Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miodownik staropolski, czyli cud, miód i... korzenie

Redakcja
Miód, sama słodycz w płynie
Miód, sama słodycz w płynie
Kiedy ze wzruszeniem przewracam karty książki kucharskiej, którą odnalazłem na strychu, zastanawiam się często, jak nasze prababki dawały sobie radę z przygotowaniem takiej ilości jedzenia. Być może odpowiedzią na te wątpliwości stanie się przepis, który znalazłem w dziale desery. W oryginale zaczynał się on od słów: "Weź i poślij dziewkę służebną do komory, aby przyniesła kopę jaj."

Przepis, który właśnie wam podaję nie jest całkowicie zgodny z oryginałem. Obawiam się bowiem, że nikogo już dzisiaj nie stać na to, by do jednego ciasta zużyć 60 jajek. Ponadto trudno byłoby Wam zdobyć kilka korzeni, wymienionych w starodruku. Pomimo to mogę Was zapewnić, że podany przeze mnie przepis na miodownik staropolski z cała pewnością zadowoli Wasze podniebienia. A nutka staropolskiego smaku z pewnością pozostanie na długo we wdzięcznej pamięci Waszego szczęścia.

Zabierajmy się do roboty

Do miski wkładamy 60 dkg przesianej mąki tortowej. Przesianie mąki jest dosyć istotne, ponieważ dzięki temu wtłaczamy do ciasta więcej powietrza i jest ono bardziej lekkie po upieczeniu. Do mąki dodajemy 15 dkg cukru. 15 deko cukru to mniej więcej pół szklanki. Dodajemy po pół kostki smalcu i masła, 3 żółtka, 3 łyżki śmietany, łyżeczkę sody oczyszczonej i 10 dkg miodu. Całość zagniatamy aż do uzyskania jednolitej masy. Ciasto kruche ma to do siebie, że musi swoje odpocząć. Odstawiamy więc naszego leniuszka na całą noc do lodówki.
Następnego dnia, dzielimy wypoczęte ciasto na trzy równe części i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 220 stopni. Ciasto musimy upiec na złoto w postaci trzech równych placków. Ich kształt pozostawiam Waszej fantazji.

Kiedy ciasto się nam upiecze i wystygnie, zajmiemy się robieniem masy do przełożenia naszych placków. W tym celu do rondla wlewamy litr mleka. Na gotujące się mleko wrzucamy 6 łyżek kaszy manny i 2 opakowania cukru waniliowego. Gotujemy aż masa zgęstnieje. Nie możemy doprowadzić do stwardnienia masy.

Masę studzimy, cały czas mieszając. Można rondel wstawić do miski z lodem albo zimną wodą. Kiedy całość jest już zimna, w misce ucieramy kostkę masła roślinnego, kostkę masła śmietanowego ze szklanką cukru. Ideałem jest utarcie kremu na puch, tak by nie dało się w nim wyczuć ani grudki cukru. Nie warto się zniechęcać, bo od "puchatości" masła z cukrem zależy wasz kulinarny sukces. Do ucieranej masy dodajemy jedno po drugim dwa żółtka i dalej ucieramy. Następnie nie przerywając ucierania zaczynamy dodawać po łyżce ugotowaną i ostudzoną wcześniej mannę. Nie możemy dodawać jej zbyt dużymi porcjami, bo masa się nam zważy. Kiedy mamy gotową utartą masę z manny i reszty składników bierzemy pierwszy placek ciasta, smarujemy go 20 dkg najbardziej kwaśnych powideł, jakie znajdziemy w sklepie. Nie żartuję. Te powidła mają być naprawdę kwaśne. Na powidła kładziemy połowę masy i przykrywamy drugim plackiem. Na to idzie kolejne 20 dkg powideł. Pamiętacie, że mają być kwaśne? I ponownie przykrywamy je resztą masy, zostawiając dwie – trzy łyżki, które wykorzystacie do wyrównania boków ciasta. Przykrywacie ostatnim plackiem i lekko dociskacie. Resztką masy wyrównujecie boki ciasta i odstawiacie do lodówki na 24 godziny.

Ręce precz od lodówki wcześniej!

Dopiero po 24 godzinach ciasto zmięknie nam odpowiednio i przejdzie smakiem tak, że stanie się delikatesem.
Ci, którzy nie dotrwają srogo się zawiodą, a we snach prześladować ich będzie mój zawiedziony duch...
Wytrwali zakosztują nagrody...

Smacznego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto