.
Kontrole? "To Polska to realizowała"
Wtedy, kiedy KE zwróciła uwagę, w jaki sposób powinny być prowadzone kontrole wykorzystania środków unijnych, "to Polska to realizowała". Dlatego – jak mówił w TVP Info, w programie "Minęła dwudziesta", minister Kalemba - "stoimy na stanowisku, że jednak realizowaliśmy ten program zgodnie z przepisami UE i będziemy się odwoływali; uważam, że w dużej części skutecznie", czytamy w TVP Info - Wykorzystamy całą procedurę. Zapewnił, że w czasie odwołania, w pełni "wykorzystamy całą dostępną procedurę".
Zdaniem ministra, "w zasadzie w 2009 roku Komisja Europejska zdecydowała, co do wysokości kary". "Była podana Polsce 16 czerwca 2011 roku" - przyznaje. "A cała procedura trwała. Wnioski były przyjmowane w latach 2005 – 2007. Zdaniem Komisji tutaj zostało popełnionych najwięcej błędów, jeżeli chodzi o wstępną kontrolę, weryfikację i podpisywanie czy zatwierdzanie biznesplanów" – wyjaśnia minister. I dodaje: Natomiast po trzech latach była przeprowadzona kontrola. Taki był obowiązek Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR).
Na tym koniec wyjaśniania procedury postępowania biurokracji ARiMR, i ani słowa o podjętych ewentualnych działaniach urzędników resortu. Można, zatem słusznie domyślać się, że żadnych kontroli ministerialnych nie było, a prowadzone przez pracowników ARiMR mogły być powierzchowne, lub tylko na papierze.
Minister próbuje tutaj delikatnie zaczepić kogoś odpowiedzialnego z wysokiej "góry", ale robi to tak subtelnie, że aż razi jego lęk przed tym, by przypadkiem "góra" nie zawaliła się jemu na głowę. Mówi, więc w TVP Info: i wtedy te gospodarstwa, które spełniały warunki, otrzymały jeszcze dodatkowe finansowanie. Natomiast zastrzeżenia są, co do weryfikacji, systemu szkoleń, które było ośmiogodzinne i oczywiście systemu kontroli. Natomiast, kiedy KE zwróciła uwagę, w jaki sposób powinny być prowadzone kontrole to Polska to realizowała.
Minister Kalemba przekonywał w TVP Info
Trudno nie zauważyć, jak bardzo zależy ministrowi na tym, aby wybłyszczyć zalety biurokratycznego "systemu kontroli" (zapewne resortowej) i "systemu szkoleń", który bez czepiania się, powinniśmy traktować w tym całym bałaganie za najważniejszy. W każdym razie wydaje się, że minister tak to właśnie traktuje. Dlatego – mówi w TVP - "stoimy na stanowisku, że jednak realizowaliśmy ten program zgodnie z przepisami UE i będziemy się odwoływali; uważam, że w dużej części skutecznie".
Minister Kalemba przekonywał ponadto, w TVP Info, iż "strona polska od początku stoi na swoim stanowisku". A na czyim ma stać, chciałoby się zapytać, lecz byłoby to co najmniej nie na miejscu pytanie. W kolejnym zdaniu mamy wyjaśnienie, gdzie w tym czasie stoi Komisja Europejska, gdy chodzi o stanowisko w przedmiotowej sprawie. Otóż, gdy strona polska stoi na swoim stanowisku, to "jest ono odmienne od stanowiska Komisji Europejskiej" - słyszymy.
Dalej pan minister Kalemba zapewnia: Procedura trwa. 23 kwietnia Polska oprotestowała to stanowisko. Natomiast Komisja Europejska podjęła decyzję, i od niej będziemy się bardzo mocno odwoływać. Mamy na to argumenty. Wykorzystamy całą procedurę – zapowiedział i wielokrotnie zapewniał minister.
Jedno w tym wszystkim jest pewne: rolnicy, w związku z potrzebą zwrotu przez Polskę, do kasy unijnej nienależnych 80 mln euro, mogą spać spokojnie. Nikt im nie będzie wydzierał pobranych pieniędzy z Brukseli. Nie może jednak – w przeciwieństwie do rolników - mieć spokoju minister finansów. Te 80 milionów euro, jeżeli przyjdzie termin spłaty, będzie musiał wyjąć z kasy budżetu państwa Jacek Rostowski i wpłacić. Problem w tym, skąd je weźmie, skoro kasa pusta, a jej dno ma ogromną dziurę.
Stanisław Cybruch
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?