Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morgenstern jedzie na igrzyska! Będzie jak Simon Ammann?

Dawid Bożek
Dawid Bożek
To może być powrót na igrzyska olimpijskie na miarę wyczynu Simona Ammanna w Salt Lake City. O ile oczywiście zakończy się on złotym medalem. Thomas Morgenstern po groźnym upadku w Bad Mittendorf zdążył wyleczyć się na igrzyska olimpijskie.

Wczoraj Alexander Pointner, jako jeden z ostatnich szkoleniowców, ogłosił skład reprezentacji Austrii w skokach, która poleci do Soczi. Wśród nazwisk pojawiło się to, które najbardziej interesowało kibiców skoków. W Rosji obok Gregora Schlierenzauera, Thomasa Dietharta, Michaela Hayboecka oraz Andreasa Koflera wystąpi Thomas Morgenstern. Mistrz olimpijski sprzed ośmiu lat ponad dwa tygodnie temu uległ poważnemu wypadkowi na skoczni w Bad Mittendorf. Dziś przygotowuje się do najważniejszych zawodów czterolecia.

– Drzwi do kadry olimpijskiej zostawimy otwarte. Niczego teraz wykluczyć nie można. A dla rehabilitacji Thomasa bardzo ważne jest, by miał poczucie, że miejsce w drużynie na Soczi będzie na niego czekało do ostatniej chwili – mówił 13 stycznia Alexander Pointner. Podczas gdy trener reprezentacji Austrii wypowiadał te słowa, Morgenstern był na oddziale intensywnej opieki medycznej szpitala w Salzburgu. To było zaledwie trzy dni po dramatycznym upadku podczas treningu przed zawodami PŚ na mamucim obiekcie Kulm. Austriak po wyjściu z progu stracił równowagę w powietrzu i upadł na zeskok. Lekarze stwierdzili u zawodnika stłuczone płuca, urazy głowy, a sam Morgenstern miał zaniki pamięci. I tak skończyło się to relatywnie dobrze. Jak się później okazało zeskok, na który upadł skoczek, nie był zbyt mocno ubity, a co za tym idzie, siła uderzenia była odrobinę mniejsza. Gdyby było inaczej, nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek można by było porozmawiać z Morgensternem. 27-latek miał po prostu szczęście.

Gdy jednak prześledzimy karierę Morgensterna, dochodzimy do wniosku, że toczy się ona wokół słowa „szczęście”. Nie ma w stawce drugiego takiego zawodnika, który po ciężkich upadkach nie tylko wrócił do skoków, ale robił to w spektakularny sposób. W 2003 roku po upadku w Kuusamo potrzebował zaledwie miesiąca, by wrócić na skocznię. Było to podczas pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni, gdzie zajął drugie miejsce. W tym sezonie już raz wracał po kontuzji – 15 grudnia podczas zawodów w Titisee Neustadt Morgenstern źle wylądował i oprócz potłuczeń miał także złamany palec u ręki. I wtedy również wrócił na Turniej Czterech Skoczni, który zakończył na drugim miejscu, ustępując tylko rodakowi, Thomasowi Diethartowi.

Po takich doświadczeniach można zatem stwierdzić, że w Soczi będziemy świadkami happy endu. Decyzja sztabu szkoleniowego Austrii o wręczeniu Morgensternowi biletu na igrzyska oraz rozpoczęte indywidualne treningi z Heinzem Kuttinem dowodzą temu, iż dyspozycja fizyczna zawodnika jest coraz wyższa. Jednak jeszcze kilka dni temu sprawy nie przedstawiały się tak optymistycznie. Choć lekarze powtarzali, że nie ma zagrożenia życia, istniało ryzyko, że 27-latek nieprędko może wrócić na skocznię. Nie mówiąc już o igrzyskach, o których mogli myśleć tylko najwięksi optymiści. A jednak organizm Austriaka zregenerował się na tyle szybko, że sześć dni po wypadku został wypisany ze szpitala w Salzburgu i przeniósł się do prywatnej kliniki w Klagenfurcie, w której już wcześniej wracał do pełni zdrowia (znalazł się tam po upadku w Neustadt).

"Każda osoba ma swoje sposoby do radzenia sobie z tak traumatycznymi przeżyciami. Thomas Morgenstern jest wyjątkową osobą pod względem psychicznym i nie można go porównywać do innych osób. Należy do ludzi, którzy z kryzysu wychodzą jeszcze mocniejsi" - powiedział opiekujący się Morgensternem lekarz Georg Lajtai. "Uważamy, że nie ma przeciwwskazań do podjęcia przez niego aktywności sportowej" - dodał.

Sam Morgenstern przed oficjalnym ogłoszeniem składu mówił: "Czuję się bardzo dobrze. Sam jestem zaskoczony tym stanem i tym jak szybko moje ciało się regeneruje. Chciałbym, oczywiście jeśli wszystko dobrze się ułoży, wziąć udział w igrzyskach olimpijskich. Nie chcę kończyć kariery upadkiem".

Austriak był mocno zdeterminowany, by dopiąć swego. "Kilka godzin po przebudzeniu powiedziałem sobie, że muszę wyznaczyć sobie jakiś cel, do którego będę dążył bez względu na okoliczności. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze mierzę wysoko, dlatego tym celem jest start w Soczi. Myśl o igrzyskach motywuje mnie do cięższej pracy i sprawia, że osiągam lepsze wyniki podczas rehabilitacji, niż robiłbym to bez tego celu. Wciąż czuję pewne skutki upadku, ale nie jest to nic, co mogłoby mnie powstrzymać przed wyjazdem do Rosji" - mówił w zeszłym tygodniu. Dlatego nie krył ogromnej radości, gdy dowiedział się o tym, że znalazło się dla niego miejsce w składzie na Soczi. "Bardzo się cieszę, że moje marzenie o igrzyskach olimpijskich się spełnia" - napisał na swojej stronie internetowej. "Jestem przekonany do tego wyjazdu, dam z siebie wszystko. Chcę jeszcze raz podziękować Austriackiemu Związkowi Narciarskiemu za wiarę we mnie. Dziękuję też wszystkim lekarzom, którzy wykonali świetną robotę i dali mi zielone światło" - dodał.

Szybki powrót do zdrowia Thomasa Morgensterna zaskoczył wielu i bez względu na to, jakim wynikiem zakończą się dla niego igrzyska olimpijskie, jego walka o wyjazd do Soczi już jest jednym ze znaczących wydarzeń sezonu 2013/2014. A przecież w takich okolicznościach nasuwa się wspomnienie o Simonie Ammannie i jego wyczynie na igrzyskach w Salt Lake City. Sytuacja wyglądała podobnie - Szwajcar miesiąc przed igrzyskami podczas zawodów w Willingen groźnie upadł i trafił do szpitala. Stwierdzono u niego liczne stłuczenia i lekkie wstrząśnienie mózgu. Dość szybko, bo już po dwóch dniach od tego zdarzenia, opuścił placówkę i pojechał ze swoim ówczesnym trenerem Bernim Schoedlerem do Szwajcarii. Od tego momentu nie pojawił się na żadnych oficjalnych zawodach aż do igrzysk. A tam przyćmił największe gwiazdy sezonu 2001/2002, a jednocześnie faworytów do złotego medalu - Adama Małysza i Svena Hannawalda. Czy w przypadku Morgensterna będzie tak samo? Wygląda to na historię rodem z bajki, ale czasem bajkowe opowieści również mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto