Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Motyl i skafander" - niepowtarzalny film

Maria Piękoś
Maria Piękoś
Dobry film opowiada ciekawą historie, pozwala się identyfikować z postaciami. Jak nazwać film, który pozwala nam dosłownie wejść w postać głównego bohatera?

Genialnym. Taki właśnie jest „Motyl i skafander” – nowatorski, pełen magnetyzmu obraz o chorobie i rekonwalescencji redaktora naczelnego „Elle”. Ponad półtorej godziny patrzymy na świat oczami niepełnosprawnego Jean-Dominique’a Bauby'ego, który przeżywszy udar, jest niemal całkowicie sparaliżowany – włada jedynie lewym okiem. Lekarze prześcigają się w wymyślaniu kolejnych terapii, podczas gdy on sam zmaga się z gniewem, rezygnacją i rozpaczą.

Zdjęcia (Janusza Kamińskiego, nominowanego do Oscara) są absolutnie rewelacyjne. Przez większość filmu w ogóle nie widzimy głównego bohatera, oglądamy natomiast obrazy z jego perspektywy: lekarzy, odwiedzających „nas” znajomych, nawet „własne” ciało podczas kolejnych zabiegów rehabilitacyjnych. Przeżywamy tragedię zaszycia jednego z oczu, widząc każdy ruch chirurga od wewnątrz powieki.

Dzięki temu Jean-Dominique staje się nam wyjątkowo bliski, nie jest to jedyny zresztą powód. Przez cały film słyszymy jego odpowiedzi, riposty, komentarze, niedostępne dla otaczających go ludzi. Bezpośrednie połączenie z jego myślami, wzrokiem i wspomnieniami sprawia, że przy napisach końcowych czujemy, jakbyśmy byli przyjaciółmi, którzy wiele razem przeszli. W dobie filmów płytkich, trudno znaleźć obraz, który nas wzruszy, wywoła emocje. Przywykliśmy już do faktu, iż kino jest maszyną generującą zyski, zapomnieliśmy o jego misji. A „Motyl i skafander” jest filmem z przesłaniem, ukazanym tak wyraziście, że dotyka najgłębszych pokładów naszego, na co dzień ukrytego człowieczeństwa.

Czy można napisać książkę, mając jedynie do dyspozycji oko, wyobraźnię i pamięć? Czy można w tym stanie być ojcem, zachować poczucie humoru, a nawet flirtować? Wszystko jest kwestią determinacji, wydaje się mówić reżyser – Julian Schnabel. Czy warto patrzeć, gdy pozostało nam jedynie jedno oko, a widok wybierają za nas inni, odpowiednio ustawiając naszą głowę? Kamiński ukazuje nam, ile piękna można ciągle zobaczyć.

I choć można by się rozwodzić nad urokliwą muzyką we wspomnieniach, czy trudną rolą, jaką miał do zagrania Mathieu Amalrick, są to tylko niuanse. I choć sama historia jest intrygująca, intymny klimat, jaki osiągnęli wespół scenarzysta, reżyser i operatorzy jest godny podziwu. Film zaś jest niepowtarzalną okazją na spotkanie z kinem zaangażowanym.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto