Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morze Martwe, a może Morze Słone?

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
Kąpiel w Morzu Martwym
Kąpiel w Morzu Martwym http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Dead_sea_newspaper.jpg
Wyprawę zaczynamy od opisanej w Biblii góry Nebo. Następnie udajemy się nad Morze Martwe, gdzie z powodu dużego stężeniu soli w wodzie, nawet największy antytalent pływacki nie jest w stanie utonąć.

Jedziemy miejskim autobusem po Ammanie, stolicy Jordanii. Nagle pojazd staje, do środka wpada uśmiechnięty mężczyzna i zwraca się w naszą stronę. Dostał cynk od kierowcy autobusu, że jedziemy na górę Nebo i on może nas tam zabrać samochodem. Ale my wiemy, że dojazd komunikacją lokalną wyniósłby nas 0,5 dinara (1 dinar = 1 euro) i nie zamierzamy zapłacić ani grosza więcej. Mimo to mężczyzna zgadza się zabrać nas za tak niską cenę.

Tu pochowano Mojżesza

Kierowca chce nas zawieźć na sam szczyt góry. Prosimy go jednak, by zatrzymał się trochę wcześniej przy jakimś sklepie, a dalej pójdziemy na piechotę. Na koniec żegnamy się z nim i na wszelki wypadek bierzemy jego numer telefonu. W sklepie kupujemy zapasy wody, a sprzedawca jest tak uradowany naszą wizytą, że pozwala nam za darmo przechować u niego plecaki w czasie, gdy my będziemy zdobywać liczący 802 m n.p.m. masyw. Zamierzamy wspiąć się na górę, więc liczymy się z długą i męczącą wspinaczką. Na wszelki wypadek wkładamy buty górskie, a do plecaka chowamy wodę i prowiant. Następnie maszerujemy w upale po płaskiej jak stół asfaltowej szosie, by po 10 minutach dotrzeć do celu. To najszybciej zdobyty szczyt górski w moim życiu.

Góra Nebo zawdzięcza sławę Biblii. Według Pisma Świętego Mojżesz ujrzał stąd Ziemię Obiecaną, do której prowadził swój lud, po czym zmarł i został tu pochowany. Z tego powodu miejsce jest czczone zarówno przez chrześcijan, żydów oraz muzułmanów. W IV w. powstało tu pierwsze chrześcijańskie sanktuarium, a jeszcze w XIII wieku funkcjonowały klasztory, które 300 lat później były już tylko ruinami. W 1932 r. teren wykupili franciszkanie, którzy postawili na nim swój kościół i rozpoczęli wykopaliska archeologiczne. W 2000 r. górę odwiedził Jan Paweł II, co upamiętniają liczne fotografie i rzeźba krzyża oplecionego przez węża. Poza tym atrakcję stanowi roztaczający się stąd widok na Dolinę Jordanu, Palestynę, Izrael oraz parujące Morze Martwe.

Morze Słone

Ponieważ jest dopiero południe, a zwiedzanie góry Nebo zajęło nam mniej czasu niż się spodziewaliśmy, postanawiamy więc jeszcze tego samego dnia wybrać się nad Morze Martwe. Wracamy po bagaże i wysyłamy smsa do naszego kierowcy, żeby po nas przyjechał, na co ten stawia się w umówionym miejscu po godzinie. W drodze nad morze (tak naprawdę Morze Martwe to jezioro) mijamy kilka punktów kontrolnych obsadzonych przez miejscowe wojsko. Wszystko przez to, że kilkanaście kilometrów po drugiej strony wody znajduje się Izrael, a król Jordanii nie życzy sobie, by jakiś zbłąkany terrorysta wystrzelił z jego ziemi rakietę i sprowokował nową wojnę arabsko-izraelską.

Mamy pecha, bo o tej porze roku temperatura nad Morzem Martwym przekracza 50 stopni. Upały powodują przyspieszone parowanie wody, przez co jest to najbardziej zasolony akwen wodny na świecie. Morze Martwe to również największa depresja na Ziemi, najniższy punkt znajduje się na wysokości 418 m p.p.m. W wyniku dużego stężenia soli, w morzu są w stanie przeżyć wyłącznie bakterie, a każda ryba, która się w nim znajdzie, ginie. Z powodu zasolenia wody (w Biblii używa się nazwy Morze Słone), człowiek zanurzony w Morzu Martwym jest automatycznie wypychany na powierzchnię.

Wśród dzikich dzieci

Przez całą drogę podróżuję klimatyzowanym autem, więc nie odczuwam temperatury jaka panuje na zewnątrz. W końcu kierowca zatrzymuje się przy dzikiej plaży. Wychodzę z auta i pół minuty później marzę, żeby jak najszybciej do niego wrócić. Najpierw uderza mnie zapach soli, która paruje z morza. Po chwili czuję się, jakby ktoś przystawił mi głowę do rozpalonego pieca i zamieszał w nim żarem. Na dodatek na plaży nie ma żadnego cienia, w którym można by przeczekać upał. Pozostaje nam udać się na jedną z płatnych plaż, ale wstęp na nie jest bardzo drogi. W związku z tym prosimy kierowcę, by zawiózł nas do pobliskich źródeł, o których wcześniej nam wspominał. Są one usytuowane kilkanaście kilometrów dalej, tuż obok kolejnej dzikiej plaży. Planujemy przeczekać tam upał, by po zmroku udać się nad morze.

Dojeżdżamy do celu i ostatecznie żegnamy się z kierowcą. Źródła okazują się być przecinającym
kilkunastometrowe skały strumykiem, który na końcu tworzy dosyć spore kąpielisko. Tuż obok niego rozłożyło się już kilkanaście arabskich rodzin. Miejscowi są wyraźnie zszokowani widokiem turystów z Zachodu, którzy zamiast wylegiwać się na płatnej plaży pośród innych bogaczy (tak nas postrzegają), spędzają wolny czas tak jak zwykli, niezamożni Jordańczycy. Mimo to z własnej inicjatywy pożyczają nam koc i częstują herbatą z przenośnego czajnika. Jedynym utrapieniem są dzieci, które sprawiają wrażenie dzikich. Bezceremonialnie się na nas gapią, a przy pierwszej nadarzającej się okazji dotykają naszej skóry, by sprawdzić, czy rzeczywiście jest biała. W końcu staje się to tak męczące, że przenosimy się kawałek dalej.

W enklawie bogaczy

Po zmroku uznajemy, że temperatura jest na tyle znośna, że można udać się nad morze. Niestety dzika plaża jest tak zaśmiecona, że nie da się na niej wysiedzieć. Pozytywne wrażenie robią jedynie leżące nad brzegiem morza wielkie bryły soli. Dzisiejszą noc zamierzamy spędzić na plaży, w związku z czym postanawiamy udać się na płatny odcinek. Jedyny problem to kilkanaście kilometrów, które dzieli nas od celu. Na szczęście udaje nam się zatrzymać arabską rodzinę, która swoim nowym jeepem podrzuca nas na miejsce.

Opłata za wstęp na jedną z dwóch plaż wynosi 7 lub 12 dinarów (euro). Mimo to wszystkie miejsca na parkingu są zajęte przez nowoczesne samochody terenowe, których właścicielami są Arabowie, w większości Jordańczycy. Wbrew stereotypom źródłem tego bogactwa nie jest ropa, która w Jordanii prawie w ogóle nie występuje. Boom gospodarczy zaczął się 10 lat temu, gdy władzę objął król Abdullah II. Nowy władca rozregulował spętaną przepisami gospodarkę, dzięki czemu najbardziej przedsiębiorcze i ustosunkowane jednostki szybko dorobiły się fortun. Obecnie Jordania jest jednym z najbogatszych państw w regionie, do którego dobijają się wykwalifikowani emigranci z Iraku i robotnicy fizyczni z Egiptu, Syrii i Azji Południowej. Z drugiej strony negatywnym efektem szybkiego rozwoju jest duże rozwarstwienie. Bogaci mają tendencję do zamykania się w swoich enklawach, do których wstęp nawet dla Europejczyka jest kosmicznie drogi, a co dopiero mówić o miejscowych. Pieniądze są tu widoczne na każdym kroku, a jak się przekonałem, niektórzy mają ich wyraźnie za dużo. Na plaży jeden z Arabów spytał się mnie o wiek. Jak się okazało założył się z kolegą o 20 dinarów (euro), o to czy jestem przed, czy po dwudziestce.

Jak w brodziku

Zrzucam plecak i biegnę wykąpać się w morzu, w którym nie można utonąć. Na szczęście mężczyźni mogą chodzić po plaży w kąpielówkach. Za to kobiety zgodnie z konserwatywnym zwyczajem powinny wejść do wody w całym ubraniu. W Jordanii nikt je do tego nie zmusi, ale jeśli założą zbyt skąpy strój, to muszą się liczyć z natrętnymi spojrzeniami mężczyzn i końskimi zalotami. Wchodzę na głębszą wodę i kładę się na plecach. Jakaś siła wypycha moje nogi do góry, a po chwili widzę moje stopy na powierzchni. Macham rękami, żeby sprawdzić jak się pływa w takich warunkach. Choć jestem 2 metry nad dnem, to czuję się, jakbym leżał w brodziku. Nagle zaczyna boleć mnie obtarta noga, do której dostała się sól z morza. Po chwili szczypią mnie oczy. Wychodzę z wody i idę pod prysznic opłukać się z soli, która oblepia całe moje ciało. W ustach czuję słony smak, od którego robi mi się już niedobrze. Od dzisiaj przestaję solić frytki.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto