Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mój krzyk rozpaczy

Redakcja
Manifa 2006. Fot. MWMEDIA
Manifa 2006. Fot. MWMEDIA
Kiedyś obudziłem się i zobaczyłem, ze Polska stała się krajem demokratycznym i pełnym tolerancji dla każdego żyjącego człowieka.

Nie
było w niej wyzysku człowieka przez człowieka, kapłani różnych religii
współpracowali ze sobą dla dobra ludzkości, a żaden z nich nie usiłował
uzurpować sobie prawa do głoszenia prawdy absolutnej.

Włączyłem telewizor
i miła pani poinformowała mnie, że nie ma bezrobocia, a szpitale pełne są
obsługi medycznej, która nie ma co robić, bo społeczeństwo jest zdrowe i
szczęśliwe.

Chwilę później zdałem sobie sprawę, że nie mam
telewizora, bo zabrał mi go mój były facet, razem z łóżkiem i paroma
innymi sprzętami. Idąc za tą myślą, doszedłem do wniosku, że raczej nie
piłem niczego poprzedniego wieczora, nie brałem żadnych leków, tak więc
coś ewidentnie musi być nie tak.

I wtedy właśnie obudziłem się po
raz drugi. Tym razem naprawdę. Zanim przetarłem oczy i w łazience wyplułem
resztki pasty do zębów, przez chwilę miałem jeszcze nadzieję, że to
wszystko w jakimś stopniu może okazać się prawdą. Że tacy idealiści, jak
ja, mają prawo do swoich prywatnych marzeń. Dzisiaj, kiedy czytam po raz
kolejny gdzieś w sieci, że żyję w kraju prawa i sprawiedliwości, kraju, w
którym lewicowy rząd dąży do poprawy sytuacji każdego obywatela, i w
którym każdy ma prawo do godnego życia, to nie wiem czy śmiać się, czy
płakać.

Kiedy po raz kolejny słyszę, że nie żyjemy w kraju
wyznaniowym, biegnę do okna i patrzę na olbrzymi bilboard, na którym ktoś
(nie wiem kto, ale się dowiem) usilnie namawia mnie abym przyczynił się do
intronizacji Chrystusa na Króla Polski. I wtedy już naprawdę nie chce mi
się śmiać.

Żyjemy w krainie absurdu.

Absurd ten widzę na
każdym kroku. Przykłady? Proszę uprzejmie.

Przez wiele lat nasi
dziadkowie walczyli z okupantem niemieckim, który głosił, że tylko jedna
rasa jest dobra, a wszystko co inne jest złe i należy to zniszczyć.

Dzisiaj ich wnuczkowie zapisują się do organizacji, które jako
młodzieżówki prężnej partii politycznej głoszą identyczne hasła. I tutaj
jak znalazł przypomina mi się dowcip – Czym różni się członek Młodzieży
Wszechpolskiej od świnki morskiej? Niczym. Ani to świnka, ani też morska.
Kiedy słyszę w radiu, jak prałaci podniesionymi głosami wołają, aby nie
zatracać człowieczeństwa i miłości do bliźniego, a następnie tym samym
tchem wołają o zgubę dla wszystkich odmieńców, to mam ochotę wyjść na
ulicę i krzyczeć z rozpaczy.

I często wychodzę. Po raz pierwszy
wyszedłem na ulice w 1998 roku, kiedy pod kolumną Zygmunta w Warszawie
stałem z zasłoniętą twarzą i tabliczką – Jestem dziennikarzem
,
protestując przeciwko dyskryminacji osób homoseksualnych. Wtedy było nas
trzech, a przeciwko nam stanęła prawdziwa bateria mikrofonów i kamer.
Byliśmy sami.

Kilka lat później 8 marca na Manifie - największej
polskiej manifestacji organizacji feministycznych, po raz pierwszy w
historii Polski niosłem tęczową flagę, jako symbol solidarności ruchu LGTB
z ruchem feministycznym. Wtedy jeszcze dziennikarze pytali mnie, co mają
wspólnego feministki ze Społem. Dopiero w roku 2001 zaczęli rozumieć, że
sześciokolorowa flaga symbolizuje międzynarodowy ruch homoseksualny.
Zaczęli rozumieć, bo na ulice Warszawy wyszło nas ponad 300 osób. Niby
nic, ale jak na pierwszą publiczną manifestację lesbijek i gejów to i tak
było sporo. Rok temu w kolorowym pochodzie przeciwko homofobii i
dyskryminacji szło nas ponad 4 tysiące. I na nic się zdały krzyki panów z
MW, których garstka wrzeszczała – Rób to w domu, pokryjomu. Dziś to
hasło wykorzystujemy my, przeciwko ich akcjom. Ot taka mała ciotowska
zemsta.

W przyszłym roku też wyjdę na ulice. Też będę krzyczał, domagał
się tolerancji, prawa i sprawiedliwości. Będę domagał się wycofania
polskich wojsk z Iraku. Będę domagał się ograniczenia władzy kościoła
rzymsko - katolickiego. I jak co roku będę zdzierał gardło, wołając o
prawdziwą demokrację. Wyjdę, bo a nóż-widelec uda mi się przekonać kolejne
kilkaset osób do tego, że warto walczyć o ideały. Zgodnie z przepięknym
życzeniem poety – Aby nam się chciało chcieć. Mamy dwie cechy narodowe, o
których od lat się pisze, i o których na pewno można powiedzieć, że są
polskie. Są nimi dulszczyzna i obskurantyzm. Niczego nie jest w Polsce tak
dużo, jak właśnie tych dwóch przywar.

Tak, widzę już te oburzone
miny i głosy protestu. Co taki szczyl, pedał i antyklerykał może wiedzieć
o cechach narodowych? Jak śmie pluć w twarz nam, prawdziwym Polakom?

A
śmie!

Śmie, bo od lat walczy z tym, aby w Polsce w końcu rodzice nie
mordowali swoich homoseksualnych dzieci, z obawy, co sąsiedzi powiedzą.

Śmie, bo odbiera setki telefonów od zrozpaczonych ludzi, którym
ksiądz odmówił pogrzebu ich najbliższych, bo nie było kasy na pogrzebowe.

Śmie, bo szlag go trafia, kiedy widzi jak na
posiedzenie budżetowej komisji sejmowej zapraszany jest przedstawiciel
Episkopatu, a nie są zapraszani przedstawiciele organizacji pozarządowych.
Śmie, bo od 4 lat jest bez pracy, bo NIKT w Polsce nie chce zatrudnić
dziennikarza, który żyje jako otwarty gej.

Mało powodów?

To
może na dokładkę dodam jeszcze kilka? Kiedy rząd, wbrew woli
70% swojego społeczeństwa wysyła polskie wojska by stanowiły siły
okupacyjne Iraku, to zastanawiam się czy Polacy zapomnieli już o tym, jak
III Rzesza wyzwalała Śląsk. Kiedy słyszę, ze polscy nauczyciele mają za
małe pensje, a jednocześnie widzę w budżecie szkolnictwa ogromne wydatki
na pensje dla księży katechetów, to zastanawiam się, dlaczego Polska łamie
prawo międzynarodowe, zakazujące dyskryminacji ze względu na wiarę.

Czemu nie ma w szkołach nauki etyki i religioznawstwa, a jest
jawna, przesycona nienawiścią demagogia i indoktrynacja religijna? Kiedy
słyszę, że wykładowcy akademiccy, którzy przez lata z zapałem i oddaniem
bronili idei Marksa, teraz z równym zacietrzewieniem powołują się na
Karola Wojtyłę, to zastanawiam się, dlaczego tylko w Polsce obowiązuje
powiedzenie – Tylko krowa nie zmienia poglądów.

Kiedy premier, będący liderem prawicowej partii publicznie
oświadcza, że liberalizm w gospodarce jest jedynym rozwiązaniem dla
Polski, a prawa człowieka i prawa jednostki nie są priorytetami, bo i tak
nie mają szans w parlamencie, to wybieram wyjście ostateczne. Idę do
barku, wyciągam pół litra i zapraszam kilku znajomych. Po kilku głębszych
zaczynam rozumieć Polskę i Polaków. Bo na trzeźwo ten kraj ni cholery mi
nie wchodzi.

Kiedy ostatni raz wygłosiłem podobne do powyższego
oświadczenia rzucili się na mnie starzy wyjadacze z pretensjami, że tak
nie wolno, że tak nie można. Że z takimi ideałami nie powinienem wychodzić
na zewnątrz. Że dla mnie nie ma miejsca na polskiej scenie politycznej.
Oraz z propozycjami, że przecież zawsze mogę wyemigrować.

O nie
moi Panowie... chcielibyście.... wielu z Was dokładnie tak zrobiło
paręnaście lat temu.
Rzuciliście wszystko w diabły i pojechaliście na
Zachód. Ja nie zamierzam. Zostanę tutaj. Bo mnie potrzebujecie.
Potrzebujecie antyklerykalnego, wrednego do szpiku kości pedała, który co
i raz będzie wam wbijał szpilkę w tyłek. I przypominał, że Polska to kraj,
który jeszcze może być normalny.

Pytanie tylko, czy Wy potraficie
jeszcze sami znormalnieć?

Szymon Niemiec

Człowiek,
Mężczyzna, Gej, Duchowny, Antyklerykał, Lewicowiec (mniej więcej w
tej kolejności)

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto